No to, Polsko, mamy Błogosławionego!

Niedziela 23/2010 Niedziela 23/2010

Podobno jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o drugim człowieku, patrz na to, na co on patrzył, co go kształtowało, co nadało jego osobowości rysów, stworzyło klimat tej osoby. Porozmawiaj z ludźmi, którzy go znali z dzieciństwa, ze szkoły, z pracy. Bo pamiętają go innym. Dlatego ruszam w podróż do miejsc ukochanych przez Księdza Jerzego.

 

Droga z Okopów do Suchowoli to ok. 5 km głównie przez las i łąki. Alek jako dziecko codziennie chodził tędy na Msze św. Wstawał o 5 rano. Nawet pobożna matka namawiała, by darował sobie ten marsz przez ciemny las, zwłaszcza zimą. Matka bała się wilków. Zimowymi świtami podchodziły blisko ludzkich zabudowań. Prosiła więc, żeby nosił ze sobą dwa kamienie. Ponoć wilki bały się ich dźwięku. – Była w nim jakaś moc, determinacja  – wspominają bliscy.

Czy dziwi, że potem w wojsku nikt nie zmusił go do zdjęcia z palca obrączki-różańca, nawet za cenę odmowy wykonania rozkazu?

Wreszcie Okopy – rodzinna wieś. Niskie, często drewniane domostwa wzdłuż wąskiej drogi. W środku wsi – zwyczajny wiejski dom z żółtej cegły. Po drugiej stronie drogi, wystarczy kilka kroków – schowana w krzewach kaplica z białych pustaków. W środku Pan Jezus i stara figura Matki Bożej, przy której podobno modlił się Ksiądz Jerzy. Z tyłu rozległe mokre łąki i daleka ściana lasu.

Pani Marianna, matka Księdza Jerzego. Twarz ogorzała, spracowana, ale głos mocny, mimo 90 lat życia. Mówi: – Pamiętajcie słowa mojego syna: Zło dobrem zwyciężaj... Jak każdy z nas się poprawi, to i w Polsce się poprawi...

– Czy modli się Pani do syna? – pyta ktoś.

– Modlę się do Pana Boga – ripostuje bezbłędnie.

– Czy Pani syn był świętym dzieckiem?

I tu na chwilę twarz zamyka się w sobie, zapada. Mówi już cichym, zmęczonym głosem:

– Każdy jego krok był święty...

A potem dodaje zamyślona: – Zawsze trzeba dobrze myśleć, nawet jak dzieje się źle. Bo „kto sieje we łzach, żąć będzie w radości”...

Ostatnia droga

Ks. Romuald Biniak – proboszcz parafii Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy opowiada, jak to wikary – ks. Jerzy Osiński spotkał Księdza Jerzego na Jasnej Górze podczas wrześniowej pielgrzymki ludzi pracy w 1984 r. i poprosił o odprawienie tutaj Mszy św.

Ks. Biniak do dzisiaj jest proboszczem tej parafii – niczym strażnik miejsca, które stało się ostatnim przystankiem w życiu ks. Popiełuszki. Kościół stoi na Wyżynach, w środku nowej dzielnicy. Wokół bloki, blisko obwodnice i drogi szybkiego ruchu, vis-à-vis spory szpital. Świątynia widoczna z drogi, nowoczesna w architekturze, budowana z rozmachem. Na białym froncie postacie patronów parafii. Wkrótce dołączy do nich nowy Błogosławiony – parafia ma otrzymać relikwie Księdza Jerzego. Obok hospicjum, miejsce dla umierających w cierpieniu. Nie dziwi, czyje nosi imię...

Pytam przechodniów, jak dojść do kościoła. – Tego od ks. Popiełuszki? – pytają. Udaje mi się trafić na ludzi, którzy byli na tamtej Mszy św. sprzed ponad ćwierć wieku.

– Tutaj żyje się trochę w cieniu ks. Popiełuszki. U nas dzieci wcześnie poznają jego postać. Nawet spacer po placu przykościelnym to lekcja historii Polski – opowiada pan Roman. Okna jego mieszkania wychodzą na kościół. Stał wtedy na balkonie, przyglądając się tłumom ciągnącym „na Popiełuszkę”. Pamięta, że o tej Mszy św. na 18 mówili wszyscy. Chyba tylko pierwszy sekretarz się na nią nie wybierał...

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...