Wyśpiewać życie

Zeszyty Karmelitańskie 51/2/2010 Zeszyty Karmelitańskie 51/2/2010

Gdy człowiek śpiewa, nie ma możliwości skłamać, bo śpiew jest naturalny, tak naturalny jak oddech. Człowiek właśnie próbuje oddechem kłamać, a przecież dzięki oddechowi rozumiemy śpiew, śpiewanie i oddychanie są nierozdzielne. Wydadzą wszystko na zewnątrz, całą prawdę. Dlatego człowiek, który śpiewa, nie ma szansy skłamać! To słychać od razu!

 

A. R.:Dla Pani głos jest najpiękniejszym instrumentem?

Ł. G.: Przyznam się, że nie zastanawiałam się nigdy nad tym. W ogóle nie zastanawiałam się, czy coś jest najpiękniejszym instrumentem czy gorszym...

A. R.:Ale żeby oddać radość, lepszy jest instrument czy śpiew?

Ł. G.: Na pewno śpiew. Bezwzględnie, bo to jest najbardziej naturalne…

A. R.:Dlatego, że nas najbardziej bezpośrednio angażuje?

Ł. G.: Też, także dlatego, że każdy instrument to jest jakiś dodatkowy pośrednik.

A. R.:Widziałem kiedyś śpiewający chór andaluzyjski. Jego członkowie byli rzeczywiście tak zaangażowani, iż autentycznie myślałem, że serca im za chwilę wyskoczą podczas śpiewania...

Ł. G.: Ja też jako dziecko śpiewałam w chórze. Na Ukrainie, kiedy uczyłam się, był obowiązek śpiewu dla wszystkich dzieci. Każda klasa miała raz w tygodniu zajęcia chóru, podczas których uczono wspólnego śpiewania. Trafiłam na bardzo dobrych nauczycieli, którzy kochali muzykę oraz śpiew i potrafili nas, dzieci, nimi zarazić. Pamiętam taki bardzo poruszający fantastyczny moment, kiedy – jako dzieci – śpiewając zatracaliśmy się w tym śpiewie... To były takie momenty... Coś niepowtarzalnego i pięknego zarazem, taka powielona, powiększona wielokrotnie ekstaza. Później, po czymś takim nikt nie mógł sobie przypomnieć, co się działo wkoło, po prostu wszyscy byli tak skoncentrowani na śpiewie, że absolutnie nie mogę przypomnieć sobie, co działo się wokół, czy ktoś przechodził po sali, czy coś przełożył, po prostu wszystko przestało istnieć. Może po prostu miałam szczęście, że trafiłam na takie miejsca, gdzie coś takiego odbywało się...

A. R.:Czyli faktycznie uniesienie, zachwyt?

Ł. G.: Tak.

A. R.:Dlatego właśnie chór anielski jest dla mnie wyrazem szczęścia, niedostępnym być może dla naszej wyobraźni. Być może, a raczej na pewno jest znakiem nieatrakcyjności w dzisiejszej dobie pośpiechu, gdy umarła kontemplacja...

Ł. G.: Ja nie wierzę, by takie rzeczy mogły być nieatrakcyjne. Myślę, że ludzie boją się czegoś takiego, często boją się przyznać, że to jest lub może być, czymś wspaniałym...

A. R.:Albo boją się przyznać, że doznali szczęścia, gdy ktoś zatracił się w śpiewie, śpiewając całą duszą.

Wspólnotowa bliskość

A. R.:Dziś mało śpiewamy, raczej słuchamy. Coraz rzadziej śpiewa się z radości, albo tylko słuchamy, a sami nie śpiewamy. Ktoś kiedyś powiedział, że „nie my się bawimy tylko nas bawią”. Jak to świadczy o nas? O jakich przemianach dokonujących się w człowieku mówi? Czy o zaniku autentyczności?

Ł. G.: Myślę, że niekoniecznie. W głębi duszy człowiek pragnie szczęścia, to jest takie poczucie spełnienia własnej naturalności, to zależy też od ludzi. Jesteśmy nieustannie bombardowani systemem oceniania nas ze wszystkich stron i konfrontujemy ze światem, czy jesteśmy postrzegani dobrze czy źle i bardzo pilnujemy tego, żeby być postrzeganymi dobrze, więc bezpieczniej jest nie próbować robić tego, co może nas ośmieszyć, lub co może spowodować negatywne oceny. W Polsce istnieje obiegowe przekonanie, że Polacy nie umieją śpiewać. To jest nieprawda, ale takie myślenie jest tak głęboko zakorzenione, że większość ludzi nawet nie próbuje, bo z góry uważa, że nie potrafi.

A. R.:A może dlatego nie śpiewamy, bo nikt nas tego nie nauczył? Kiedyś dzieciom śpiewano kołysanki...

Ł. G.: Ja śpiewałam dziecku kołysanki (śmiech).

A. R.:Ale już raczej rzadko kto śpiewa dzieciom, raczej włącza się telewizję...

Ł. G.: Bo to jest łatwiejsze. Żeby śpiewać, trzeba poświęcić czas dzieciom, a rodzicie są wygodniccy, wciąż nie mają czasu...

A. R.:Czyli jest to jednak jakiś znak przemian?

Ł. G.: To prawda. Podstawowym problemem jest to, że instytucja matki została zachwiana, podważona w ciągu ostatnich lat. Mama musi bardzo dużo pracować i jest zabiegana od rana do wieczora, i w tym nadmiarze obowiązków pojawia się dziecko, i ona musi szybko je „przepchnąć”, jakoś przebrnąć przez ten dzień.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...