Jak gdyby Bóg istniał

Tygodnik Powszechny 1/2011 Tygodnik Powszechny 1/2011

Niektórzy sądzą, że głównym narzędziem władzy w naszym świecie nie jest już przemoc, ale mechanizm uwodzenia. Już nie trzeba zastraszać, wystarczy obiecywać



Tym samym wraz z Richardem Kearneyem i filozofią postmodernistyczną opuszczamy teren arystotelesowsko-tomistycznych wyobrażeń o Bogu i utartych interpretacji (nie tylko tej sceny biblijnej). Stara metafizyka widziała w tym, co jest, zawsze więcej niż to, co może być, co aż do chwili swego urzeczywistnienia jest „tylko możliwością”. Istnienie w takim ujęciu znaczyło spełnienie, urzeczywistnienie możliwości (entelechia, potentia). Wedle Arystotelesa jeśli coś jest, to znaczy, że zostało zrealizowane (stało się rzeczywistością), a to, co było przedtem, było jedynie w możliwości: teraz zaś jest w akcie. Bóg jest wówczas tym, w którym wszystkie możliwości są rzeczywistością, jest czystym aktem (actus purus) – dlatego jest doskonały, dlatego jest Bogiem. Dlatego jest także nieruchomy i może poruszać całym wszechświatem – przecież ruch to nic innego jak przejście od możliwości do urzeczywistnienia, do bycia. Skoro Bóg powiedział: „Jestem, który Jestem”, wedle zainspirowanych Arystotelesem średniowiecznych teologów znaczy to: Jestem swoim własnym bytem, moja egzystencja jest moją esencją – moją zasadą jest bycie. W odróżnieniu od wszystkich niedoskonałych bytów, które jeszcze nie wyczerpały wszystkich swoich możliwości, jestem najwyższym, doskonałym bytem, nieruchomym, w samym sobie stojącym Bytem. Wszystko inne wywodzi swoje istnienie ode mnie i ode mnie jest zależne.

Według Kearneya jednak możliwość nie jest czymś mniej niż rzeczywistość, lecz czymś więcej. Nie należy wszakże mylić dwóch pojęć; w tekście Kearneya występują dwa angielskie różnicujące słowa, które często tłumaczymy tak samo, czasownikiem „móc” – can i may. Can – oznacza to, co leży w naszych ludzkich możliwościach. Czasownik may – wskazuje natomiast poza ten horyzont, ku transcendencji.

Bóg nie mieszka jednak w krainie tego, co my możemy i co potrafimy (can). Bóg, którego moglibyśmy wymyślić i sobie w ogóle wyobrazić, byłby bożkiem. Nasza rzeczywistość jest pełna takich bożków, takich już zrealizowanych wyobrażeń i tęsknot; są to tzw. „bogowie zastępczy”, bożki wykonalne.

Naszą rzeczywistość radykalnie otwiera, przemienia i wzbogaca to, czego tutaj „nie ma”, ale co może być – i właśnie tak przychodzi Bóg. Jest tym, czego „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć”.

Przychodzi nie tylko jako coś, co nie jest (do naszej dyspozycji), ale jako coś, czego my z samej istoty rzeczy nie możemy (we can not) posiąść, dokąd nie sięga ani nigdy nie sięgnie nasza moc i nasza determinacja, co nie podlega i nigdy nie będzie podlegać naszej dyspozycji, coś, co jest radykalną transcendencją. A mimo to przychodzi do nas w taki sposób, że poszerza przestrzeń naszych możliwości, naszej wolności – daje się nam mianowicie jako zadanie.

Wiara

Jeśli wyzwolisz mój lud – mówi Bóg nie tylko do Mojżesza, ale także do Jozuego (Joz 1, 5), Gedeona (Sdz 6, 12) i innych – jeśli odkryjesz w świetle mojego wezwania swoją wolność do czynów, których dotąd nie potrafiłeś sobie wyobrazić, będę w tym z tobą.

Jest rzeczą oczywistą, że każdy wezwany wzdraga się, ponieważ dopiero na tle odkrytego horyzontu tych właśnie możliwości widzi swoją niezdolność, niemożność, słabość i grzeszność. Mojżesz woła: „Kimże jestem, bym miał iść do faraona?” (Wj 3, 11), oponuje: „Nie jestem wymowny” (Wj 4, 10), prorok Jeremiasz twierdzi: „Nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem” (Jr 1, 6), a Izajasz przestraszony i zdruzgotany: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach” (Iz 6, 5). Również w Nowym Testamencie znajdziemy podobne miejsca. Piotr zanim przyjmie orędzie, prosi: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5, 8), także Maryja nie ukrywa swoich rozterek i wątpliwości: „Jakże się to stanie?” (Łk 1, 34). We wszystkich tych przypadkach Bóg odpowiada wskazując na swoją moc, która człowieka nie umniejsza, lecz upoważnia do spełnienia zadania, do jakiego został powołany. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego – brzmi odpowiedź.

Głos z płonącego krzewu obiecuje i poleca Mojżeszowi wręcz: „Oto Ja uczynię cię jakby Bogiem dla faraona, a Aron, brat twój, będzie twoim prorokiem” (Wj 4, 16 i Wj 7, 1); podobnie Jezus wobec tych, którzy Go oskarżają o bluźnierstwo, argumentuje: „Czyż nie napisano w waszym Prawie: »Ja rzekłem: Bogami jesteście«?” (J 10, 34, czyniąc aluzję do Ps 82, 6). Kearney owo upoważnienie Mojżesza komentuje: „Mojżesz i prorocy zostali włączeni w Objawienie, które pokazuje nam, w jaki sposób Jahwe działa konkretnie przez swoich ludzkich posłańców”. Bóg, dodajmy, obsadza ich w swojej własnej roli; jest to tym bardziej znamienne, że ten sam Bóg karze wygnaniem z raju Adama i Ewę, którzy rolę tę chcieli samowolnie ukraść.

Bóg przychodzi jako możliwość, trzeba jednak w tę możliwość wejść – a wejście w Boże możliwości nazywa się wiarą.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...