Bóg świętych i feministek

Obraz macierzyńskiego Boga jest mocno zakorzeniony w tradycji Kościoła, choć może nie jest obecny w powszechnej świadomości. Na ile współczesna teologia feministyczna jest spadkobierczynią tego nurtu? List, 11/2009



Ojciec siecze, Maryja ratuje

Nie sposób odmówić feministycznym teolożkom pewnych racji. Rzeczywiście, w Kościele zbyt mało uwagi poświęca się „kobiecym” cechom Boga, w tym Bożemu macierzyństwu. Można powiedzieć,że skarbiec istnieje, lecz nie kwapimy się zbytnio, by go otworzyć. Interesująca jest też diagnoza postawiona m.in. przez Elizabeth A. Johnson oraz Elizabeth A. Fiorenza, zaliczane do głównych postaci wewnątrzkościelnego nurtu teologii feministycznej.

Według nich, „zbyt męskie” przedstawianie Boga spowodowało, że Jego macierzyńskie i kobiece cechy przypisane zostały Maryi, która w ten sposób przekształciła się z Matki Boga w „Boga Matkę”. W powszechnej świadomości, jej dobroć, cierpliwość, czułość przeciwstawiane są surowości i sprawiedliwości Ojca. Przykład tego możemy znaleźć choćby w znanej pieśni „Serdeczna

Matko”, w której śpiewamy: „lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze". Traktowanie Maryi jako nieomal „żeńskiego Boga" znajduje też wyraz w innych „ubóstwiających" ją pieśniach; możemy w nich znaleźć takie słowa: „zawitaj Królowo różańca świętego, jedyna nadziejo człowieka grzesznego" czy: „jedyną ulgą dla zbolałej duszy jest ta myśl droga, jest ta myśl błoga, że matką moją jest Matka Boga".

ponad płcią

Mimo zasług teologii feministycznej w przypominaniu (bo trudno mówić o odkrywaniu, jak chce tego część autorek) o macierzyńskim obliczu Ojca, nie sposób jednak w pełni zgodzić się z głoszonymi przez nią poglądami. Niektóre z nich mogą być wręcz niebezpieczne.

To sam Bóg objawił nam się - za pośrednictwem Jezusa -jako Ojciec, zaś wszelkie pojawiające się w Piśmie Świętym porównania do matki są porównaniami, nie określeniami Boga. Nie oznacza to oczywiście, że Bóg jest mężczyzną. Już na przełomie III i IV w. n.e. Arnobiusz z Sicca pisał: „gdy mówimy o Bogu, używamy słowa rodzaju męskiego - zrozumiejmy, że słowo to nie określa płci, lecz Jego imię oraz znaczenie, jakie zwyczajowo przypisujemy temu słowu (...). Bo Bóg nie jest mężczyzną, ale Jego imię jest męskiego rodzaju". Również Jan Paweł II podkreślił, że „ojcostwo w Bogu jest na wskroś Boże, wolne od cielesnej charakterystyki męskiej, jaka właściwa jest dla ludzkiego ojcostwa".

Nietrafne jest przekonanie, że Bóg objawił się „w kategoriach męskich" ze względu na starożytną, patriarchalną kulturę, uniemożliwiającą postawienie na piedestale kobiet. Właśnie wówczas w basenie Morza Śródziemnego i na Bliskim Wschodzie czymś niezwykłym była religia pozbawiona żeńskich bóstw. Użycie męskich kategorii do określenia Boga i w judaizmie, i w chrześcijaństwie podkreśliło radykalną nowość w pojmowaniu Go: jako Świętego, czyli oddzielonego od świata powołanego do istnienia z niczego, a nie zrodzonego. Bóg jest Ojcem Stwórcą, a nie Matką stworzenia. Takie podejście pomogło chrześcijanom (oraz żydom) uniknąć pułapki panteizmu, utożsamiającego Boga ze światem rozumianym głównie jako przyroda.

Ponadto nawet tak na pozór niewinne uzupełnienia formy męskiej żeńską, jak „Bóg Ojciec i Matka" wiążą się z ryzykiem, z którego dobrze zdawali sobie sprawę już wczesnochrześcijańscy pisarze. Po pierwsze, określenie to może sugerować istnienie pary bóstw: męskiego i żeńskiego. Skojarzenie to jest tym bardziej prawdopodobne, że w wielu religiach starożytności bogowie występowali właśnie w takich podwójnych konstelacjach (np. Zeus i Hera, Izyda i Ozyrys). Po drugie, nawet jeśli będziemy pamiętać o jedyności Boga, może nam przyjść na myśl groteskowy, boski hermafrodyta, nie tyle przekraczający granice między płciami, co łączący w sobie cechy męskie i żeńskie - przed tym przestrzegali m.in. św. Ireneusz oraz Grzegorz z Nazjanzu.

Najważniejszą chyba różnicą między współczesnymi nurtami teologii feministycznej oraz obecnymi w tradycji Kościoła próbami pokazania cech matczynych Boga jest punkt wyjścia prowadzonych przez nie rozważań. W teologii feministycznej podstawą jest przekonanie o upośledzeniu kobiet w Kościele oraz w życiu społecznym i chęć zmiany tej sytuacji, m.in. przez zmianę języka, jakim mówi się o Bogu. Teologia zostaje tutaj w pewnym sensie podporządkowana zamierzonemu (niewątpliwie szczytnemu) celowi. W drugim przypadku natomiast punktem wyjścia jest pragnienie lepszego poznania Stwórcy i poszukiwanie adekwatnego sposobu opisania głębokiej i niepowtarzalnej relacji łączącej każdego człowieka z Bogiem.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...