Coś się traci, coś zyskuje...

Niedziela 20/2010 Niedziela 20/2010

Janina Jankowska w wolnej Polsce wróciła do Polskiego Radia. Najpierw została wicedyrektorem Programu Pierwszego. Stała się również współpomysłodawcą Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Rozpoczęła pracę nad nową ustawą o zawodzie dziennikarza

 

Janina Jankowska urodziła się na kilka miesięcy przed II wojną światową. Z wojny zapamiętała kilka scen i emocji. Strach przed bombardowaniem, który odzywał się jeszcze dobrych kilka lat po wojnie: zawsze płakała podczas burzy, która kojarzyła się jej z nalotem dywanowym. Z miłych wspomnień pozostało warszawskie mieszkanie jej zamożnych rodziców i postać paulina o. Polikarpa, przeora z Częstochowy, który przywoził fałszywe ausweisy wyrabiane na Jasnej Górze dla ludzi antyniemieckiego podziemia. O czym dowiedziała się później. W ich domu bowiem był punkt kolportażu tych dokumentów. Rodzice zaś byli mocno zaangażowani w działalność przeciwko niemieckim okupantom. Z czasu tuż powojennego Janeczka najbardziej zapamiętała dwa wydarzenia – Komunię św. i aresztowanie ojca za działalność w Stronnictwie Narodowym.

Komunistyczny terror

W szkole podstawowej, jako dziewczynka, nie odczuwała jeszcze ciągłego terroru. Zetknęła się z nim dopiero w szkole średniej, w żeńskim wówczas gimnazjum na Saskiej Kępie. Tam obowiązkowo zapisano ją do ZMP, a zetempowską legitymację kazano traktować niemal jak świętość. – Przynależność do ZMP była tak obowiązkowa, jak noszenie kapci w szkole – wyjaśnia Jankowska. – Pamiętam, że kiedy wręczono mi legitymację, powiedziano, że jeśli się zniszczy, to trzeba dać znać przewodniczącej. No i kiedyś faktycznie moja malutka siostrzyczka nieco mi ją uszkodziła. Do dziś pamiętam, jak bardzo bałam się, że popełniłam wielkie przestępstwo. To był rodzaj terroru. Miałam świadomość, że za to mogą mnie spotkać poważne konsekwencje.

I, co jest niesamowite, bałam się powiedzieć o tym swojej koleżance przewodniczącej. Niestety, już nas tak zaprogramowano, że bałyśmy się siebie wzajemnie.

Potem przyszedł rok 1956, który Janina Jankowska uważa za jeden z bardziej znaczących w jej życiu. Dostała się na swe wymarzone studia – polonistykę. Miała też nadzieję na wolność, choć przygnębiające wrażenie zrobiło na niej zduszenie poznańskiego Czerwca. Niedługo potem odbierała jednak na Dworcu Wschodnim zesłańców wracających ze Związku Sowieckiego. Brała udział w wiecu na placu Defilad, kiedy przemawiał Gomułka, i sądziła, że Polska może jeszcze nie odzyska od razu niepodległości, ale uzyska status niezależności, taki jaki miała Jugosławia czy Finlandia. Jednak szybko prysły te nadzieje wraz z zamknięciem studenckiej gazety „Po prostu”, która była synonimem „odnowicielskich prądów w PZPR”.

Ale rok 1956 to również wejście studentki Jankowskiej w nowe środowisko, które będzie rzutowało na jej przyszłe lata – Klubu Inteligencji Katolickiej. Następnego roku wyjechała z KIK-iem, na zaproszenie PAX Romana, do Austrii, Niemiec, Francji, Szwajcarii. To był szok. Cały czas towarzyszyła jej świadomość, że taka właśnie była Polska przed wojną...

Z mozołem do pierwszego sukcesu

Koniec studiów nie zapowiadał pracy w radiu. Raczej w dziennikarstwie gazetowym. Od czasu przekroczenia progu Polskiego Radia, w 1961 r.,

i pracy w redakcji języków obcych minęło dobrych kilka lat do dziennikarskiego debiutu. W tym czasie Janina Jankowska pisała m.in. felietony radiowe, próbowała też sił w tworzeniu słuchowisk. Na scenkach do nauki języka angielskiego uczyła się montażu. Dopiero jednak zdobycie pierwszej nagrody na ogólnopolskim konkursie reporterskim w 1968 r. dało jej możliwość pracy w redakcji reportaży. Nagrodzony reportaż „Mam dopiero 21 lat” opowiadał mroczną historię dwóch chłopaków, którzy zamordowali lichwiarkę. Ich historia do złudzenia przypominała „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego. – Uzyskaliśmy prawo nagrywania procesu – sięga pamięcią Janina Jankowska. – Okazało się, że mam pewną zdolność budowania przejmującej historii z tych różnych zeznań. Świadków, oskarżonych. Pamiętam, że Aleksander Małachowski, który był przewodniczącym jury, powiedział, że jest tu tak mistrzowski montaż, iż on będzie pokazywał go na różnych seminariach. A nauczyłam się tego właśnie podczas realizacji scenek języka angielskiego.

Kolejne lata przynosiły reportażystce kolejne nagrody. Z roku na rok stawała się osobą coraz bardziej rozpoznawalną dla słuchaczy Polskiego Radia. Lata sześćdziesiąte to także lata ważnych wydarzeń w życiu prywatnym. Wyszła za mąż. Urodziła syna. W tym też czasie, jako popularna postać publiczna, dostała propozycję kolejnego „etatu”. Tym razem od… Służby Bezpieczeństwa. – W trakcie realizowania scenek rodzajowych do lekcji języka angielskiego udział brali Anglicy, którzy pracowali w British Counsil – opowiada Janina Jankowska. – Służba Bezpieczeństwa chciała, żebym ich inwigilowała. Szantażowano mnie przy tym, że jeśli się nie zgodzę, mąż może trafić do więzienia za rzekomy napad na bank. Kiedy mimo tych pogróżek nie zgodziłam się, odcięto mi kontakty z Anglikami.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...