Wrzody i amulety

To nie czytanie Biblii, modlitwa, uczestnictwo w nabożeństwie czy inne podobne im pobożne praktyki zapewniają nam błogosławieństwo. Nawet najskrupulatniej odprawiane, bez właściwej relacji z Bogiem mogą sprawić jedynie rozczarowanie. Warto, 1/2009



Na początku pozwolę sobie podziękować za sygnały, że prezentowane w poprzednich numerach „Warto” znalezione w Biblii rzeczy dziwne są jednak interesujące i pobudzają do refleksji. Świadczy to o tym, przynajmniej w moim odbiorze, że nie jest to rubryka nikomu niepotrzebna. Czy, jak zwykł mawiać mój przyjaciel, potrzebna „jak wrzód na tylnej części ciała”.

Przez długi czas myślałem, że to jego porównanie jest rzeczywiście dobre na określenie niepotrzebnych rzeczy. No bo wrzód (zresztą nie tylko niewłaściwie usytuowany) potrzebny raczej nikomu do szczęścia nie jest. Tak myślałem, bo już myślę nieco inaczej.

Zapewne, drogi czytelniku, domyślasz się o czym będzie ten tekst. Czytając Pierwszą Księgę Samuela (rozdz. 4–6) natknąłem się na dość ciekawą historię. Jej bohaterami byli Filistyńczycy. Niezbyt wieki naród, który przetrwał do dziś jedynie w nazwie (w hebrajskim „p” i „f” różniło się tylko jedną kropką umieszczoną we właściwym miejscu litery i stąd nazwa współczesnych Palestyńczyków – w rzeczywistości w większości zislamizowanych Żydow).

Otóż owi Filistyńczycy (podobnie jak ich „nazwobiorcy”) lubowali się w potyczkach z Izraelem. Podczas jednej z nich „Izrael został pobity” i, co było gorsze, „Skrzynia Boża została wzięta”. Symbol Bożej obecności i opieki nad Narodem Wybranym znalazł się we wrogich rękach.

Ten „Wielki Talizman”, który gdy pojawił się w obozie Izraela, wzbudził w Filistyńczykach popłoch, był teraz ich trofeum. Miał im gwarantować powodzenie w walce. Miał… ale zamiast tego „zaciążyła ręka Pana [na nich] i nawiedzał ich wrzodami odbytnicy”. Schorowani Filistyńczycy wysłali więc ostatecznie Skrzynię Bożą z powrotem swym wrogom. A wraz z nią złote podobizny swoich wrzodów.

To tyle ciekawej historii z jej ciekawostkami w tle. Ale najciekawsze jest w niej to, że nie jest to jedynie ciekawa historia, ale lekcja, że tak jak kiedyś, tak i dziś Bóg nie jest dostawcą amuletów.

To nie czytanie Biblii, modlitwa, uczestnictwo w nabożeństwie czy inne podobne im pobożne praktyki zapewniają nam błogosławieństwo. Nawet najskrupulatniej odprawiane, bez właściwej relacji z Bogiem mogą sprawić jedynie rozczarowanie. Warto o tym pamiętać, bo sporo się wtedy oszczędza na odlewaniu „podobizn swoich wrzodów”.

ks. Tomasz Wigłasz - duszpasterz białostocki, kapelan wojskowy



«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...