Hipokryci i gladiatorzy

Przewodnik Katolicki 14/2010 Przewodnik Katolicki 14/2010

Jedynym sportowcem przyłapanym na stosowaniu niedozwolonego dopingu podczas tegorocznych zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver była polska biegaczka narciarska Kornelia Marek.

 

 

Walka laboratoriów

- mówi prof. Jerzy Smorawiński, przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie

Panie Profesorze, wierzy Pan w niewinność Kornelii Marek?

- Nie mogę wierzyć, ponieważ ja muszę opierać się na faktach. A faktem jest przecież, że w organizmie naszej zawodniczki stwierdzono substancję niedozwoloną – erytropoetynę (EPO). Przypomnę również, że istnieje przepis, który mówi, że zawodnicy muszą być świadomi tego, czym się odżywiają, jakie odżywki przyjmują i co znajduje się w aplikowanych im – także przez lekarzy i trenerów – lekach.

Czy to my jesteśmy tacy nieuczciwi, czy może po prostu bardziej nieudolni w stosowaniu dopingu i ukrywaniu tego procederu?

- Pokusa korzystania z dopingu w dzisiejszym, coraz bardziej materializującym się sporcie,  jestprzeogromna. Nie wydaje mi się więc, aby ten proceder był u nas ani specjalnie większy ani jakoś wyraźnie odbiegający rozmiarami od tego, co ma miejsce gdzie indziej na świecie.

Procederem dopingowym zajmują się bardzo często wysokiej klasy specjaliści, bardzo dobrzy biochemicy, farmakolodzy, którzy opracowują takie „kuracje”, które pozornie wydają się niewykrywalne, a w niektórych przypadkach naprawdę są nie do wykrycia. W związku z tym część sportowców rzeczywiście chętnie korzysta z ich usług.

Jak głęboka jest według Pańskiej wiedzy skala tego zjawiska w polskim sporcie?

- Mogę jedynie posiłkować się suchymi danymi: my wykonujemy ok. 3 tys. próbek rocznie, z czego ilość skutecznych badań – a więc wykazujących obecność substancji zakazanych - waha się od 1,5 proc. do 2,5 proc. Taka jest skala dopingu wykrywalnego; do tego oczywiście dochodzą przypadki, których nie udaje nam się wykryć.

Niestety, mam świadomość, że cały czas przeprowadzamy zbyt mało badań, zwłaszcza tych niezapowiedzianych. Nie chcę oczywiście popadać w drugą skrajność i szerzyć pogląd, że wszyscy sportowcy się faszerują, ale zdaję sobie sprawę, że proceder dopingowy jest najbardziej rozpowszechniony właśnie wśród sportowej elity. Tam mamy do czynienia z najwyższej klasy fachowcami od dopingu i najbardziej wyrafinowanymi, bardzo drogimi środkami niedozwolonego wspomagania.

Coraz częściej pojawiają się głosy sugerujące, że skoro nie da się skutecznie walczyć z dopingiem, to może lepiej byłoby go zalegalizować…

- To jest antyhumanitarne myślenie. Mam przy tym wrażenie, że osoby, które próbują lansować ten pogląd, nie do końca są świadome, o czym mówią. Czy którykolwiek rodzic zgodziłby się np. żeby jego dzieci uprawiały sport i były przy tym chemicznie sterowane, a ich sukcesy sportowe osiągane kosztem interwencji hormonalnej i farmakologicznej?

Proszę także nie zapominać, że na świecie jest dziś całe mnóstwo rozsądnych młodych ludzi, którzy nie tylko są świadomi, jakie szkodliwe skutki uboczne powoduje doping, ale widzą w sporcie jakiś wyższy cel, do którego chcą dążyć uczciwie, własnymi siłami. Jeśli my zalegalizujemy doping, to dla nich po prostu nie będzie miejsca w sporcie. Sama rywalizacja sportowa sprowadzona zostanie zaś do walki pomiędzy laboratoriami. I wtedy nikt nie będzie się przejmował skutkami ubocznymi, jakie doping wywoła u sportowców, nikt nie zapyta, co stanie się z ich organizmami za pięć, za dziesięć lat. Taka wizja sportu byłaby doprawdy przerażająca.

Rozmawiał Łukasz Kaźmierczak

 

 

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...