Podziel się życiem

Za dokonywaniem przeszczepów opowiadają się zgodnie: medycyna, polskie prawo, Kościół, a z nim większość Polaków. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest aż tak źle? Idziemy, 10 czerwca 2007





Trudna sztuka dawania



Większość Polaków deklaruje chęć oddawania narządów, jednak praktyka nieco przypomina znany dowcip o tym, jak góral zapisywał się do partii: z chęcią oddam, ale nie proście!

Ilość przeprowadzanych w Polsce przeszczepów od osób żywych jest żenująco niska. Chociaż są one obciążone najmniejszym ryzykiem (0,03%) mamy ich jedynie ok. 3%, podczas gdy w tzw. krajach rozwiniętych co druga nerka pochodzi od osoby żywej. – To zastanawiające, bo nie ma na to żadnego racjonalnego wytłumaczenia poza niechęcią do dzielenia się swoim szczęściem – ocenia prof. Wałaszewski i dodaje: – Każdy dializowany jest poinformowany o tym, że nerka, której potrzebuje, może pochodzić od kogoś z jego bliskich, nie tylko genetycznie, ale także np. od współmałżonka. – Są tacy, którzy czekają, myśląc: „po co brać nerkę od osoby zdrowej, jeżeli można wziąć od kogoś, kto umarł”. Ci powinni wiedzieć, że dializa nie pozostaje bez wpływu na organizm i późniejsze losy przeszczepu, tak więc czym prędzej, tym lepiej – wyjaśnia chcący zachować anonimowość lekarz z Instytutu Transplantologii AM w Warszawie. Tymczasem okres oczekiwania od pierwszej dializy do przeszczepu w 2006 r. wynosił średnio 2 lata i 3 miesiące. O naszej „hojności” może świadczyć także fakt, że na 937 przeszczepionych w 2006 r. nerek jedynie 18 pochodziło od osób żyjących, a 28 osób zmarło, nie doczekawszy przeszczepu.

Mimo nauczania Kościoła, że po śmierci otrzymamy nowe, przemienione ciało, naszą ofiarność ogranicza także częste przeświadczenie, że nasze narządy przydadzą nam się „po drugiej stronie”. – Czasem ludzie każą się spalić, ale narządu nie dadzą, bo trzeba przed Bogiem stanąć w komplecie – śmieje się ks. inf. Edward Majcher z parafii św. Wojciecha na Woli. Mimo że ma już 76 lat bardzo sobie chwali nowe serce, które dostał w 1999 r. po 15 miesiącach oczekiwania. I już poważniej dodaje: – Łatwiej jest wyjąć z kieszeni coś, co posiadamy, niż ofiarować coś, co jest dosłownie darem z siebie.

Wielkim orędownikiem przeszczepów był m.in. Jan Paweł II, który tłumaczył, że ofiarowanie swojego narządu drugiemu, a przez to przedłużenie jemu życia, jest największym aktem miłości.

Podobnie, jak z oddawaniem narządów, jest z ofiarowywaniem tkanek (szpiku kostnego, skóry, kości) i krwi. Wiemy, że to nic nie kosztuje i nie boli, a często ratuje życie, ale najczęściej do oddania krwi ruszamy dopiero, gdy zdarzy się wypadek w rodzinie lub jakieś spektakularne wydarzenie. A potrzeby są ogromne. Prawdopodobieństwo znalezienia niespokrewnionego dawcy szpiku wynosi 1:25 000, podczas gdy w Polsce zarejestrowano do stycznia 2007 r. w sumie około 35 100 dawców (na świecie 11 043 906). Nie dziwi więc, że na 131 przeszczepów od dawców niespokrewnionych (razem z przeszczepami autologicznymi i rodzinnymi było ich 838) tylko 19 z nich znaleziono w polskim rejestrze. Czym więcej osób w rejestrze, tym łatwiej znaleźć zgodnego dawcę, a dawców nie przybędzie, jeżeli nadal utrzymywać się będzie porażająca niewiedza społeczeństwa na temat przeszczepów szpiku.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...