Zagadka chwalców Stalina

W fascynacji totalitaryzmem komunistycznym, podobnie zresztą, jak hitlerowskim, czai się moim zdaniem zagadka. Co więcej, podejrzewam, że lekceważenie owej zagadki przez ludzi, którzy tamtych czasów nie pamiętają – a to oni dominują w dzisiejszej debacie na ten temat – kryje się coś złowróżbnego. Więź, 2/2007




Moi rówieśnicy, kwestionujący całość dorobku życia eksstalinowców, radzą sobie z ich późniejszą przyzwoitością, a niekiedy wprost bohaterstwem, z jakim działali przeciwko komunizmowi, twierdząc, że w dalszym ciągu były to wybory koniunkturalne. Wedle tej interpretacji, byli piewcy „przodującego ustroju” zorientowali się w pewnej chwili, że wiatr historii zmieni kierunek, i dlatego zasilili szeregi opozycji. Książka Bikont i Szczęsnej, precyzyjnie rekonstruując daty moralnego przebudzenia swoich bohaterów pokazuje, że nie dokonywały się one jednocześnie, czasem znacznie wyprzedzając październikową odwilż – co tezę o notorycznym koniunkturalizmie mocno podważa. Ich późniejsze decyzje również trudno traktować jako przenikliwie ulokowane w przyszłość inwestycje, zwłaszcza że – o czym dziś łatwo zapominamy – klęska komunizmu była do końca trudna do wyobrażenia. Zbigniew Brzeziński jeszcze w wydanej w 1987 roku książce „Plan gry” nauczał, jak powinny sobie Stany Zjednoczone układać stosunki ze Związkiem Sowieckim na najbliższych 25 lat. To ostatnie zdanie przepisałem z książki najdalszego od Bikont i Szczęsnej autora, a mianowicie z „Michnikowszczyzny” Rafała A. Ziemkiewicza.

Starając się w powyższy sposób poradzić sobie ze stalinowskim epizodem w biografii uzdolnionych i szlachetnych (później) ludzi, o których opowiada książka „Lawina i kamienie”, nie myślę – nigdy dość powtarzać – relatywizować zła, za które odpowiadają. Zwłaszcza zaś nie zamierzam rozciągać tego rozumowania na ludzi, którzy władze PRL poparli później. Nie mogę wykluczyć, że wchodzi tu w grę osobista perspektywa, to znaczy że w czasach, które sam ogarniam pamięcią, sprawy wydają mi się prostsze. Chyba jednak naprawdę były prostsze: szok wywołany wojną światową odszedł w przeszłość tak bardzo, że aż przesadnie – jest uderzające, że dziś żyjemy tak, jakby sześćdziesiąt osiem lat temu nic się nie stało, jakby zaraz po 1945 roku nie było powodu sądzić, iż z tego kataklizmu kultura europejska się nie podniesie. Podejrzewam zresztą z niepokojem, że w rezultacie mieszkamy w świecie bez fundamentów, bo tamto doświadczenie nie tyle zostało przemyślane, ile zagadane opowieściami o martyrologii (skądinąd niezmyślonymi). Z zachowaniem proporcji – mam wrażenie, że także uwiedzenie stalinizmem pozostaje wyzwaniem intelektualnym, pokrywanym upraszczającymi frazesami.

***


Jerzy Sosnowski - ur. 1962. Pisarz, eseista, historyk literatury, dziennikarz radiowej Trójki, felietonista „Więzi”, wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Wydał m.in. „Śmierć czarownicy”, „Szkice o literaturze i wątpieniu”, „Ach” oraz powieści: „Apokryf Agłai”, „Wielościan”, „Prąd zatokowy”, „Tak to ten”. Mieszka w Warszawie.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...