Dotykanie Boga

Są dwie drogi dochodzenia do sztuki sakralnej - powoli się do niej dojrzewa, albo spada na człowieka jak błyskawica i olśnienie. U mnie droga była dość długa. Na przełomie lat 60. i 70. stworzyłem cykl ukrzyżowanych postaci. Były to Krzyże Oświęcimskie. Idziemy, 18 listopada 2007




Czy istnieje dzieło pozostające nie tyle w sferze planów, co marzeń Pana Profesora?

Codziennie, nim się jeszcze dobrze nie obudzę, widzę szereg rzeźb, które chciałbym zrobić. One są na styku rzeczywistości, przebudzenia i marzeń sennych. Na szczęście, gdy się budzę, wszystko znika. Czasami też pojawia się przekonanie: „przecież to kiedyś widziałem”, które jest wspomnieniem ze snu.

Czy zatem artysta może odpocząć od swojej pracy i mieć czas wolny?

Nie chcę być zbyt romantyczny i mocno idealizować sztukę, ale nią się po prostu żyje. Nawet jak oglądam telewizję, to gdzieś z tyłu widzę jakieś fragmenty czy obrazy swoich myśli. Nigdy nie rzeźbiłem tylko dla własnego zapotrzebowania, zawsze chciałem, żeby moja sztuka była przyjmowana przez ludzi i ogromnie się cieszę, gdy prości ludzie mówią, że to czy tamto im się podoba. To dla mnie ważniejsze niż mądre oceny krytyków.

Czy współczesna sztuka sakralna, a mam na myśli przeważającą większość nowoczesnych kościołów w Polsce, ma prawo określać się mianem sztuki? Przecież nie tylko jest ważne jak, ale i gdzie się ludzie modlą.

Myślę, że tutaj zawiniła i historia, i pycha ludzka. Kiedyś architekci musieli budować według określonych norm. Jeśli przyszła szansa, że może powstać architektura nie normatywna, to każdy chciał się wyrwać z uniformu, z szarzyzny. No i naturalną chęcią było nie to, co ma być, tylko to, jak ja mam to zrobić, zaznaczenie siebie. Doszła do głosu silna potrzeba bycia innym za wszelką cenę. Ale inny nie znaczy lepszy. Drugi problem, to czasami brak świadomości tego, co powstaje ze strony inwestora, czyli księdza, który słyszy: „Księże proboszczu, przecież to jest nowoczesne, na świecie się tak dzieje”. Często to nowoczesne bywa wartością samą w sobie, co wcale nie jest prawdą. Rzeczywiście szkoda, że tyle szans zostało zaprzepaszczonych przez pośpiech i niekompetencje.

A czy czasy współczesne są przyjazne tej prawdziwej sztuce, przez duże „S”?

Jestem rzeźbiarzem tradycyjnym i swoją rzeźbę oparłem na głębokiej tradycji. Są jednak ludzie, którzy uważają, że sztuka jest tylko zdarzeniem, momentem i nie ma sensu zaklinać jej w kamień czy w brąz, wystarczy happening czy instalacja. Nie ma co z tym polemizować, gdyż sztuka jest niewyobrażalnie pojemna; mieszczą się w niej zarówno największe kategorie, jak również chwila i błahość. Uważam jednak, że sztuka musi komuś i czemuś służyć. Jeśli służy dobrze, jeśli dotyka najważniejszych wartości człowieka, to jestem w stanie zaakceptować każdą jej formę. Ale same ideologiczne wywody niewiele będą znaczyć, jeżeli nie poprze ich wielka forma. Innymi słowy, wielki temat musi być obleczony w wielką formę. Nie lubię błahości, powierzchowności, która nas obecnie otacza, na przykład w radiu czy w telewizji. Stworzono przecież wspaniałe filmy, piękne utwory dramatyczne, a jesteśmy karmieni trzeciorzędnymi filmikami. Szkoda na to czasu, który jest tak ważny!


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...