Z drżeniem serca patrzyłem w elektrokardiogram

Niedziela 41/2010 Niedziela 41/2010

Kule wystrzelone z pistoletu mordercy nie zabiły go, lecz poważnie nadwątliły jego zdrowie. Od 13 maja 1981 r. Jan Paweł II stał się także „Papieżem cierpienia” – choroba i ból stały się nierozłącznym elementem jego życia, a rzymska poliklinika Gemellego – jego trzecim domem

 

– Pan Doktor był jedną z nielicznych osób – obok osobistych sekretarzy i sióstr służących Papieżowi w apartamencie – które asystowały Janowi Pawłowi II w ostatnich dniach jego ziemskiej egzystencji. Co Pan pamięta z tych dramatycznych dni?

– Były to dni, które wycisnęły na mnie głębokie piętno. Dni naznaczone wielkim zaangażowaniem zawodowym, bolesnym uczestniczeniem w dramacie ludzkim i religijnym, który rozgrywał się na moich oczach, olbrzymim napięciem wynikającym z ciążącej na moich barkach odpowiedzialności i nieprzerwaną modlitwą w łączności z Papieżem cierpiącym na swym mistycznym krzyżu.

Pozwoli Pan, że zacytuję moje notatki z tych krytycznych dni, które ciągle są jeszcze żywe w mojej pamięci i sercu:

„Czwartek 31 marca 2005 r. około godz. 11 podczas celebrowania Mszy św. w prywatnej kaplicy Ojcem Świętym zaczynają wstrząsać dreszcze, temperatura bardzo się podnosi, po czym ma miejsce poważny wstrząs septyczny. Dzięki sprawności reanimatorów udaje się po raz kolejny opanować sytuację.

Około godz. 17 – Msza św. przy łóżku Papieża, który wychodzi z wstrząsu. Odprawiają ją: kard. Jaworski, ks. Stanisław, ks. Mietek oraz abp Ryłko. Ojciec Święty ma przymknięte oczy; lwowski Kardynał udziela mu sakramentu namaszczenia chorych. W momencie konsekracji Papież dwukrotnie podnosi prawą rękę, a w chwili wypowiadania «Agnus Dei» (Baranek Boży) robi gest uderzania się w pierś. Po Mszy św., na zaproszenie ks. Stanisława, wszyscy obecni całują dłoń Ojca Świętego. Papież zwraca się po imieniu do każdego z obecnych, po czym dodaje: «Po raz ostatni». Ja, przed pocałowaniem ręki, mówię głośno: «Ojcze Święty, wszyscy Cię kochamy i całym sercem jesteśmy z Tobą». Jest czwartek, więc Papież chce odprawić godzinę adoracji eucharystycznej: lektura, psalmy i śpiewy pod przewodnictwem s. Tobiany.

Piątek 1 kwietnia 2005 r. Ojciec Święty celebruje Mszę św., po czym prosi, by odprawić Drogę Krzyżową (przy każdej z 14 stacji czyni znak krzyża), następnie wysłuchuje lektury godziny przedpołudniowej («Ora Terza») z Liturgii Godzin, którą czyta ks. Tadeusz Styczeń.

Personel lekarski cały czas zapewnia Papieżowi opiekę.

Sobota 2 kwietnia 2005 r. – przy łóżku Jana Pawła II zostaje odprawiona Msza św., którą on jeszcze uważnie śledzi. Po jej zakończeniu prosi, wymawiając niewyraźnie słowa, by czytano mu Ewangelię według św. Jana – ks. Styczeń wypełnia papieskie życzenie i pobożnie recytuje dziewięć rozdziałów. Około godz. 15.30 Ojciec Święty po polsku szepcze s. Tobianie słowa: «Pozwólcie mi odejść do Pana…». Abp Dziwisz powiedział mi o tym kilka minut później. Było to papieskie: Dokonało się – «Consummatum est» (J 19, 30). Nie było to pasywne poddanie się chorobie ani ucieczka od cierpienia, lecz głęboka świadomość uczestniczenia w drodze krzyżowej, która zbliżała się do swego kresu – spotkania z Panem. Papież nie chciał opóźniać tego spotkania, na które oczekiwał od lat swej młodości – po to żył. Były to więc słowa oczekiwania i nadziei, ponownego i ostatecznego oddania się w ręce Pana. W tym samym czasie wraz z kolegami musiałem stwierdzić, że choroba weszła nieuchronnie w końcową fazę. Nasze działania były walką prowadzoną z cierpliwością, roztropnością i pokorą, gdyż byliśmy świadomi, że zakończy się klęską. Świadome i mądre działanie lekarzy, racjonalne stosowanie technik, uczucia najbliższych osób – to wszystko było nacechowane całkowitym i miłosiernym respektem w stosunku do cierpiącego człowieka. W żadnym wypadku nie mieliśmy do czynienia z uporczywą terapią.

Po godz. 16 Ojciec Święty powoli tracił świadomość. O godz. 19 zapadł w śpiączkę. Był to początek jego agonii, gdyż monitor wykazywał postępujący zanik funkcji życiowych. O godz. 20 abp Dziwisz, kard. Jaworski, ks. Mietek i abp Ryłko rozpoczęli Mszę św., którą odprawiano przy łóżku papieskim. Na nocnej szafce paliła się świeca. Polskie pieśni mieszały się ze śpiewami, które dochodziły z wypełnionego ludźmi Placu św. Piotra. O godz. 21.37 Ojciec Święty zmarł. Po kilku minutach ciszy obecni odśpiewali po polsku «Te Deum»; w tym samym momencie wierni na placu zobaczyli oświetlone okno papieskiej sypialni”.

– W ostatnich momentach życia Papieża był Pan bezsilnym świadkiem jego agonii i śmierci. Lekarz musiał przemienić się w Cyrenejczyka…

– Dla lekarza chrześcijanina – jakże często zapracowanego i bezimiennego Cyrenejczyka – agonia człowieka jest ikoną agonii Chrystusa. Każdy człowiek ma swoje rany, niesie koronę cierniową, z trudem wypowiada swe ostatnie słowa i zawierza się komuś, kto nieświadomie powtarza gesty Matki Bożej, pobożnych niewiast, Józefa z Arymatei. Śmierć Jana Pawła II dotknęła mnie w sposób szczególny. Była to śmierć człowieka, który doświadczył momentów walki i chwały, a teraz, obnażony ze wszystkiego, stawił się na spotkanie ze swym Panem, aby zwrócić Mu klucze królestwa. W tej chwili cierpienia i zdumienia wydawało mi się, że jestem nad jeziorem Genezaret – historia zaczynała się od początku, a Chrystus przygotowywał się do powołania nowego Piotra. Linia elektrokardiogramu rejestrowała koniec wielkiej ziemskiej przygody człowieka, którego lud Boży już uznawał za wielkiego i świętego.

Z dr. Renato Buzzonettim rozmawiał Włodzimierz Rędzioch

Wywiad ukazał się na łamach watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano” z 17-18 maja 2010 r. „Niedziela” drukuje pełną wersję tego wywiadu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...