Przez Chrzest do Europy

Czy można i czy trzeba zastanawiać się, kiedy tak naprawdę zaczęło się działanie Opatrzności w naszych dziejach? A może lepiej zastanowić się, po co w ogóle stawiać takie pytanie? Z jednej strony: Opatrzność – Bóg, wiara – chrześcijaństwo – katolicyzm... Idziemy, 8 czerwca 2008



U wrót nowożytności


Przeciętna świadomość dziejów z początków nowożytnej Europy sprowadza się zwykle do jakiegoś mglistego pojęcia o rozpadającym się Imperium Rzymskim i walczących na jego gruzach plemionach barbarzyńskich, z których pomału zaczęły kształtować się zręby do dzisiaj istniejących narodów i państw. W pewnym momencie dołączyli do nich nasi protoplaści, wykorzystując skrzętnie sprzyjające warunki dla zorganizowania i utwierdzenia zrębów późniejszej państwowości polskiej. Czy chrześcijaństwo mogło ocalić starożytny Rzym? Albo – dlaczego go nie ocaliło? Na pewno przetrwało ono rzymskie imperium, dokładnie tak, jak opisał to Sienkiewicz w zakończeniu „Quo vadis?”. Czy jako zwycięzca, czy po prostu niezależnie? Nad tym też można się zastanawiać. Podobnie jak nad tym, czy przyśpieszyło czy złagodziło, może nawet spowolniło, ozpad imperium. Są to ważne pytania, ponieważ dotykają tajemniczej relacji tego, co nadprzyrodzone z tym, co naturalne. Mogą też pomóc zrozumieć znaczenie chrześcijaństwa w późniejszych dziejach. Bo tak się stało, że dalsze dzieje Europy i tworzenie się na gruzach rzymskiego imperium fundamentów struktur społecznych i państwowych, bardzo wyraźnie świadomie uzależniły się od chrześcijaństwa. I tutaj można pytać: dlaczego? Czego więcej oczekiwali władcy powstających nowych państw, w tym książęta Polan, od chrześcijan? Jaką mieli gwarancję, że takie wsparcie będzie w ich przypadku owocniejsze, niż stało się to udziałem Rzymu? Może nie mieli wyjścia, w pewnym sensie zasugerowani tym, co wydarzyło się u schyłku dziejów Rzymu? A może, podobnie jak niegdyś cesarza Konstantyna, urzekły ich wartości stanowiące o sile chrześcijaństwa, tak bardzo pomocne w kształtowaniu społecznego ładu? Tak czy owak i tym razem chrześcijaństwo zostało bardzo mocno zaangażowane w sprawy polityki i historii.

***

Mnisi, jako protoplaści życia konsekrowanego i ruchów religijnych, szybko stali się ważkim uzupełnieniem hierarchicznego wymiaru Kościoła, pozwalając mu utrzymać konieczną żarliwość wobec zjawiska umasowienia chrześcijaństwa. W ten sposób paradoksalnie, choć przecież w sposób zrozumiały, coraz mocniej przenikającemu struktury polityczne i społeczne chrześcijaństwu udaje się utrzymać odpowiednią jakość. Coraz liczniejsza populacja mnichów, żyjąca w klasztorach powstających w krajach, do których dotarło przesłanie Ewangelii, staje się zaczynem nowej rzeczywistości duchowej starożytnego świata. To tak jakby Pan Bóg upominał się o czystość i pierwotną gorliwość Kościoła, z małej trzódki stającego się liczną rzeszą. Owszem, Apostołowie mieli iść po krańce świata, by głosić Ewangelię i chrzcić wszystkie narody. Wielość wierzących byłaby więc punktem docelowym. A jednak, jak to próbowaliśmy pokazać wyżej, mogła być problemem. Wszak Misjonarzom-Apostołom zaczęli pomagać władcy, usprawniając ich posługę, ale za cenę „uwikłania” w politykę. Bo tak naprawdę, to władca podejmował decyzję za swych poddanych. Wiemy, że w przypadku Polski był to Mieszko. Ale, jak wiadomo, ważną rolę odegrała jego żona pochodząca z Czech. Bo ważne było, skąd przyjdzie do nas chrześcijaństwo: z Rzymu, czy z Bizancjum. O tym, że przyjdzie, Mieszko nie mógł mieć najmniejszych wątpliwości, widząc w jakim kierunku zmierzali wpływowi władcy europejscy. Jego decyzja byłaby więc polityczną kalkulacją? Jak wobec tego zapatrywać się na podejście do chrześcijaństwa naszych praojców, a jego poddanych? Jaka była ich świadomość Bożych spraw?



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...