Tu nie skansen

Zero-85 to kierunkowy do Białegostoku. Ale nie tylko. Zero-85 to także nazwa hard core'owej kapeli z tego miasta. Występuje w różnych miejscach Polski, ale wielu z tych, którzy przychodzą jej posłuchać, nie w pełni może docenić teksty utworów. Są po białorusku, a zespół gra „w składzie półtora Białorusina i dwa i pół Polaka”. Więź, 4/2007




O CZARNOBYLU ZROZUMIAŁ KAŻDY

Tło polityczne towarzyszyło też rozwojowi współczesnej muzyki mniejszości ukraińskiej. Pierwsza fala zespołów, które zrywały z tradycyjną, ludową formą i próbowały wnosić coś własnego, pojawiła się już na początku lat osiemdziesiątych. „Tworząc ten ruch muzyczny korzystaliśmy z karnawału wolności, który trwał w Polsce – wspomina Nakonieczny. Mieliśmy też przekonanie, że wobec zsowietyzowania kultury na Ukrainie to na nas, na diasporze, spoczęła misja ratowania kultury ukraińskiej. I tak poniekąd było. Zresztą nasze działania miały pewien rezonans za wschodnią granicą”.

Pojawiły się zespoły takie jak: Osełedec z Elbląga grający punk rock, Orden z Wrocławia (pop rock z elementami jazzu), hard core'owa Groza z Legnicy. Do drugiej fali, z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, należały grające ostry rock lub punk: Powija i Naslidky Akcji Wisła, , a także Free Contact z Gdańska, w którym grał zresztą obecny prezes Związku Ukraińców w Polsce, Piotr Tyma. Ważną postacią lat osiemdziesiątych był Roman Hawran – twórca poezji śpiewanej w „wydaniu bojowym” (stąd zwany „ukraińskim Kaczmarskim”). Jego sposób śpiewania budził niemałe poruszenie wśród Ukraińców; Hawran koncertował zresztą także na samej Ukrainie.

Motywacją dla twórców nowoczesnej muzyki ukraińskiej nie była jednak tylko potrzeba pokazania czegoś nowego samym Ukraińcom. „Zawsze są jednostki, które chcą się zaprezentować w szerszym kontekście, które chcą się wybić poza getto – bo to jest jednak, umówmy się, getto – mówi Nakonieczny. – To oczywiście pozostawało dość niszowe, ale pamiętam koncert Osełedca, który zorganizowaliśmy w ramach festiwalu Smyczkonalia. Grali razem ze znanymi, polskimi kapelami – Dezerterem, Deuterem. Oczywiście większość nie rozumiała słów, choć pieśń o Czarnobylu zrozumiał każdy. Publiczność była wtedy bardzo otwarta. Dla nas, Ukraińców, to było budujące. Pokazywało nowe oblicze kultury, Polakom w ogóle nieznanej, a jak znanej, to kojarzonej z mordami na Wołyniu, z piętnem rezuna. A tu pojawia się zespół grający punk po ukraińsku, pochodzący na dodatek z Elbląga”.

Dosyć podobnie o własnym, współczesnym doświadczeniu nieco szerszego prezentowania kultury kaszubskiej mówi Marcin Popek z Chëczy. Nie wszyscy członkowie zespołu są Kaszubami z dziada pradziada, nie wszyscy nawet mówią po kaszubsku. „Ale mieszkamy tu, podoba nam się ta odrębność, chcemy, żeby jak najwięcej ludzi w Polsce i na świecie miało świadomość istnienia takiej nacji”.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...