Za pokutę: uśmiech

Tygodnik Powszechny 46/2010 Tygodnik Powszechny 46/2010

Radość ukazana przez taniec czy pieśń ma korzenie w kulcie bóstwa i Bóg cieszy się z takiego wyrazu wdzięczności. Dlatego lubię tańczyć i śpiewać.

 

Maciej Müller, Tomasz Ponikło: Jaki największy kawał zrobił Bóg Księdzu Biskupowi?

Bp Antoni Długosz: Odpowiedź jest zawarta w pytaniu: zostałem biskupem.

Tańczącym biskupem...

Wszystkie uroczystości w moim domu odbywały się przy śpiewie i tańcu. Formację przeszedłem w przedszkolu, gdzie mieliśmy fantastyczną wychowawczynię – osobę samotną, która traktowała dzieci jak rodzinę. Nauczyła mnie tańczyć, recytować i występować. Jako licealista chodziłem do domu kultury w Częstochowie najpierw na kółko stolarskie – nie wytrzymałem tam długo – potem na muzyczne. Gdybym tam został, to bym pewnie nieźle grał na fortepianie, ale kuzynki przeciągnęły mnie do kółka tanecznego.

Miał Ksiądz Biskup stałą partnerkę do tańca?

Tańczyłem z sąsiadką Bożeną. Kiedyś posprzeczała się z koleżankami o spódnicę, jak to między dziewczętami bywa, i przeniosła się do kółka kukiełkowego. A ja za nią. Opanowałem warsztat, a potem przeszedłem do kółka dramatycznego. Dzięki temu później w każdej parafii robiłem z dziećmi teatrzyk kukiełkowy, a z młodzieżą wystawialiśmy sztuki z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Myślałem nawet, żeby zostać aktorem, ale gdzie by mnie z takim nosem przyjęli.

Czemu zamiast iść dalej za Bożeną, wybrał Ksiądz Biskup sutannę?

Ona była moją wielką sympatią. Ale pod koniec szkoły nie chciałem już dziewczynom zawracać głowy, coraz częściej pojawiała się myśl o kapłaństwie. Więc angażowanie się w związki byłoby z mojej strony niepoważne. I zostałem księdzem.

Ale żeby biskupem... Zawsze lubiłem żarty. W czasie wizyty Jana Pawła II w 1979 r., kiedy mieszkałem w bloku, przyjechała do nas matka mojej bratowej. Powiedziałem rodzinie: „Mam dylemat, bo Papież ma być dziś u mnie na kawie, i nie wiem, jak to urządzić: czy go wwieźć windą, żeby się zatrzymywał na każdym piętrze i błogosławił, czy może zamówić dźwig, żeby go wnieśli na balkon?”. Wszyscy się śmiali, tylko matka bratowej z przejęciem opowiadała, że u księdza Antka będzie Papież na kawie... Kiedy więc ordynariusz ogłosił moją nominację na biskupa i zaprosił mnie po modlitwie na kawę, powiedziałem, że chciałbym najpierw powiedzieć o tym Mamie. Dzwonię z jego gabinetu. „Mamusiu, usiądź. Nie przejmuj się, ale zostałem biskupem”. „Nie wygłupiaj się” – parsknęła śmiechem.

Taką mi Bóg sprawił niespodziankę, śmieszną, dziwną. Księża nie wierzyli. Byli tacy, którzy sami jej oczekiwali, bardzo im współczuję, no, ale ktoś musiał tym biskupem zostać. Słyszałem od pewnej siostry zakonnej, że jeden z biskupów prosił ją, by na mnie wpłynęła, żebym się zmienił. „Siostro – odpowiedziałem – mam 40 lat na karku, a pracować nad zmianą u człowieka można do trzydziestki...”.

I został Ksiądz biskupem od dzieci.

Kiedy mnie pytają, jak to się stało, odpowiadam: „Bo mam infantylny umysł”.

Ale służę też ludziom specjalnej troski, alkoholikom, narkomanom.

Czy łączy ich jakiś wspólny mianownik?

Dziecko bywa bezradne, potrzebuje opieki i bezpieczeństwa, a także zatroskania i miłości. Uzależniony jest człowiekiem chorym i potrzebuje, by ktoś przy nim był i akceptując jego chorobę, niósł mu pomoc. Kiedyś usłyszałem: „Po co się tymi ćpunami zajmujesz, wyspowiadać i wystrzelać”. Patrząc, jak są odrzuceni, tym bardziej chcę im służyć i być przy nich. Choć często przegrywam. Ale w myśl św. Pawła próbuję stać się wszystkim dla wszystkich, by choć niektórych doprowadzić do Jezusa.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...