Sieroty świętego Stefana

W położonym w centrum Budapesztu kościele uwagę odwiedzających zwraca jeden z filarów, ozdobiony flagą narodową z herbem. Pod herbem widnieją dwa napisy, ułożone w kształt krzyża. Jeden z nich to data: 4 czerwca 1920. Drugi: mówiące wszystko słowo-zaklęcie: Trianon. Więź, 1/2007




Oficjalny dyskurs polityczny ma jednak niejaki problem z otwartym odnoszeniem się do „traumy Trianon”. Żaden z polityków głównych partii nie pokazałby się na tle mapy dawnych Węgier albo flagi Arpada z czerwono-białymi pasami. W tym należy szukać przyczyny, dla której opozycyjny Fidesz tak konsekwentnie unikał możliwości skojarzenia go z ekstremistami i dlaczego związek taki tak wytrwale sugerują mu socjaliści i liberałowie. Na wiece organizowane przez partię przybywały dziesiątki tysięcy ludzi. W skali kraju partia dysponuje w miarę stałą grupą zwolenników: dzieli się elektoratem mniej więcej po połowie ze stroną przeciwną, lewicowo-liberalną. W języku Fideszu nie odnajdziemy – rzecz jasna – Wielkich Węgier, podkreśla się natomiast obowiązki wobec Węgrów żyjących w krajach sąsiednich. Na zgromadzeniach Fideszu w czasie obu tegorocznych kampanii wyborczych (do parlamentu i samorządowej), jak i w czasie protestów organizowanych przez tę partię żelaznym punktem programu było wystąpienie gościa-reprezentanta jednej z węgierskich organizacji mniejszościowych. Ale sfera symboli też jest istotna – zawsze obok hymnu narodowego śpiewany jest hymn Seklerów.

Jedynymi partiami, które obficie korzystają z rewanżystowskich haseł i symboliki, są tworzące w wyborach koalicję: Węgierska Partia Sprawiedliwości i Życia (MIÉP) i Prawica dla Węgier (Jobbik Magyarországért). Obecnie znajdują się one jednak praktycznie w niebycie politycznym, a największym sukcesem MIÉP było wprowadzenie w 1998 roku kilku posłów do parlamentu. Niektórzy analitycy twierdzą, że część dawnych wyborców MIÉP popiera dziś Fidesz. Spośród rzeszy sympatyków tego ostatniego trudno precyzyjnie wyodrębnić i nazwać grupę mobilizowaną hasłami „sprawiedliwości dla Węgier”.

Z drugiej strony w społeczeństwie węgierskim znajdziemy i obojętnych. Przed dwoma laty zorganizowano referendum w sprawie nadania rodakom z sąsiednich krajów węgierskiego obywatelstwa i tzw. „paszportu Węgra” (węg. honlevél; nie należy mylić z uchwalonymi w 2001 roku przez parlament przywilejami dla mniejszości węgierskiej, zwanymi statustörvény, a w naszej prasie pojawiającymi się jako „karta Węgra”). Głosowanie nie przyniosło rezultatu z powodu zbyt małej frekwencji. Gorycz trapi bliżej nieokreśloną, niezupełnie marginalną, ale też na pewno nie dominującą grupę. Ludzi nieufnie nastawionych do globalizacji, często pełnych dystansu do integracji europejskiej. Zawiedzionych zobojętnieniem, które dotyczy spraw węgierskich mniejszości. Często przekonanych o tym, że Węgrami nadal ktoś żongluje w swoim własnym interesie. Czymże innym miałby być bowiem podział państwa, usankcjonowany w „dyktacie” z 1920 roku i „sprzysiężenie” w postaci Małej Ententy? Wydanie Węgier na żer komunizmu, obojętność świata wobec dramatu Węgier z 1956 roku to ciąg dalszy tragedii, która rozpoczęła się już wcześniej, wraz z odebraniem 2/3 terytorium i 60% ludności.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...