W dwa ognie

Tygodnik Powszechny 33/2010 Tygodnik Powszechny 33/2010

Trzy czwarte Polaków uważa, że Kościół daje właściwe odpowiedzi na pytania duchowe, ale niespełna jedna trzecia znajduje w nim odpowiedzi na zagadnienia społeczne. Wniosek: trzeba przedstawiać argumenty, a nie tylko wyrażać stanowisko.

 

W sprawach Bożej prawdy nie ma kompromisu” – stwierdził w 1997 r. biskup kielecki Kazimierz Ryczan. Słowa te trafnie opisują stanowisko Kościoła hierarchicznego podczas najważniejszych sporów politycznych ostatniego 20-lecia. Sęk w tym, że jedyną możliwością realizacji marzeń bp. Ryczana byłaby budowa państwa wyznaniowego, które z demokracją nie miałoby wiele wspólnego. Ani śladu wizji takiego państwa nie odnajdujemy w Ewangelii.

Zimna wojna religijna

Po przełomie 1989 r. Kościół zaczął grać pierwsze skrzypce w dyskusjach ustrojowych i osiągał coraz to nowe zdobycze: religię w szkole, kapelanów w armii i policji, słowa „tak mi dopomóż Bóg” w przysiędze żołnierskiej, religijną oprawę uroczystości państwowych. W pierwszych latach III RP, okrzykniętych mianem „zimnej wojny religijnej”, w mowie hierarchów słychać było triumfalizm, a na krytykę swego postępowania niektórzy reagowali alergicznie – np. bp Adam Lepa pisał o „sowietyzacji kultury”, przepełnionej coraz głębszym antyklerykalizmem („Niedziela” 21 marca 1993). Publicyści z przeciwnej strony barykady straszyli „teokracją” i budową państwa wyznaniowego.

Ówczesny klimat pokazuje historia z grudnia 1989 r. Posłowie Sejmu kontraktowego przygotowywali ustawę o powrocie do przedwojennej nazwy kraju i dawnych symboli narodowych. Marek Jurek, poseł ZChN-u
z listy Komitetu Obywatelskiego, zakończył w Sejmie przemówienie słowami: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. I wnioskował, żeby herbowy orzeł miał na głowie zamkniętą koronę zwieńczoną krzyżem.

Józefa Hennelowa, redaktor „TP”, a wówczas posłanka, wkrótce potem uczestniczyła w spotkaniu w krakowskim Klubie Inteligencji Katolickiej. Część zebranych zarzuciła jej walkę z krzyżem. – Dyskusja zarówno w klubie, jak i w Sejmie, wyglądała podobnie: z tezą, że korona z krzyżem jest idealną formą symbolu narodowego – wspomina. – Nawet w środowisku kikowskim było widać rozłam: jedni podkreślali, że Polska jest dla wszystkich, nie tylko wierzących, drudzy, że Kościołowi należy się rola przewodnia.

Katolik na katolika

Choć zagrożenie „teokracją” nigdy nie było po 1989 r. realne, to sposób, w jaki hierarchia dochodziła swoich postulatów, bywał, delikatnie mówiąc, niezręczny.

Pomińmy zaangażowanie ludzi Kościoła w kampanie wyborcze. Dość wspomnieć, że wykorzystywanie ambony do wskazywania jedynie słusznych kandydatów okazało się mało skuteczne (vide kiepski wynik Wyborczej Akcji Katolickiej w 1991 r.), a słynna wypowiedź ówczesnego ordynariusza gorzowskiego bp. Józefa Michalika: „Katolik głosuje na katolika, Żyd na Żyda, a mason na masona” do dziś stanowi wyśmiewany symbol tamtych błędów.

Zresztą „politycy katoliccy” nie gwarantowali realizacji postulatów Kościoła. Jedni po prostu go wykorzystywali, by zdobyć społeczne poparcie, drudzy – zdarzało się – byli bardziej papiescy od papieża. Wspomniany Marek Jurek, popierając wbrew nauczaniu Kościoła karę śmierci, mówił: „Twierdzenie, że mordercy, porywacze, ludzie, którzy igrają czyimiś uczuciami, nie mogą być przez państwo karani śmiercią, jest po prostu poniżaniem Rzeczypospolitej” („Sprawa Polska” nr 7/1991).

Walcząc o przywrócenie do szkół katechezy, Konferencja Episkopatu wydała 16 czerwca 1990 r. list pasterski. Premier Mazowiecki, być może myśląc już o nadchodzących wyborach prezydenckich, postanowił spełnić postulat: 3 sierpnia minister edukacji Henryk Samsonowicz wydał instrukcję o katechezie szkolnej. Odbyło się to z pominięciem procesu legislacyjnego i bez sejmowej debaty, co odjęłoby rosnącym w siłę środowiskom antyklerykalnym przynajmniej część argumentów, a sprawa nie musiałaby trafiać do Trybunału Konstytucyjnego (skarga RPO Ewy Łętowskiej odwoływała się, co warto przypomnieć, do ustawy z 1961 r., nakazującej szerzenie w szkołach marksistowskiego światopoglądu).

Nie zachował się zręcznie ani Kościół, wywierając presję na administrację państwową, ani rząd, który tak łatwo i z pominięciem procedur, naciskom uległ. A sprawa odbijała się czkawką przez kilkanaście lat, znajdując kolejne odsłony w sporze o wpisanie na świadectwo oceny z religii, a ostatnio – o wliczanie tej oceny do średniej. Utrudniony dostęp do zajęć z etyki, mającej być alternatywą dla katechezy, budzi do dziś sprzeciw części uczniów i rodziców. Problemowi daleko do rozwiązania.

Raz zwyciężywszy, Kościół próbował podobnie osiągnąć inne cele. W 1991 r. rozgorzała awantura o ustawę o radiofonii i telewizji. Senat, idąc za podpowiedziami biskupów, do jej projektu dopisał poprawkę o obowiązku respektowania przez media zasad etyki „ze szczególnym uwzględnieniem wartości chrześcijańskich”. Gwałtowny spór zablokował na kilkanaście miesięcy uchwalenie potrzebnego prawa.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...