Wakacje z duszami

Tygodnik Powszechny 28/2010 Tygodnik Powszechny 28/2010

Powiadają, że jeśli chcesz do łez rozśmieszyć Pana Boga, to dokładnie, co do minuty, zaplanuj następny dzień. Skoro tak, to Pan Bóg zaśmiewa się do rozpuku, gdy planujemy wakacje.

 

Chrześcijanie bowiem ni ojczyzną, ni mową, ni rodzajem życia nie różnią się od reszty ludzi. Nie zamieszkują oni miast własnych, nie posługują się osobnym dialektem, nie mają jakichś oryginalnych zwyczajów. Nie są ani chorobliwymi marzycielami, ani podnieconymi fanatykami, jeśli zaś z uporem bronią swej nauki, to nie chodzi im w tym wypadku o jakieś ludzkie koncepcje. Rozsiani po krajach greckich i barbarzyńskich, jak komu z nich los zdarzył, stosują się wszędzie do miejscowych zwyczajów zarówno w stroju, jak pożywieniu i sposobie życia. (...) Zawierają małżeństwa i mają dzieci, jak wszyscy inni, lecz nie porzucają niemowląt („List do Diogneta”, koniec II wieku).

Wniosek: Lepiej być pielgrzymem niż turystą, gdyż ten pierwszy zawsze jest u siebie, choć wciąż zmierza za horyzont.

Na czubku nosa

We wrześniu doba dzieli się na pół, a więc słońce niezbyt wcześnie zrywa się ze snu, czego nie można powiedzieć o pasterzach na halach. Najpierw przeciągły gwizd, potem nawoływania, pohukiwania, niby komendy, poszczekiwanie psów i pobekiwanie owiec. Tak się zaczyna dzień na Kalatówkach. Nie powiem, ale taka pobudka, przynajmniej ta pierwsza, nie należała do najprzyjemniejszych. Na dodatek, co też mocno mnie zaskoczyło, choć nie powinno, jako że w młodości pasłem owce, ale tylko trzy lub cztery, nigdy kilkadziesiąt, a więc zaskoczyło mnie to, że takie stado ma swój mocno specyficzny zapach – mówiąc delikatnie, ostry. Do tego towarzyszy mu (stadu) rój przykrych, kąśliwych much.

Po takim poranku, niedospany, zdegustowany, zły człowiek zastanawia się, czy nie byłoby dobrze zmienić kwaterę na spokojniejszą. Jednak zostałem i nie żałuję, choć przez cały tydzień musiałem wstawać razem z owcami, baranami, owczarkami, że o bacy i juhasie nie wspomnę. Pozostając w tych niezbyt wakacyjnych warunkach bytowych, zrozumiałem jedną rzecz. Jeśli Syn Boży jest pasterzem, a my, Kościół, Jego owcami, to te muchy i zapach też coś z nami mają wspólnego.

Nie wyciągaj przy tym płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla. Do wklęsłej ręki przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: „Amen”. Uświęć też ostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze świętym Ciałem, bacząc, byś zeń nic nie uronił. To bowiem, co by spadło na ziemię, byłoby utratą jakby części twych członków. Bo czyż nie niósłbyś złotych ziarenek z największą uwagą, by ci żadne nie zginęło i byś nie poniósł szkody? Tym bardziej zatem winieneś uważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jest o wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni. A kiedy już spożyłeś Ciało Chrystusowe, przystąp do kielicha Krwi. Nie wyciągaj tu rąk, lecz skłoń się ze czcią, mówiąc w hołdzie: „Amen”. Uświęć się przez to przyjęcie Krwi Chrystusowej. Kiedy twe wargi są jeszcze wilgotne, dotknij ich rękami i uświęć nimi oczy, czoło i inne zmysły. Następnie zatrzymaj się na modlitwie, dziękując Bogu za to, że tak wielkimi zaszczycił cię tajemnicami (Cyryl Jerozolimski).

Wniosek: Warto pamiętać również o nosie, a to z tego powodu, że nosem też można zahaczyć o samego Boga.

Ach te krągłości

Plaża, kobiety ubrane skromnie, mężczyźni też, ale nie wiem, czy człowiekowi żyjącemu w celibacie, godzi się ten wątek rozwijać. Czy nie stosowniej będzie, jeśli ten temat pozostawię innym, dla których ciało jest sakramentem w pełniejszym, a na pewno w innym sensie niż dla mnie? A zatem:

O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja, jakże piękna! Oczy twe jak gołębice za twoją zasłoną. Włosy twe jak stado kóz falujące na górach Gileadu. Zęby twe jak stado owiec strzyżonych, gdy wychodzą z kąpieli: każda z nich ma bliźniaczą, nie brak żadnej. Jak wstążeczka purpury wargi twe i usta twe pełne wdzięku. Jak okrawek granatu skroń twoja za twoją zasłoną. Szyja twoja jak wieża Dawida, warownie zbudowana; tysiąc tarcz na niej zawieszono, wszystką broń walecznych. Piersi twe jak dwoje koźląt, bliźniąt gazeli, co pasą się pośród lilii. Nim wiatr wieczorny powieje i znikną cienie, pójdę ku górze mirry, ku pagórkowi kadzidła. Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy (PnP 4, 1-7).

Wniosek: Pieśń nad pieśniami rabini nazywają sercem Biblii. A więc najpierw życie, potem literatura.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...