Po co nam parafia?

Wieczernik 4/172/2010 Wieczernik 4/172/2010

Dla pojedynczego człowieka Kościół konkretyzuje się zawsze w lokalnej wspólnocie. Nie ma prawdziwego życia duchowego w oderwaniu od wspólnoty

 

Na pierwszy rzut oka tytułowe pytanie wydaje się być banalne. Każdy wierzący od momentu chrztu żyje przecież– chce czy nie chce – w jakiejś parafii. Nawet jeśli nie korzysta zbyt gorliwie z tej przynależności, to – dopóki nie zadeklaruje formalnego wystąpienia – pozostaje członkiem parafii, przynajmniej z socjologicznego, prawnego i statystycznego punktu widzenia.

Ideał i rzeczywistość parafialnego życia

Zakres i kształt identyfikacji z parafią może być różny w zmieniających się warunkach historycznych i kulturowych, ale nigdy w dziejach chrześcijaństwa nie było chrześcijanina bez wspólnoty.

Pisząc to zdanie postawiłem znak równości między parafią a wspólnotą. Taki jest bowiem teologiczny ideał tego, czym parafia być powinna: zaangażowaną wspólnotą wierzących, którzy przy współpracy i w dialogu z księżmi podejmują odpowiedzialność za swe życie wiary. Parafia jako całość jest więc „oknem wystawowym Boga”, „księgą, którą ludzie najpierw czytają i pojmują” (Heinz-Manfred Schulz) oraz „jedyną relikwią Chrystusa, jaką mamy” (Dieter Emeis, Karl Heinz Schmitt). Za tymi obrazowymi porównaniami kryje się przekonanie, że tylko w żywej wspólnocie parafialnej można w praktyce doświadczyć, czym jest wiara.

Tyle ideał. Między marzeniem a rzeczywistością istnieje jednak zawsze pewne napięcie, wynikające z tego, że przeważnie nie dosięgamy do ideału. Wielu chrześcijanom wystarcza samo uczestniczenie w niedzielnej i świątecznej mszy świętej, przyjmowanie księdza po kolędzie czy składanie ofiar na różne potrzeby. Nie widzą potrzeby dodatkowego zaangażowania się w pracę którejś z grup lub organizacji, działających w parafii. Zadowalają się zwyczajnym „byciem chrześcijaninem”.

Można by naturalnie stwierdzić, że w ostatnich latach wśród wiernych świeckich odnotowuje się rosnącą świadomość ich odpowiedzialności za Kościół, a wśród duchownych – większą otwartość na współpracę z laikatem. Gdyby jednak dokładnie policzyć wszystkich parafian, którzy biorą aktywny dział w życiu wspólnoty i zestawić ich z liczbą osób zamieszkujących teren danej parafii, to procent tych zaangażowanych będzie zatrważająco niski. Nie ma się co łudzić: to mniejszość czuje się odpowiedzialna za życie wspólnoty parafialnej. Często są to ci sami ludzie, których można spotkać w kilku różnych grupach. Większa część parafian pozostaje bierna, nie czując nawet potrzeby wpływania na życie swojej wspólnoty[1]. Identyfikują się w prawdzie z parafią z terenu miejsca zamieszkania, ale traktują ją jako punkt usługowy, zaspokajający ich potrzeby religijne[2].

Pozytywnym zjawiskom (zaangażowanie świeckich animatorów, odkrywanie różnorodnych charyzmatów w parafii) towarzyszy zatem wiele rozczarowań. Przede wszystkim nie udaje się przyciągnąć tych chrześcijan, którzy stoją z dala od parafialnego życia. Ludzie ci nawiązują od czasu do czasu krótki kontakt z parafią przy okazji różnych życiowych wydarzeń(chrztu i pierwszej komunii dziecka, pogrzebu w rodzinie), ale potem znowu znikają z pola widzenia.

Parafia – miejscem uczenia się wiary

Po co nam zatem parafia? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zastanowić się, co stanowi o istocie „bycia chrześcijaninem”. Nie jest to sprawa ani osobistych upodobań ani preferowanego stylu życia – bardziej indywidualnego lub raczej kolektywnego.

Chrześcijaninem staje się człowiek przez wiarę, która wyraża się w naśladowaniu Chrystusa. Każde przepowiadanie ma na celu obudzenie wiary. Św. Jan stwierdza, że jego Ewangelia została napisana po to, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc, mieli życie w imię Jego(J 20, 31). Wezwanie do wiary w Jezusa przewija się przez cały Nowy Testament. Jest to nie tyle wiara teoretyczna, lecz przede wszystkim konkretna. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał(1 J 3, 23). Wiara powinna być aktywna i wyrażać się przez miłość(por. Ga 5, 6; 1 Tes 1, 3). Nie chodzi tu w pierwszym rzędzie o akt intelektu, lecz o czyn – o osobisty wybór, który angażuje całego człowieka i jego życie. W tej decyzji opowiedzenia się za Jezusem nikt nie może człowieka zastąpić. Wiara w rozumieniu Nowego Testamentu jest wydarzeniem między osobą a osobą, między Bogiem a człowiekiem. Dlatego też decyzji o przyjęciu Jezusa nie można delegować na kogokolwiek innego. Wiara jest aktem osobistej decyzji i, w tym znaczeniu, niezależnym od wspólnoty. Ani drugi człowiek, ani żadna grupa nie może zdjąć z osoby odpowiedzialności za tę decyzję.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...