Uzgodnić pryncypia?

Rozmawiałem z wiceprezydentem Towarzystwa Maxa Plancka o tym, jak przezwyciężano opór społeczeństwa niemieckiego przed żywnością modyfikowaną genetycznie. Przez 10 lat ukazywały się artykuły popularnonaukowe, wystąpienia w telewizji, tłumaczące istotę rzeczy, trwała edukacja. I to przyniosło rezultaty. Więź 4-5/2008



Sam na poziomie wiary uważam, że bez Stworzyciela Wszechświata jako Pierwszej Praprzyczyny nie zaistniałyby warunki, aby powstało życie na naszej planecie. Podobnie nie widzę konfliktu między tak pojmowaną wiarą a teorią ewolucji ogłoszoną przez Darwina. Teoria ewolucji, która pewnie jako jedyna teoria z zakresu biologii przetrwała próbę czasu, mówi nam, że wszyscy wywodzimy się z prakomórki, nie mówi jednak, jak powstała prakomórka. Teoria Darwina polega na zaproponowaniu mechanizmu, zgodnie z którym poprzez mutacje i reprodukcje tworzą się zróżnicowane organizmy, które poddawane są selekcji dokonywanej przez otoczenie. Teoria ewolucji nie ma więc początku i nie ma końca. Niektórzy uczeni próbują dorobić początek. Jako biolog molekularny i zarazem człowiek wierzący nie czuję takiej potrzeby i nie widzę tu konfliktu.

Na płaszczyźnie naukowej postępuję zgodnie z procedurami naukowymi – cały czas wątpię i poprzez wątpliwości dochodzę do kolejnych hipotez. Na płaszczyźnie wiary przyjmuję, że życie na naszej planecie powstało w wyniku stworzenia przez Stworzyciela Wszechświata odpowiednich warunków. I wobec tego nie ma dyskusji o klonowaniu człowieka, karze śmierci, eutanazji...

– Ale czy w takim zupełnym rozdzieleniu tych płaszczyzn nie ma niebezpieczeństwa polegającego na tym, że w badaniu naukowym przystaniemy na to, co wedle wiary jest niedopuszczalne? Że uczony stanie się jakąś dwoistą istotą, jak dr Jekyll i pan Hyde?

– Nie, ponieważ badacz nie ma zupełnie wolnej ręki w tym, co robi. Nawet jeśli zamknie oczy na hamulce płynące z wiary, jeśli oddali się od tej płaszczyzny, ograniczają go czynniki zewnętrzne. Kilkanaście lat temu było oczywiste, że żadne dobre czasopismo naukowe nie przyjmie pracy związanej z manipulacją ludzkimi komórkami rozrodczymi. Z czasem to się rozmyło.

– No właśnie, normy – do jakiegoś momentu niewzruszone – się relatywizują. Nie tylko w nauce.

– Od czasu do czasu uczeni spostrzegają check point – następuje przebłysk wątpliwości, czy to już nie jest granica, której przekroczyć nie wolno.

– Ta granica zawsze się jednak przesuwa...

– Tak. Z różnych przyczyn, niekiedy mało szlachetnych – na badania mechanizmów życia idą ogromne pieniądze...

– Rozumiem, że dzisiaj granicą jest manipulowanie komórkami rozrodczymi. Czy ona powinna być ostatecznie nieprzekraczalna?

– Moim zdaniem, nie powinniśmy jej przekraczać. I ze względów zasadniczych, o których mówiłem i dlatego, że robiąc eksperymenty z komórkami rozrodczymi dla przewidywanych korzyści terapeutycznych możemy torować drogę tym, którzy zechcą ich wyniki wykorzystać przeciw ludziom.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...