Patriotyzm aktualnego etapu

Znak 9/2010 Znak 9/2010

Im bardziej dojrzała jest demokracja, tym większa szansa, że patriotyzm takiego kraju będzie patriotyzmem otwartym, a więc również krytycznym, gotowym do narodowych obrachunków, w przeciwieństwie do patriotyzmu zamkniętego czy wręcz narodowej megalomanii.

 

Wróćmy jednak do współczesności. Kto jest patriotą – a kto nim nie jest? Otóż pośród patologii patriotyzmu, jakie można było niedawno jeszcze obserwować, szczególnie przykra – choć może nie najbardziej szkodliwa – jest ta, którą Zdzisław Najder we wspomnianym wyżej eseju nazwał „patriotyzmem roszczeniowym”, a Józefa Hennelowa przypisała go trafnie „wierzycielom ojczyzny” . Wierzyciele ci przyjmują postawę: „jestem zasłużony, a Polska jest mi coś winna” – i walczą o odszkodowania, rekompensaty za krzywdy i straty których doznali, ponosząc jakoby ofiary dla kraju w minionej epoce. Jest w tych roszczeniach jakieś fundamentalne zaprzeczenie etosu patriotycznego znanego z tradycji minionych pokoleń, etosu bezinteresownej służby, dla którego sama jej możliwość jest nagrodą. „Wierzyciele ojczyzny” nie są patriotami w żadnym dopuszczalnym sensie tego słowa. Ciekawsze wszelako jest pytanie, c z y liberał może być patriotą. Marek Cichocki co prawda nie odmawia mu całkiem takiej możliwości, ale twierdzi, że liberał ma kłopot, bowiem patriotyzm nakłada na jednostkę zobowiązania przekraczające indywidualne interesy – te zaś dla „dogmatycznego liberała” są horyzontem etycznym zasadniczo nieprzekraczalnym. Nie wiem, co to znaczy „dogmatyczny liberał” i czym się różni od niedogmatycznego, zgadzam się jednak, że dylemat liberalizmu i patriotyzmu nie jest problemem pozornym. Uważam, że rozwiązać można go na dwa sposoby. Sposób pierwszy byłby ten sam, w który Jerzy Jedlicki rozstrzyga problem zbiorowej odpowiedzialności. Odpowiedzialności za winy przodków nie można nikomu narzucić. Ale odpowiedzialność taką, wyrastającą z poczucia historycznej wspólnoty i całości obejmowanego dziedzictwa, wolno przyjąć, a nawet powinno się przyjąć – i symbolicznie za te winy zadośćuczynić. Przyjęcie tej odpowiedzialności i symboliczne zadośćuczynienie za nie własne, ale w jakiejś mierze odziedziczone przeze mnie (obok zasług i innych dóbr) winy, jest aktem wolności. Tak rozumiem Jedlickiego. Podobnie – nie można narzucić patriotyzmu. Ale liberał, który wie, że wolność jednostki urzeczywistnia się w przestrzeni społecznej, powinien się bezinteresownie zatroszczyć o los tej społeczności, organizującego jej życie państwa i tworzonej przez nią kultury, winien podjąć swoją miarę odpowiedzialności i zrealizować ją zgodnie z „mądrością etapu”. Zatem – liberał nie tylko może, lecz nawet powinien być patriotą. Drugi zaś sposób przezwyciężenia dylematu wyrasta z koncepcji człowieka. Konserwatywno-liberalny filozof, jakim był Ortega y Gasset, powiadał, że „człowiek to ja i moja sytuacja” („circunstancia” – okoliczności, otoczenie, środowisko). „Moja przestrzeń zaczyna się od środka mego ciała”, mówi Władysław

Stróżewski w cytowanym eseju o pojęciu patriotyzmu. Zatem nie tyle ja jestem częścią większej całości, jakiegoś kolektywu, który coś mi narzuca i żąda, gwałcąc moją wolność. Nie: to ta większa całość jest częścią mnie, ona jest w jakiejś mierze mną samym. Ojczyzna jest we mnie i w niczym to nie uwłacza mojej jednostkowości. Moja praca czy ofiara na rzecz ojczyzny wykracza poza mnie, ale mnie obejmuje – rzec można – do szpiku kości. Patriotyzm jest więc wyrazem mego wyboru, mojej wolności, tej wolności spełnieniem, przyczyniając się zarazem do poszerzenia wspólnej przestrzeni wolności. Nie ma dychotomii liberałowie – patrioci.

Sądzę, że dziś można wskazać na trzy główne postulaty, które należy zaadresować do patriotyzmu polskiego, a są nimi: praca nad odbudową podstaw polskiej wspólnoty politycznej, wzmacnianie Unii Europejskiej, kształcenie elit.

Pierwszy z tych postulatów nie jest wołaniem o Norwidową ojczyznę jako „moralne zjednoczenie”. Zjednoczenia takiego nie ma i nie będzie. Jesteśmy pluralistycznym narodem i patriotyzmy nasze też będą miały różne formy, nieraz wzajemnie nie do przyjęcia. Ale w głównych nurtach szeroko rozumianej polityki polskiej – bo egzotyczne marginesy zawsze się znajdą – musi trwać dialog na temat „mądrości aktualnego etapu”, najważniejszych celów i środków do ich osiągania. Oskarżenia o zdradę, wykluczenia, insynuacje, argumenty ad personam i pozostałe igrzyska, w których tak gorliwie uczestniczy wielu polityków i publicystów, to przekleństwo polskiego życia publicznego, którego obecność (poświadczona w każdej bodaj epoce przynajmniej od czasów Konfederacji Barskiej) jest zaprzeczeniem patriotyzmu w jakimkolwiek możliwym do przyjęcia sensie tego słowa.

Wzmacnianie Unii Europejskiej jest zarazem utrwalaniem polskiej niepodległości, jak i uczestniczeniem w rozumnym organizowaniu świata, od czego patriota żyjący w wieku globalizacji nie może się – na miarę swej odpowiedzialności – uchylić.

Nie uda się jednak ani pierwszego, ani drugiego postulatu wypełnić, jeśli nie będziemy dysponowali właściwymi „ zasobami ludzkimi”, a więc właśnie – dobrze wykształconymi, poruszającymi się umiejętnie w przestrzeni krajowej i międzynarodowej elitami, jeśli nie tylko nasi robotnicy i przedsiębiorcy, ale także nasza nauka, szerzej niż dotąd nasza kultura i nasze organizacje pozarządowe nie zaczną konkurować na forum międzynarodowym i uczestniczyć na większą skalę w procesach globalnej wymiany. Podjęcie tych trzech postulatów przybliży nas do spełnienia marzeń wielu pokoleń patriotów polskich marzących o dobrym urządzeniu kraju i o tym, by wniósł on w sposób trwały swoje wartości „do ludzkości”.

 

Więcej na ten temat w serwisie media.wp.pl

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...