Tylko miłość i prosta ufność

Życie duchowe 62/2010 Życie duchowe 62/2010

Nie chcę analizować i badać mojej obecnej niechęci do treści duchowych. Być może jest to efekt przesytu czy znużenia tymi treściami i bardzo schematycznym, a nawet niekiedy drętwym sposobem ich przekazu... Być może to lenistwo duchowe lub pierwsze objawy starości...

Z biegiem czasu coraz bardziej odkrywam, że moja modlitwa jest zmaganiem, wysiłkiem wiary i próbą zaufania. Przez wiele lat sięgałem po różne formy modlitwy: medytację, rozważania, różaniec. Gdzieś w sercu rozwijało się jednak pragnienie czegoś bardzo prostego, modlitwy obecności, trwania przed Bogiem bez zbędnych słów, myśli, obrazów, porównań i odniesień.

1. Kilka lat temu zauważyłem, że owo pragnienie prostoty i ciszy zaowocowało swoistą niechęcią do prawie wszelkich treści duchowych. Kazania, których słuchałem podczas niedzielnych Mszy świętych, książki czy artykuły, które czytałem z racji zawodowych, wydawały mi się przegadane, zbyt teoretyczne czy nazbyt ogólne, takie „na ludzką miarę”. Prawie każda z duchowych treści, z którymi się spotykałem i spotykam, wydaje mi się zbyt mocno oparta na rozmyślaniach – wyobrażeniach ludzkiego umysłu, a zbyt mało na prawdziwym i głębokim doświadczeniu Boga.

Już w latach osiemdziesiątych, kiedy najpierw zacząłem interesować się, a później studiować teologię, najbardziej pociągała mnie teologia apofatyczna, nazywana też teologią negatywną (gr. apofatikos – „przeczący”). Nawiązywali do niej wielcy Ojcowie Kościoła: Klemens Aleksandryjski, Pseudo-Dionizy Areopagita, Bazyli Wielki, Grzegorz z Nyssy, Grzegorz z Nazjanzu, Symeon Nowy Teolog. Założenia tej teologii, mówiąc najprościej, można sprowadzić do kilku prawd: po pierwsze, o Bogu, który dla ludzkiego rozumu pozostaje niezbadaną tajemnicą, nieskończenie więcej nie wiemy niż wiemy; po drugie, to, co wiemy o Bogu, to to, jaki Bóg nie jest; po trzecie, to, co o Bogu mówimy, to pewne symbole, obrazy i abstrakcyjne pojęcia zrozumiałe dla naszych umysłów, lecz zupełnie nieadekwatne do opisu tajemnicy natury Boga. Według słów św. Grzegorza z Nazjanzu: „Boga wypowiedzieć jest rzeczą niemożliwą, ale rozumem Go pojąć – jeszcze bardziej niemożliwą”.

Nie chcę analizować i badać mojej obecnej niechęci do treści duchowych. Być może jest to efekt przesytu czy znużenia tymi treściami i bardzo schematycznym, a nawet niekiedy drętwym sposobem ich przekazu... Być może to lenistwo duchowe lub pierwsze objawy starości... Jednak mimo tej niechęci moja wrażliwość dostrzega ślady Boga w niektórych pozornie tylko zaskakujących miejscach; tam, gdzie na ogół tych treści się nie szuka. U mnie tym obszarem stał się film, którym od kilku lat intensywnie się interesuję, oraz piękno przyrody.

2. Spośród wielu form modlitwy, które kiedyś praktykowałem, została mi głównie Modlitwa Jezusowa. Uważam ją za najbardziej prostą i uniwersalną. Modlę się nią bez zbędnych słów i myśli. Pozwala mi ona trwać przed Bogiem, być w Jego obecności w niemal dowolnej chwili dnia. Modlę się, jadąc w tramwaju, idąc do pracy, pracując i wracając z pracy. Nieraz łączę tę modlitwę z adoracją Najświętszego Sakramentu. Mieszkam blisko Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, więc czasami jeżdżę tam z żoną na adorację. Robimy to jednak coraz rzadziej, z uwagi na grupy prowadzące w Łagiewnikach nocne adoracje. My pragniemy w ciszy i spokoju klęczeć u stóp Pana, zorganizowane grupy mają zupełnie inne potrzeby. Od kilku lat z żoną uprawiamy sport zwany nordic walking. To długie wyprawy marszowe, na które najczęściej wyjeżdżamy do Puszczy Niepołomickiej lub Lasku Wolskiego. Doświadczyłem, że staje się to dla mnie nie tylko okazją do wypoczynku. Czas ten daje mi także wspaniałe warunki do praktykowania Modlitwy Jezusowej. W czasie modlitwy rozmawiam z Bogiem o tym, co dla mnie w życiu trudne.

Dostrzegam, że odpowiedź Boga na moją modlitwę jest zawsze bardzo konkretna i objawia się w małych, nieraz pozornie błahych sprawach. Często zakres tej odpowiedzi bardzo zależy od mojej wiary, która przekłada się na dwie sprawy. Pierwsza z nich to żarliwość i intensywność modlitwy – uwaga skierowana ku Bogu, natarczywość błagania i prośby, intensywność dziękczynienia, podjęcie postu. Druga to przełamanie barier wewnętrznych – lenistwa, nieśmiałości, strachu przed tym, co nieznane, zbytniej troski o siebie czy opinie innych o mnie, przełamywanie egoizmu i wygodnictwa, rezygnowanie z obwiniania innych.

Jeśli moja wiara w tych dwóch aspektach postępuje do przodu, widzę wtedy owoce modlitwy, choć często pojawiają się one w nieoczekiwany sposób, w zupełnie nieprzewidzianych miejscach. Gdy wiara słabnie, a przychodzące trudności załamują mnie, owoce tej mało intensywnej modlitwy z osłabioną wiarą są bardzo mizerne. Wówczas jakbym słyszał głos Boga: „Tylko na tyle pozwoliłeś Mi działać”. Po tym doświadczeniu próbuję kolejny raz, starając się więcej wierzyć i bardziej pokonywać siebie.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...