Powiedz dziękuję

Czy umiemy okazywać wdzięczność? Po raz pierwszy obchodzimy Dzień Dziękczynienia. Komu i za co dziękują goście naszego tygodnika? Idziemy, 1 czerwca 2008



A jak tu nie być wdzięcznym Panu Bogu, za to, że urodziłem się i żyję w Tatrach. Tu bodaj łatwiej ustala się porządek rzeczy, miejsce, jakie jest człowiekowi przeznaczone. Dziś lansuje się w mediach ludzi sukcesu. Artysta rzeźbiarz powinien więc marzyć, żeby się wystawiać w Nowojorskich galeriach i sprzedawać swoje prace za miliony. A ja mam satysfakcję z tego, że moje prace przynoszą innym radość. Nie zabiegam za wszelką cenę o więcej, żeby nie zgubić tego, co mam.

Rzecz oczywista – najważniejsza jest rodzina. – Kochany tatusiu – mówią Helenka i Franciszek. O, za to Bogu dziękuję najbardziej – kochamy dzieci, ale one oddają nam tę miłość ze zwielokrotnioną siłą.

Siostra Weronika Sowulewska, kamedułka z klasztoru w Złoczewie, przewodnicząca Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce

ZA MUREM, KTÓRY NIE DZIELI


Im dłużej żyję, tym częściej Bogu dziękuję, że wybrał dla mnie drogę mniszki. Przedtem chciałam być pianistką, a zostałam adiunktem na muzykologii w warszawskiej ATK. Potem wyjechałam do Paryża – zbierać materiały do habilitacji – i tam właśnie dopadł mnie Bóg. Na Montmartre, w bazylice Sacre Cour, „zobaczyłam siebie” w klasztorze w Złoczewie, o którym zaraz po maturze dowiedziałam się w rodzinnych Suwałkach. Później przez wiele lat nie pomyślałam nawet przez chwilę, że mogę być pustelnicą. A dziś dziękuję Opatrzności, że już 20 lat żyję wraz innymi siostrami w klasztorze klauzurowym wśród pól, gdzie czuję się szczęśliwa. Moja obecna funkcja zmusza mnie czasem do wyjścia klasztoru, ale dość niechętnie go opuszczam. Oczywiście, bywają i w nim trudne chwile. Ale jak mogłybyśmy przed nimi uciekać i nie dziękować Bogu również za nie, nosząc na palcu serdecznym obrączkę, w którą wtopiony jest krzyż Zbawiciela, znak naszych zaślubin z Nim – do końca życia.

Mówią o nas czasem, że niepotrzebnie się męczymy, żyjąc w permanentnym milczeniu. A my nie jesteśmy ponuraczkami. Mamy co jakiś czas rekreację i wtedy możemy rozmawiać, a nawet się bawić. Kiedyś modliłam się w kaplicy, gdy dobiegły mnie salwy śmiechu. To nowicjuszki, bawiąc się w chowanego, czyniły taki rwetes, że kury sfruwały z grzęd, krowy ryczały, psy ujadały... Ktoś z zewnątrz mógł się dziwić, co się za tym kamedulskim murem wyrabia?

Życie klauzurowe więcej ma radości niż się wydaje. Nasza radość jest niezmienna, bo mamy pewność, że z nami jest Bóg. Jesteśmy Mu wdzięczne za nasze mnisze życie i Jego cuda. Kiedyś nie miałyśmy pieniędzy na zapłacenie rachunku za światło, ale niespodziewanie przyszedł człowiek do furty i ofiarował nam taką kwotę, jaka nam była potrzebna. Dziwimy się czasem, gdyż dobroć Boga jest większa niż nasze oczekiwania. Niemal codziennie otrzymujemy podziękowania za wymodlone przez nas potomstwo, za odzyskane zdrowie, za ocalone od rozbicia rodziny i nawrócenia. Chwała Panu za to, że klasztorny mur, za którym staramy się żyć Ewangelią, nie odgradza nas od ludzi, lecz łączy nie tylko we wspólnym przeżywaniu trosk, ale przede wszystkim w dziękczynieniu za Boże dary.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...