Bitwa o przetrwanie

Niedziela 30/2010 Niedziela 30/2010

Dziękują za każdy bezcenny dar dobrej woli. Ale większość ma żal do rządu, który obiecywał złote góry, a pomoc idzie opornie, ślamazarnie. Narzekają na ilość dokumentów, które muszą wypełniać. Na straszenie ich odpowiedzialnością karną, na zmuszanie starych i niedołężnych do osobistego stawiana się w urzędach, jakby urzędnicy nie mogli pofatygować się do powodzian.

 

Sandomierskie woda pustoszyła dwukrotnie. Wielu ledwo otrząsnęło się po pierwszej fali i odebrało pierwszą część rządowej pomocy (do 6 tys. zł), a już zalewała ich druga. Premier obiecał podwójnym powodzianom kolejną zapomogę, ale zaporę stanowią niejasne przepisy. Narzeka się na bałagan i brak profesjonalizmu urzędników. A powodzianom się spieszy, stąd zniecierpliwienie, bo jesień blisko i mają dość wegetowania w szkołach i świetlicach gminnych. Dzieci muszą iść do szkoły, życie musi wrócić w swoje koleiny. Muszą zacząć zarabiać na swoje utrzymanie.

– Ludzie nie zawsze wiedzą, do kogo iść po pomoc. Jak załatwić wsparcie na odbudowę i remont. Nawet pracownicy pomocy społecznej nie zawsze dysponują taką wiedzą. A powódź zniszczyła życie także ludziom starszym, nieporadnym czy mało zaradnym. Im przydałby się ktoś, kto poprowadzi ich za rękę. Moim zdaniem, oprócz wolontariuszy, którzy pomagają sprzątać, potrzebni są ludzie, którzy wypełnią papierki... – mówi mieszkaniec Tarnobrzega Andrzej Piekarski. 

U proboszczów dzwonią telefony z propozycjami pomocy. Ks. Antoni Cząstka, proboszcz parafii Trójcy Świętej ze wsi Trójca, którego parafianie chwalą za postawę w czasie powodzi, obiecał, że każdy uczeń w parafii ma zapewnione biurko. Fabryka mebli z Kielc zobowiązała się do biurka dodać łóżko. – I tak trzeba sobie wyobrażać tę tragedię, z poziomu dzieci, które nie mają na czym spać – mówi nam mieszkanka Sandomierza.

Ks. Bogusław Pitucha, szef sandomierskiej Caritas, obok działań bieżących – ludzie ciągle potrzebują wody i jedzenia – pracuje nad projektem  programu długofalowej pomocy, rozpisanej nawet na dwa lata. Na tyle oceniają fachowcy czas podnoszenia się regionu z katastrofy. Program objął patronatem ordynariusz sandomierski bp Krzysztof Nitkiewicz. Projekt obejmuje pomoc dla ludzi i rodzin, którzy utrzymywali się z uprawy roli, a teraz nie mają z czego żyć. Im jest bodaj najtrudniej...

Zalane kościoły nie dostaną ani grosza

Na rozdrożu krzyż, z figurą wiszącą już na jednej ręce. Po wsiach kapliczki przydrożne bez figurek.  – Przy poprzedniej powodzi woda sięgała Panu Jezusowi do pięt, a teraz popłynął... – mówią ludzie z Trześni. – Znaleźli go potem w gęstej od mułu wodzie, podobnie jak św. Floriana, który zacumował w drugim końcu wsi, a teraz suszy się w kościele. Na kapliczce w szczerym polu powiewa biało-czerwona flaga wetknięta w zamulone kwiatki.

Woda wyniosła z zabytkowego kościoła w Trześni część dobytku. Jak w procesji płynęły ławki, konfesjonały... Księżom udało się wynieść w bezpieczne miejsce Pana Jezusa i kancelarię. 

Ks. Kondysar myślał o polichromii, którą dopiero co odnowili. W wielu wsiach widać przed kościołami suszące się sprzęty i ornaty. Pociemniałe są od wody i błota ściany świątyni. 

W diecezji sandomierskiej całkowicie lub częściowo zostało zniszczonych kilkanaście kościołów i kaplic. Nie dostaną one wsparcia od państwa.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...