Kobieta w Kościele

Don Bosco 7-8/2010 Don Bosco 7-8/2010

Kobiety są dyskryminowane w Kościele – to jeden z najczęściej powracających zarzutów wobec katolicyzmu. Problem z nim polega tylko na tym, że jest on całkowicie nieprawdziwy, i to do tego stopnia, że katolicyzm często z „rzymskiego katolicyzmu”, przekształca się w „żeński katolicyzm”.

 

Męskość i kobiecość nie są zatem tylko kulturowymi tworami, kształtowanymi i podlegającymi kształtowaniu, ale ontycznymi różnicami, których nic nie może zniwelować. Równość godności nie oznacza tu zatem tożsamości powołań czy szerzej tożsamości ontycznej. A jeśli tak, to wynika z tego antropologiczny powód, dla którego do posługi kapłańskiej dopuszczani są tylko mężczyźni. Ujmując rzecz wprost: fakt, że Kościół katolicki i prawosławny nie wyświęcają na kapłanów kobiet, wynika antropologicznie także z faktu, iż mimo równej godności dzieci Bożych, mężczyzna i kobieta realnie się różnią, są dla siebie innymi, niezastępowalnymi w swoich rolach. Mężczyzna nie może i nie powinien stać się zniewieściały, a kobieta zmaskulinizowana. Niosłoby to bowiem realną stratę dla pełni człowieczeństwa. I podobnie jest z ich powołaniami. Inne ma kobieta (macierzyństwo, posługa diakonijna i dziewictwo), a inne mężczyzna (ojcostwo i kapłaństwo). I tego, pochodzącego z mocy stworzenia podziału, Kościół nie tylko nie ma prawa, ale po prostu nie może zmienić.

Kobiecy Kościół

Takie stanowisko Kościoła nie oznacza jednak jakiejś dyskwalifikacji kobiet. Już na początku chrześcijaństwa kobiety zajęły w nim godne miejsce. Chrystus swoje zmartwychwstanie objawił najpierw kobietom, choć w tamtej kulturze ich świadectwo było pozbawione znaczenia. Kobiety także zawsze były najbliżej jego osoby, a pod krzyżem – poza niepełnoletnim prawdopodobnie Janem – stały same kobiety. Kobiety są również, by pozostać przy czasach apostolskich, największymi świętymi Kościoła. Maryja i święta równa apostołom – Maria Magdalena – były już w pierwszych wiekach wyniesione w kulcie Kościoła niezwykle wysoko. I tak pozostało.

Także oskarżany o mizoginizm czy antyfeminizm św. Paweł zupełnie jednoznacznie, i zupełnie wbrew ówczesnemu myśleniu, stwierdza, że „nie ma już Żyda ani Greka, mężczyzny ani kobiety” i koresponduje z kobietami, które są dla niego ostoją w budowaniu Kościoła. I tak w zasadzie pozostało już na zawsze. Fundamentem (w znaczeniu doczesnym) Kościoła, tymi, które go budują, pozostają kobiety. Przykłady można mnożyć. Św. Katarzyna Sieneńska w średniowieczu, a św. Teresa Benedykta od Krzyża w XX wieku – spokojnie pouczały papieży, sugerując im zachowania odmienne od tych, które podejmowali. Św. Hildegarda z Bingen i św. Teresa z Avilla w dawnych czasach, a potem św. Tereska od Dzieciątka Jezus i Adrianna von Speyre – kształtowały myśl Kościoła w stopniu nie mniejszym niż mężczyźni. A wszystko to działo się w kulturach, które kobiecości nie były specjalnie przyjazne i które musiały być stopniowo przez chrześcijaństwo przemieniane.

Teraz jest podobnie. Dla Kościoła – równie istotna jak posługa księży – jest wytrwała modlitewna posługa sióstr zakonnych, matek i babć. To one często przekazują wiarę, one wychowują młode pokolenie i one wreszcie otaczają modlitwą księży. Ich cicha i pokorna praca często w istocie podtrzymuje Kościół, a pokora i zaangażowanie nierzadko kontrastują z męską pewnością siebie, zadufaniem i pychą. Bez nich nie byłoby nie tylko setek szkół, domów dziecka, szpitali, ale przede wszystkim sprawnie działających parafii. Nie byłoby wreszcie zaplecza modlitewnego.

Dyskryminowani mężczyźni

Paradoksem całej tej sytuacji jest również to, że w dyskusjach najczęściej mówi się o dyskryminacji kobiet w Kościele, a w rzeczywistości można raczej mówić o dyskryminacji mężczyzn. Cały kościelny przekaz, sposób głoszenia kazań, metody modlitewne czy styl działania dostosowany jest do kościelnej większości, czyli do kobiet. Mężczyzna niezbyt często może w kaznodziejstwie czy świątyni znaleźć coś dostosowanego do jego stylu myślenia i działania. I tak jest nie tylko w Polsce, ale w większości krajów świata, gdzie Kościół nabiera coraz bardziej kobiecego oblicza.

Mężczyźni, szczególnie ci, którzy nie są księżmi, mają zaś w nim coraz mniej miejsca dla siebie. Często są traktowani jako rywale dla kapłana, a styl pobożności raczej odpycha ich niż przyciąga do Kościoła. I w niczym tej sytuacji nie zmienia to, że tylko mężczyźni mogą być księżmi i tylko mężczyźni (no prawie tylko) pracują w Kurii Rzymskiej. Dla zwyczajnego mężczyzny nie ma to najmniejszego znaczenia. Liczy się rzeczywistość jego parafii. A tam, to on jest obywatelem drugiej kategorii. I warto o tym przypominać, gdy wciąż słucha się o dyskryminacji kobiet, w sytuacji, gdy najczęściej dyskryminowani są mężczyźni.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...