Prawda albo miłosierdzie?

W sporze o lustrację trzeba dziś stanąć po stronie prawdy i sprawiedliwości oraz potępić zło, nie potępiając jednak człowieka. Prawda i miłosierdzie nie muszą ze sobą konkurować. Pomimo politycznych gier i medialnego szaleństwa można w tym hałasie pozostać normalnym człowiekiem… Więź, 10/2006




Wśród zwolenników – umownie mówiąc – spalenia esbeckich akt są przecież nie tylko dawni komunistyczni funkcjonariusze i agenci, lecz także ludzie do tego stopnia zatroskani o to, by nie skrzywdzić choćby jednego niewinnego, że uważają, iż najlepiej w ogóle nie dotykać esbeckich papierów. Są w tej grupie także pobożni chrześcijanie, którzy uznają publiczne pranie brudów z przeszłości za poniżające i nieewangeliczne. Można się z tym poglądem nie zgadzać, trudno jednak odmówić mu motywacji moralnej.

„Ujawniacze” natomiast – w imię słusznego odkrycia prawdy i naprawienia krzywdy wyrządzonej przed laty swym dawnym kolegom z opozycji przez zdradzających ich tajnych współpracowników – lekceważą możliwe kolejne krzywdy, jakie mogą się pojawić przy otwarciu archiwów dla wszystkich. Niektórzy czynią to całkowicie świadomie, uzasadniając, że skrzywdzonych będzie niewielu, a poza tym jakieś ofiary żelaznej logiki nowej ustawy lustracyjnej być muszą, i nie ma co się tym przejmować.

Czy ten spór musi narastać? Czy nie dałoby się wypracować rozwiązań odsłaniających prawdę, a zarazem szanujących godność każdego człowieka? Łatwo powiedzieć, że niekoniecznie musimy stawać przed wyborem „prawda albo miłosierdzie”, że możliwe jest połączenie obu wartości. W praktyce z takimi postawami spotkać się jednak bardzo trudno, a jeszcze trudniej zapisać takie podejście w języku prawnym.

W wymiarze aksjologicznym mamy tu do czynienia z konfliktem wartości podobnym jak w sporze o to, co jest ważniejsze: wolność czy równość. Jak dobrze wiemy, spór ten jest nierozstrzygalny. Współczesne społeczeństwa świadome są, że trzeba się stale troszczyć o zachowywanie równowagi pomiędzy tymi wartościami, ale niejako ex definitione równowaga ta zawsze będzie chwiejna i nigdy nie da się jej ustalić ostatecznie.

Czy zatem jesteśmy skazani tylko na bezradne przyglądanie się lustracyjnym grom? Z jednej strony tak, bo przeciętny człowiek praktycznie nie ma wpływu na rzeczywistość medialno-polityczną. „Dziennik” będzie przecież nadal walczył z „Gazetą Wyborczą” i nawzajem. „Życie Warszawy” będzie starało się przypominać o swoim istnieniu kolejnymi sensacjami. „Arcana” będą nadal publikowały materiały wydobywane z archiwów przez zaprzyjaźnionych, wyraźnie motywowanych ideologicznie, historyków. Co pewien czas będą wybuchać awantury po kolejnych próbach obalenia solidarnościowych autorytetów, po których – zamiast argumentów – będziemy słyszeć epitety o „gnojkach z IPN”. Kierownictwo IPN zapewne nadal będzie zaś tolerować wybryki swoich podwładnych, świadczące nie tyle o wolności badań historycznych, ile o ich braku profesjonalizmu i uwikłaniu w politykę. PO i PiS nadal będą się zaś spierać, kto jest w tej sprawie bardziej antykomunistyczny…
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...