Polska i Ukraina: co po miesiącu miodowym?

Przez długi czas Polska i Ukraina, odkrywszy się nawzajem niby to na nowo, cieszyły się harmonią wzajemnej bliskości i widziały w sobie nawzajem raczej wykreowane w wyobraźni postacie niż swoje prawdziwe oblicza. Dzisiaj różowe okulary spadły i stało się jasne, że miesiąc miodowy dobiegł końca. Więź, 10/2009



Spośród wygłoszonych wtedy kazań chciałbym przywołać słowa przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, abp. Józefa Michalika:

Czy można pisać historię narodów nienawiścią, kłamstwem i śmiercią? Można, niestety, można, i byłaby to cywilizacja śmierci, której nie możemy, nie godzi się zaakceptować! Przecież taka podstawa zawsze woła o pomstę do Boga. Rozlana krew domaga się krwi, przemoc woła o przemoc, a kłamstwo próbuje się uzasadnić kolejnym kłamstwem. Czy nie piękniejszą rzeczą jest przerwać złe słowa i złe myśli, przebaczyć i zacząć na nowo? Miłość jest zawsze piękniejszą i bardziej twórczą perspektywą od nienawiści.

Oddzielnie należy wspomnieć Transgraniczne Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa, które w tym roku organizowane były już po raz szósty, pod koniec sierpnia, dzięki staraniom obu Kościołów i organizacji świeckich, na granicy polsko-ukraińskiej[2]. Stanowią one wspaniałą przestrzeń dla spotkań młodzieży i wszystkich ludzi dobrej woli.

Trudno przywołać wszystkie inicjatywy świeckich organizacji, które odbyły się przy bezpośrednim wsparciu Kościołów i organizacji religijnych. Dla zilustrowania tego zjawiska przywołam tylko ekumeniczne polsko-żydowsko-ukraińskie seminarium „Kowczeh”, organizowane już po raz czwarty wspólnie przez Ogólnoukraińskie Centrum Badań nad Holokaustem „Tkuma”, Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej i Ukraiński Uniwersytet Katolicki. Seminarium odbywa się Ławrze Uniwskiej, w której podczas drugiej wojny światowej duchowieństwo greckokatolickie i studenci seminarium duchownego, z inicjatywy metropolity Andrzeja Szeptyckiego i jego brata archimandryty Klemensa Szeptyckiego, ratowali żydowskie dzieci oraz nieśli pomoc dzieciom polskim i ukraińskim.
.
Przywołanych w tym tekście przykładów jest wystarczająco dużo, aby zilustrować, jakim świętem pokoju i pojednania mogą stać się akcje społecznie, jeśli zostaną uszlachetnione przez Kościoły chrześcijańskim duchem. Nigdy nie jest zbyt późno, aby dołożyć do tego starań, otrzymane zaś rezultaty zawsze zjawiają się we właściwym czasie i są nieocenione. Niech będą więc błogosławione wszystkie porywy duszy, które wzywają tylu dobrych ludzi do przywracania pokoju.

Diabelski wirus nieufności

Wydaje się, że nie funkcjonuje w historii kultury mit bardziej aktualny niż mit o Syzyfie. Osiągnięcie każdego duchowego szczytu zawsze niesie ze sobą zapowiedź upadku. Nowe trudności wyrastają nie tylko wokół naszych Kościołów, ale także w nich samych. Nie czuję się psychicznie gotowy na to, by w dziennikarskim stylu wymieniać przypadki nowych nieporozumień. Może to naiwne, ale wolę przemilczeć przykre fakty, dając im tym samym możliwość rozpłynięcia się w morzu innych życiowych turbulencji. Należy jednak mówić o kanałach, którymi nowe konflikty mogą zatruwać ludzkie dusze.

Przede wszystkim – co dotyczy samych Kościołów. Lekarz także może paść ofiarą wirusa. Przyczyną większości nieporozumień w historii Kościoła rzymskokatolickiego i Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej w Polsce i na Ukrainie było posłuchanie diabła, który od początku historii kusi całą ludzkość do tego, aby wzajemna nieufność rodziła chybione interpretacje zachowań drugiej strony. To zaś prowadzi do obrazy, a ta z kolei do dyktowanej ambicją i dumą reakcji na prawdziwą czy wymyśloną krzywdę. Czasem aż dziw bierze, jak podatni na kuszenie szatana są ci, którzy zostali powołani przez Pana do tłumaczenia wiernym złego wpływu konfliktów.

Podstawą opisanej wyżej prawidłowości są różne oczekiwania obu Kościołów wobec swoich eklezjalnych partnerów. Każda ze stron, świadomie czy nieświadomie, stwarza w swojej głowie oczekiwany model zachowania drugiej. Odstępstwa od tego modelu na naszą korzyść, nawet jeżeli początkowo wywołują miłe zadziwienie, szybko zaczyniają być postrzegane jako należne. Natomiast odstawanie od tego modelu na naszą niekorzyść, odbieramy jako dowód złej woli. Nie bez przyczyny istnieje zasada: jeżeli ludzie nie znają prawdziwych motywów waszego zachowania, to prawie zawsze będą je sobie tłumaczyć w najgorszy z możliwych sposobów.




[2] Zob. obok reportaż Ewy Karabin Na granicy.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...