Gdzie wtedy byłeś?

W drodze 3/2010 W drodze 3/2010

Wydaje się, że ten, kto pyta, gdzie jest Bóg, kiedy dzieją się rzeczy straszne, nie ma w sobie ani miłości do Boga, ani bojaźni Bożej. Jest to przecież rodzaj pytania retorycznego, za którym kryje się fałszywe przypuszczenie, że Boga albo w ogóle nie ma, albo jest bezduszny lub zbyt słaby, żeby nas obronić przed złem.

Wydaje się, że ten, kto pyta, gdzie jest Bóg, kiedy dzieją się rzeczy straszne, nie ma w sobie ani jednego, ani drugiego, ani miłości do Boga, ani bojaźni Bożej. Jest to przecież rodzaj pytania retorycznego, za którym kryje się fałszywe przypuszczenie, że Boga albo w ogóle nie ma, albo jest bezduszny lub zbyt słaby, żeby nas obronić przed złem. To prawda, że w ustach niektórych ludzi pytanie to pojawia się tylko jako emocjonalny wykrzyknik, który nie niszczy religijnego oddania Panu Bogu. Jednak nawet jako emocjonalny wykrzyknik, pytanie takie wprowadza pewien zamęt w naszych relacjach z Bogiem. Dlatego starajmy się takich pytań radykalnie unikać. Granicą, której nawet w sytuacjach najtrudniejszych starajmy się nigdy nie przekraczać, niech będzie dla nas modlitwa naszego ukrzyżowanego Pana: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46). On się skarżył, ale nie oskarżał.

Bóg jest wszędzie, ale gdzie my jesteśmy?

Głęboko napisała kiedyś Kazimiera Iłłakowiczówna w wierszu pt. Bóg jest wszędzie:

Bóg jest w sędzi, który sądzi krzywo,
i w świadku, co przysięga na prawdę fałszywie,
nie może nie być. (…)
jeśli w Żydzie, zamęczonym niewinnie przez Niemców,
to także w Niemcach tych?

Naszym zwątpieniem w tę prawdę, że kochający nas Bóg jest wszędzie, nie unieważnimy jej, wprowadzimy tylko rozgoryczenie do naszych serc i zaniedbamy zrobienia czegoś, co w obliczu zła moglibyśmy zrobić. Słowem, zamiast pytać: „Gdzie jest Bóg, kiedy takie zło się dzieje?”, pytajmy raczej: „Czy ja wobec tego zła jestem tam, gdzie powinienem być? Czy my staramy się o to, żeby to zło, którego odsunąć nie możemy, przynajmniej odrobinę zmniejszyć?”.

Kiedy ogłoszono stan wojenny i zakazano wszelkich zgromadzeń, zgłosiła się do naszego klasztoru grupa rodziców dzieci autystycznych z prośbą, czy nie mogliby u nas kontynuować swoich zwyczajnych spotkań. Jedna z matek powiedziała mi wtedy coś bardzo mądrego: „Nie trzeba się dziwić, że w pierwszym odruchu rodzice pytają: Dlaczego właśnie nam się takie dziecko urodziło? Pojawienie się tego rodzaju pytań jest poniekąd czymś zrozumiałym i być może wszyscy rodzice dziecka upośledzonego przez etap takich pytań muszą przejść. Ale są to pytania egocentryczne i trzeba je w końcu odsunąć. Pytanie naprawdę istotne jest zupełnie inne: Jak my mamy się zachować? Co mamy zrobić, aby nasze dziecko przyjąć jak najlepiej, z prawdziwą miłością, aby dać mu jak najwięcej, ażeby jego życie było piękne? Co mamy zrobić, aby przyjąć nasze dziecko nie jako dopust Boży, ale jako dar Boży?”.

Nieraz nawet sytuację skrajnie nieludzką można odrobinę uczłowieczyć. Podczas procesu norymberskiego jeden ze świadków zabijania Żydów w Babim Jarze opowiedział wstrząsającą historię o dziadkach, którzy, czekając na rozstrzelanie, zabawiali swojego rocznego wnuczka, a udało im się to tak skutecznie, że oszczędzili mu zupełnie doświadczenia grozy zbliżającej się śmierci.

Przecież to jasne, że nie Pan Bóg tak urządził świat, w którym ludzie ludziom urządzają Babi Jar i Auschwitz, i Katyń. Jeśli jednak zaczniemy o to oskarżać Pana Boga, to może nam zabraknąć moralnej wyobraźni, ażeby zobaczyć, że my także możemy i nawet powinniśmy zmniejszyć ciężar dotykającego kogoś nieszczęścia. W powieści Fiodora Dostojewskiego Bracia Karamazow szczególnie agresywne filipiki przeciwko Bogu z powodu cierpień dzieci wygłasza Iwan, ale tenże Iwan palcem nie ruszy, ażeby komukolwiek ulżyć w cierpieniu.

Jeżeli naszą energię duchową pochłaniają jałowe i do niczego dobrego nieprowadzące oskarżania Pana Boga, zabraknie nam moralnej energii, ażeby z całą jasnością zobaczyć, że nikomu, nigdy i pod żadnym pozorem nie wolno wykonywać niegodziwych rozkazów. Przecież gdyby przynajmniej co dwudziesty człowiek, któremu kazano zabijać niewinnych, nie zważając na konsekwencje, odmówił wykonania takiego rozkazu, zapewne nie doszłoby do masowych mordów, które miały miejsce w XX wieku.

Gdyby nie nasze lenistwo i brak wyobraźni, nawet klęski żywiołowe mogłyby niekiedy być mniejsze. Poniewczasie okazało się, że gdyby wcześniej poinformowano ludzi o nadchodzącym tsunami, jego śmiertelne żniwo mogłoby być znacznie mniejsze. Kiedy w kwietniu 2009 roku miasto L’Aquila legło w gruzach wskutek trzęsienia ziemi, rychło zorientowano się, że głównym zabójcą w tym mieście było nie trzęsienie ziemi, ale ludzka chciwość. Mianowicie szkody byłyby o wiele mniejsze, gdyby przedsiębiorstwa budowlane nie oszczędzały – wbrew obowiązującym przepisom – na bezpieczeństwie budowanych domów.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...