W cieniu śmierci i zła

Podarować swoją historię filmowi, oznaczało znowu ją przywoływać i przeżywać. Chociaż to bolesne, to dla człowieka w żałobie naturalne i paradoksalnie życiodajne – pozwala mu jeszcze przez chwilę być ze swoim ukochanym zmarłym. Więź, 4/2009



Ksiądz

Myślę, że go zmienił. Pozwolił mu zobaczyć człowieka w całej jego złożoności, która gubi się w suchych, dychotomicznych paragrafach prawnych. W ogóle Lektor Bernharda Schlinka to wstrząsająca lektura, dotykająca „wciąż niedokończonych niemieckich zapasów z własną przeszłością” – jak określił to Adam Krzemiński. Dramat nie ma końca, bo wciąż żyją sprawcy i ofiary, a ich potomkowie nadal nie znajdują się w kręgu głównej zbrodni XX wieku.

Ekranizacja powieści powiodła się, ten znakomity film zrealizowano w konwencji zimnego melodramatu, co nie jest zarzutem, bo dobre kino gatunkowe robić najtrudniej. Przyznam się jednak, że nie bardzo interesują mnie rozliczenia niemieckie, o wiele ciekawsze tak w powieści, jak i w filmie jest ukazanie siły zła. Możemy powiedzieć za Hannah Arendt, że Lektor to właśnie rzecz o banalności zła, któremu ulec może każdy.

Film składa się z trzech aktów. Pierwszy to namiętny związek piętnastoletniego Michaela ze starszą kobietą, o której nie wie nic, poza tym, że zatroszczyła się o niego, kiedy wymiotował na ulicy i że pracuje jako konduktorka w tramwaju. Chłopak przeżywa dzięki Hannie inicjację seksualną, ich romans jest niezwykle intensywny, chwilami może nawet nieco perwersyjny.

Drugi akt to proces strażniczek z Auschwitz, który obserwuje Michael – teraz już student prawa. Wśród oskarżonych rozpoznaje swoją byłą kochankę. Przeżywa szok i ta trauma towarzyszyć mu będzie przez lata. Trzeci akt rozgrywa się współcześnie, kiedy to dojrzały życiowo Michael, wzięty adwokat, próbuje rozliczyć się ze swojego życia. Skrzywdzony przez Hannę, mimo to czuje potrzebę, aby jej pomóc.

Kobieta

Michael czuje potrzebę, żeby pomóc Hannie, a ja czuje potrzebę, żeby jej współczuć. Wyznać Ci jednak muszę, Andrzeju, że tej potrzebie towarzyszy pewien niepokój: czy moje współczucie oprawcy z Oświęcimia nie uderza w ofiary, które tam ginęły i cierpiały…

Ksiądz

Sam nie wiem, czy współczuję Hannie, raczej staram się pojąć jej postępowanie w czasie wojny, ale nie przychodzi mi to łatwo, bo trudno pogodzić się z faktem, że zwykły człowiek nagle zamienił się w bestię. Próbuję zrozumieć jej życie po wojnie. I tu jest mi bliższa, coś w jej duszy drgnęło, a jeśli pozostały w niej ślady człowieczeństwa, to oznacza, że będzie żyła z niekończącymi się wyrzutami sumienia i nie uda się ich zagłuszyć aż do tragicznego końca. Współczuję natomiast Michaelowi, który został przez Hannę skrzywdzony, choć z pewnością ona tego nie chciała.

W Korzeniach totalitaryzmu Hannah Arendt napisała, że wraz z nazizmem „pojawiło się zło radykalne, którego wcześniej nie znaliśmy”. I pisze dalej: „Piekło ucieleśniały udoskonalone przez nazistów typy obozów, w których całe życie było dokładnie i systematycznie zorganizowane z myślą o jak najdotkliwszej udręce”.

Obozy koncentracyjne wyglądają jak „inna planeta”, bo oto świat zobaczył wreszcie jak wygląda zło w „czystej” postaci. W czasie procesu zbrodniarza wojennego, Adolfa Eichmanna, Arendt obserwowała dokładnie oskarżonego. Była zaskoczona przede wszystkim jego niepokojącą normalnością. „Normalność owa – konkludowała Arendt – była dużo bardziej przerażająca niż wszystkie potworności wzięte razem”.

Hanna Schmitz była zwykłą kobietą, która trafiła do SS, bo szukała pracy. Ukrywała swój analfabetyzm, to był jej wielki kompleks. Gdyby ujawniła prawdę o tej swojej słabości podczas procesu, nie dostałaby dożywocia, jako analfabetka nie mogła przecież pisać obozowych sprawozdań. Chciała poznawać wielką literaturę, dlatego wybrane więźniarki codziennie czytały jej kolejne powieści, w ten sposób uratowały swoje życie. Po wojnie jej lektorem stał się Michael.





«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...