Nowa wyobraźnia dialogu

Dialog – słowo ongiś bardzo modne, dziś mocno zużyte; dla jednych to istotna postawa człowieka wierzącego, dla innych synonim wyprzedawania kluczowych treści wiary, braku krytycyzmu, naiwności, utraty tożsamości, a czasami wręcz zdrady… Więź, styczeń 2008




Dialog bywa także źródłem napięć. To naturalne, między ludźmi są bowiem różnice. Napięcia mogą (jeśli się ich nie umie odpowiednio przezwyciężać albo jeśli się je świadomie podsyca) prowadzić do konfliktów. Dalej spirala może się nakręcać jeszcze bardziej: konflikty mogą przeradzać się w podziały, podziały mogą owocować rozłamami, mogą też prowadzić do wojen. Jak więc zachowywać się wobec tych nieuchronnych napięć? Można tę spiralę dalej nakręcać, ale można też zabiegać o to, abyśmy nie przechodzili na jej kolejny poziom czy wręcz kolejną pętlę.

Jesteśmy przekonani, że w dzisiejszym świecie coraz pilniejszym powołaniem katolików jest głęboko rozumiany dialog, leczenie ran, zażegnywanie konfliktów, niedopuszczanie do dalszego rozkręcania spirali napięć. Im więcej w świecie pluralizmu – tym bardziej trzeba dialogu. Tak widziany dialog to urzeczywistnianie kluczowego zadania Kościoła – dążenie do tego, aby Kościół w widzialny sposób coraz bardziej czytelnie był sakramentem […] jedności całego rodzaju ludzkiego (jak czytamy już w pierwszym punkcie Konstytucji dogmatycznej o Kościele II Soboru Watykańskiego). Chrześcijaństwo – jak wielokrotnie przypominał już Benedykt XVI – nie jest ani ideologią, ani systemem etycznym, ale poszukiwaniem człowieka przez samego Boga, czego Kościół jest jedynie i aż instrumentem.

Przyszłością Kościoła jest więc w naszym przekonaniu model interpretujący i interakcyjny, którego celem nie jest ani budowanie murów, ani naiwne ich niezauważanie, lecz – raz jeszcze kard. Poupard – rozpoznawanie wystających z murów kamieni, o które można się zaczepić. Mury różnic rodzących podziały istnieją i ich negowanie jest brakiem realizmu. Gdy jednak lepiej się im przyjrzeć, okaże się, że są to częściej różnice interpretacyjne niż faktyczne. Dobrym tego przykładem jest choćby zbliżenie w dialogu katolicko-prawosławnym na temat Filioque czy podobne zbliżenie z Kościołami tradycji protestanckiej dotyczące nauki o usprawiedliwieniu. Być może gdyby niegdyś zbyt szybko nie zaprzestano dialogu, nie byłoby ani tego, co się określa mianem schizmy wschodniej, ani skutkującej trwałymi podziałami reformacji.

Ostatecznie celem Kościoła musi być głoszenie królestwa Bożego, które nadchodzi, a nie obrona samego siebie. A nie da się głosić bez rozmowy lub – jak to się zwykło mówić – dialogu. Może dlatego tak często defensywa zajmuje miejsce proklamacji.


CORAZ NIŻSZE MURY…


Dialog nie zlikwiduje zupełnie murów pomiędzy ludźmi. Może jednak doprowadzać do tego, żeby ludzie się różnili, ale nie odgradzali się od siebie; żeby różnice między ludźmi różnych wyznań, religii, kultur i narodów, a także różnych nurtów w łonie tego samego katolickiego Kościoła, stawały się dla nich raczej wzbogaceniem niż zagrożeniem. Dzięki dialogowi można też stopniowo rozbierać mury istniejące: nie gwałtownie burzyć, by zaanektować cudze terytorium intelektu i ducha, lecz cegiełka po cegiełce obniżać ich poziom, aby można było sobie podać rękę w geście szacunku do Innego.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...