Ile życia, tyle nadziei

O nadziei wbrew nadziei mówimy w sytuacjach, kiedy człowiek znajduje się w bezgranicznym cierpieniu, w zwątpieniu, kiedy, na przykład, dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. To niewątpliwie moment wstrząsający, który może prowadzić człowieka do rozpaczy. Idziemy, 9 grudnia 2007




A co jest największym zagrożeniem nadziei?

Pierwszy raz spotkałem w myśli oficjalnej Kościoła stwierdzenie, że największym zagrożeniem nadziei jest dzisiaj ludzie zadomawiają się w tym świecie i nie chcą myśleć o życiu wiecznym. Wydaje im się, że to jest, jak mówił Konstanty Ildefons Gałczyński: „za duży wiatr na ich wełnę”.

Czy należy winić za to postęp? Papież mówi, że rozwój ma być punktem wyjścia w dochodzeniu do prawdy o człowieku, a nie punktem dojścia i – najkrócej mówiąc – celem samym w sobie. Właśnie chyba owe dobra materialne, które są skutkiem postępu, tak naprawdę nas ograniczają i zamykają na inny, głębszy świat?

Nie trzeba od razu stawiać tak wyraźnego przedziału. Papież, wychodząc od myślicieli średniowiecznych, przez Kanta i złudną wiarę rewolucji francuskiej, a następnie marksizm, pokazuje, jak ludzie zaczęli odchodzić od chrześcijańskiej nadziei, otwartej na Boga. Pokazuje patologię nadziei. Kiedy człowiek uwierzy, że jego ostatecznym szczęściem jest postęp, zaczyna chorować jego nadzieja. I Ojciec Święty mówi, dlaczego tak się dzieje. Na przykład medycyna rozwiąże kiedyś szereg problemów związanych z naszym zdrowiem. Tyle tylko, że ta nadzieja akurat nie dotyka mnie, bo dzisiaj, w moim konkretnym istnieniu medycyna tego nie rozwiąże. Ciągle jest tak w dziejach ludzkich pokoleń, że gdy likwidujemy jedno cierpienie, pojawia się inne. Nigdy krzyż nie przestał być znakiem towarzyszącym ludzkości. Należy zatem, dostrzegając tę patologię, otworzyć się na autentyczne myślenie o nadziei. Postęp dokonuje się tak naprawdę w dziedzinie materialnej, w sferze rozwiązań technicznych, naukowych, medycznych itd. Natomiast w sferze moralnej każde pokolenie musi na nowo odzyskiwać siebie, swoje człowieczeństwo, na nowo szukać kryteriów prawdy, miłości, dobra. Tutaj postęp nic nie ma do zrobienia. Przecież widzimy, jak mimo postępu wielu stało się mniejszymi niż starożytni, niż ci ludzie, których spotykał Chrystus na swojej drodze. I to jest wyzwanie do otwarcia się na ostateczną nadzieję.

Papież kończy encyklikę wspomnieniem Matki Bożej jako Gwiazdy Nadziei. Patrząc z ludzkiego punktu widzenia na życie Maryi, można powiedzieć, że jedynie nadzieja pozwalała jej przetrwać to wszystko, co Ją w życiu spotkało.

Wędrując często po Ziemi Świętej, gdzie moja siostra jest karmelitanką w Betlejem, zastanawiałem się nieraz, co dla Maryi znaczyło to tajemnicze „fiat”. Przecież musiała mieć świadomość, że rozpoczyna się nowa karta w dziejach ludzkości, że Ten Oczekiwany przez wieki przyszedł, że to „marana tha”, które odzywa się teraz w Adwencie, uzyskuje spełnienie. Więc ze swoim „fiat”, ze swoją gotowością i z Jezusem pod swoim sercem idzie w świat. Potem wędruje za Synem i słyszy te niezwykłe słowa, że „moją matką i moimi braćmi są ci, którzy zachowują Słowo Boże”. Któż bardziej niż Ona zachowywał Słowo Boże? Często traktujemy to zdanie jak wyrzut w stronę Maryi, a przecież to nieprawda! To największa pochwała Maryi; kto słuchał Słowa Bożego i wiernie go strzegł, kto szedł pod krzyż i milczał jak Ona?


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...