Cud albo kaprys Boga

Pozorny chłód tego filmu niezwykle mocno i skutecznie uruchomił we mnie emocje, a po ostatniej scenie dosłownie zaniemówiłem. Najpierw jednak fakty, a nie emocje: zgodnie z tytułem akcja Lourdes rozgrywa się wśród pielgrzymów słynnego sanktuarium. Więź, 1/2010



Ksiądz
Odnajduję w tych słowach ból i gorycz. I jeszcze bardziej podziwiam Jessikę Hausner, że realizując Lourdes, potrafiła stanąć ponad swoimi rozczarowaniami i podarowała nam wielki film, także pod względem artystycznym. Jest to obraz o bólu, samotności, nadziei, o poszukiwaniu sensu życia, które wydaje się bezsensowne, o inności, a także o ludzkiej małości i zazdrości. Tak, ten film jest także okrutny. Przypomnij sobie scenę uzdrowienia dziewczyny na wózku inwalidzkim, z którą praktycznie nie ma kontaktu, i radość jej matki. Następnego dnia wszystko się cofnęło, zastygła twarz matki wyraża bezradność, a może i bunt przeciwko Bogu.

Dawno nie widziałem w kinie dzieła, którego twórca potrafiłby w tak subtelny sposób dotrzeć do zakamarków ludzkiego wnętrza, także tych mrocznych.

Kobieta
Wielkość i małość spotykająca się w każdym z bohaterów czyni ich wiarygodnymi i bardzo ludzkimi. Ciekawe, ze tam w Lourdes ta małość budzi bardziej współczucie niż potrzebę krytyki. Być może również i na tym polega szczególna tajemnica tego miejsca.

Ksiądz
Jessica Hausner sugeruje, że największym cudem, jaki może się zdarzyć, jest miłość. Wspomniałaś już o młodym mężczyźnie, który wzbudza zainteresowanie Christine. Nie wiem, czy zgodzisz się ze mną, Kasiu, ale to właśnie przez niego młoda kobieta przybliżyła się do Boga. Wiem, że mówię teraz trochę jak towarzyszący pątnikom w filmie ksiądz, skądinąd postać sympatyczna. Szkoda jednak, że w tak zrutynizowany i beznamiętny sposób powtarza słuszne formułki teologiczne. Mówi, że Bóg czyni cuda, trzeba tylko otworzyć serca na jego łaskę, należy zatem modlić się raczej o uzdrowienie duszy, a nie ciała. W Lourdes takie słowa brzmią jak banały! Nawet modlitwa „Panie, ulecz tę kobietę. Ulecz jej duszę. A jeśli tego pragniesz, ulecz ciało” – brzmi nieszczerze, bo większość oczekuje cudu fizycznego, a nie duchowego. Wiara przybyłych do Lourdes po uzdrowienie jest niejako uzależniona od tego, co zrobi Bóg. A przecież Chrystus zawsze powtarzał: „Twoja wiara cię uzdrowiła”.

Powiedziałaś, Kasiu, że Christine jest słabej wiary. A może po prostu jest niewierząca, tego też w pełni nie wiemy. I dopiero spotkanie z drugim człowiekiem zmienia ją. Bo do Boga dochodzimy przez drugiego człowieka. A tam, w Lourdes, „łatwiej” go spotkać. Cud fizycznego uzdrowienia staje się w tym momencie wtórny. I ten finałowy taniec… Dobrze, dobrze, nic więcej nie zdradzę.

Kobieta
Nie zgadzam się z Tobą, Andrzeju! Cud fizycznego uzdrowienia jest tutaj bardzo ważny. Bez niego osoba, której się zdarzył, nie odważyłaby się na jeszcze nieśmiałe, ale ważne dla siebie wyjścia do świata i ludzi. Cud uzdrowienia wiele mówi również o samym Bogu, obdarzającym nim osobę, która po ludzku rzecz biorąc, na cud niespecjalnie zasługuje. Bo z cudem jest jak z miłością – jest darem, który nie zależy od naszych dobrych uczynków i starań. Okazuje się jednak, że dla wielu prawda ta jest trudna do przyjęcia, wręcz bulwersująca.

Ksiądz
Jednak masz rację. Cud fizycznego uzdrowienia jest ważny, bo człowiek to dusza i ciało. Pamiętasz zapewne drugi opis stworzenia człowieka: „Tchnął w jego nozdrza tchnienie życia”. Nie ma więc uzdrowienia „fizycznego” bez „duchowego”, aczkolwiek przyznaję, że to pierwsze może prowadzić do drugiego. Jeśli nie potwierdzi się cud uzdrowienia fizycznego, cierpienie duchowe może stać się większe niż do tej pory. Dramat się pogłębi. Może tak być, ale tego nie wiemy… Reżyserka nie stawia kropki nad i.

Mówisz Kasiu, że Bóg może uzdrowić człowieka, który na to nie zasługuje. Zostawmy Bogu ocenę, kto zasługuje, kto nie. Bo niby dlaczego agnostyk bądź niewierzący nie mógłby zostać uzdrowiony? Jessica Hausner we wstrząsającym finale filmu wszystko kwestionuje, co nie znaczy, że neguje możliwość cudu. Myślę, że jest pełna wątpliwości i wahań. Ona „nie wie” i potrafiła przejmująco swoją „niewiedzą” podzielić się z nami. Tylko, czy my wiemy? Wierzymy, ale nie jest to łatwa wiara.




„Lourdes” – scen. i reż: Jessica Hausner; zdj.: Martin Gschlacht; muz.: Daniel Iribarren; występ.: Sylvie Testud (Christine), Léa Seydoux (Maria), Bruno Todeschini (Kuno), Elina Löwensohn (Cécile) i inni, Austria/Francja/Niemcy, 2009; 96 min.; dystrybucja: Gutek Film.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...