Ponure tajemnice męczeństwa

Tygodnik Powszechny 19/2010 Tygodnik Powszechny 19/2010

Układanki nie ułożymy nigdy. Możemy tylko spekulować, opierając się na relacjach dwóch kronikarzy, z których pierwszy bał się napisać o tym, co wiedział, a drugi miał już na względzie budowę kultu biskupa-męczennika.


Miejsca śmierci nie poznamy: analiza źródeł prowadzi i na Skałkę, i na Wawel, ale bardziej prawdopodobne jest to pierwsze miejsce. Stanisław mógł tam się przenieść, nie chcąc celebrować kultu Bożego w miejscu, gdzie rezyduje krwawy tyran. Być może na Skałkę wysłał Bolesław swoją straż, by pojmała biskupa, a kiedy jego ludzie zawiedli – bojąc się złamać kościelne prawo azylu albo dokonać aresztowania podczas Mszy – do akcji wkroczył sam gwałtowny monarcha?

Upadek Bolesława nie musiał nastąpić zaraz po skazaniu biskupa: załamywanie się jego władzy mogło trwać nawet kilkanaście miesięcy (u Galla czytamy, że śmierć króla nastąpiła na Węgrzech wkrótce po przybyciu tam, a roczniki podają datę 1081). Może jedną z przyczyn upadku króla było skłócenie po wyroku z hierarchią kościelną, jednym z filarów państwa? Kiedy biskupi dołączyli do niechętnych królowi możnych, nie miał już do kogo się zwrócić.

Nie wiemy z kronik nic o innych przyczynach – a musiały być! – wygnania Bolesława niż skazanie biskupa: może to wydarzenie było wręcz jedynym, o którym 30 lat później nie było strach pisać? Król popełnił grzech, ale i biskup popełnił swój. Jakieś ponure zło musiało się wydarzyć, skoro dekadę później syn Śmiałego, Mieszko, sprowadzony do Polski przez Hermana i najwyraźniej traktowany przez stryja jako następca tronu, został otruty przez „jakichś wrogów”, „z obawy, by krzywdy ojca nie pomścił”. Po dziesięciu latach na dworze działali więc ludzie odpowiedzialni za wygnanie Bolesława Śmiałego i mieli powody, by się obawiać o swoje głowy. Dodajmy, że Gall używa słowa iniuria, które da się także oddać jako „niesprawiedliwość” albo „bezprawie”. Istnienie jakiegoś sprzysiężenia, które obaliło Bolesława, trzeba więc uważać za rzecz pewną; Gall podaje to w sposób zakamuflowany, ale jasny.

Możemy natomiast wykluczyć popularną niegdyś tezę, że w wygnaniu brata swoją rolę spełnił Władysław Herman. Spójrzmy do opowieści Galla o przyjeździe króla na Węgry: „Skoro Władysław [węgierski] usłyszał, że Bolesław przybywa, z jednej strony ucieszył się z przybycia przyjaciela, z drugiej jednak ma powód do gniewu. Cieszy się wprawdzie z możności przyjęcia brata i przyjaciela, lecz boleje nad tym, że brat Władysław stał się dlań wrogiem”. Nie wchodząc w szczegóły filologiczne – fragment ten tłumaczono, utożsamiając tego drugiego Władysława z Hermanem, który, wypędziwszy brata, stał się królowi węgierskiemu wrogiem. Nowsza analiza wykazała jednak, że „wrogiem” dla króla Węgier stał się sam Bolesław, który, jak czytamy dalej u Galla, obraził go, nie zsiadając na powitanie z konia. To zresztą przyspieszyło jego śmierć, bo zniewagi tej nie wybaczyli mu dworzanie węgierscy. Władysław Herman natomiast przez cały okres panowania Bolesława ściśle z nim współpracował i raczej nie uczestniczył w spiskach, rządząc na Mazowszu; spiskowcy zwrócili się po prostu do niego o objęcie tronu krakowskiego po wygnaniu i śmierci Śmiałego.

Bierzmowanie Polski

„Gdy ten stale piętnował okrucieństwo tyrana, pocięty na członki zasłużył na męczeńskie zwycięstwo”, „nieustraszenie broniąc Twojej [Boskiej] chwały, padł pod ciosami prześladowców” – czytamy w Nieszporach z uroczystości św. Stanisława. Dziś nazywa się też niekiedy nieustraszonego biskupa obrońcą godności kobiet.

Po kanonizacji Stanisława wszelka dobra pamięć o Bolesławie musiała umrzeć, choć wiemy, że do tego czasu modlono się za niego w kapitułach i klasztorach, dziękując Bogu za zasługi tego króla w odbudowie Kościoła. Jeśli przyjmiemy korzystniejszą dla biskupa rekonstrukcję wydarzeń, według której sprzeciwił się okrucieństwu Bolesława, nie będąc uczestnikiem czy wręcz przywódcą spisku, to Kościół ten sprzeciw odczytał jako obronę wiary chrześcijańskiej i chwały Boga. Biskup stał się męczennikiem, który oddał życie za prześladowanych, ale też jego kult nierozerwalnie zrósł się z polską państwowością. Stanisław został patronem zjednoczenia rozbitego na księstewka kraju: wszak według Kadłubka jego ciało, strzeżone przez cztery orły, miało się cudownie zrosnąć. Paradoksalnie, buntownik przeciw królewskiej władzy został – dzięki staraniom m.in. Jana Długosza – patronem Królestwa Polskiego.

***

Wątpliwości historyków to jedno, symbolika postaci – drugie. W bulli kanonizacyjnej czytamy, że Kościół w Polsce wraz ze śmiercią Stanisława przestał być dziewczynką, a stał się matką, zrodził pierwsze owoce. „Stanisław jest zatem patronem dojrzałej wiary, bo taka wiara wyraża się m.in. męczeństwem. Na procesji ku czci Świętego należy sobie zadawać pytanie o stan własnej wiary i co to znaczy wierzyć dojrzale” – mówił w wywiadzie dla „Tygodnika” w 2003 r. ks. Grzegorz Ryś. Jan Paweł II nazywał męczeństwo Stanisława bierzmowaniem Polski.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...