Klucze do twierdzy

Tygodnik Powszechny 2/2011 Tygodnik Powszechny 2/2011

"Za zło w Kościele powinni się uderzać w piersi przede wszystkim kapłani i biskupi. Natomiast słyszę, że to jest wina Unii i liberalizmu"...


Tezy o. Wiśniewskiego wbrew jego woli stały się publiczne, ale, jak rozumiemy, Ojciec nadal się pod nimi podpisuje. Dyskusja trwa już miesiąc. Jakie są jej owoce?

Ks. Tomasz Jaklewicz: W momencie publikacji listu przez „Gazetę Wyborczą” ten poufny tekst został opakowany w dramatyczny tytuł, nagłówek i komentarze. W kolejnych dniach redakcja zamieszczała głosy w dyskusji. Więc to wszystko, jak rozumiem, zaczęło żyć wbrew woli Ojca. Ojciec nie zapraszał przecież do publicznej dyskusji. Ale mleko się rozlało.

„Gazeta Wyborcza” moderuje tę dyskusję i przykrawa do swojego sposobu patrzenia na Kościół, który mnie jest zupełnie obcy i śmiem twierdzić, że wielu wierzącym także. „Wyborcza” często atakuje nauczanie Kościoła, posługując się nieraz metodą wyśmiewania, zwłaszcza w kwestiach takich jak in vitro, aborcja, styk państwo–Kościół itd. Jest to jakiś rodzaj walki z Kościołem, nie w sensie jego totalnego negowania, ale osłabiania, dzielenia i kształtowania wedle wizji redakcji. Ojciec, moim zdaniem, został wykorzystany: „Gazeta” podpięła się pod jego dobrą wolę, aby forsować swój program.

W liście napisał Ojciec wiele rzeczy, pod którymi sam bym się podpisał. Jest on jednak jednostronny. Wzywa do rachunku sumienia, ale nie Kościoła jako całości, tylko jednej strony. Tymczasem wszyscy potrzebujemy rachunku sumienia, refleksji nad Kościołem i nawrócenia: biskupi, księża i zakonnicy, świeccy, redaktorzy „Tygodnika”, „Gościa Niedzielnego” czy Radia Maryja.

Czego zabrakło?

Ks. Tomasz Jaklewicz: Czytamy, że zasadniczym problemem Kościoła jest Radio Maryja i „Nasz Dziennik”. Pojawiają się bardzo ciężkie zarzuty – o ksenofobię, szerzenie nacjonalizmu, upolitycznienie kazań. To wszystko są realne problemy, ale nie zasadnicze. I to nie jest tak, że po jednej stronie jest prawda, a po drugiej ciemności. Brakuje mi tu równowagi. W liście nie pojawiają się w ogóle takie słowa jak „Chrystus” czy „miłość”...

O. Ludwik Wiśniewski: Nie pierwszy raz słyszę, że w moim liście głównym problemem jest Radio Maryja. Tymczasem określiłem go tylko jako „problem coraz trudniejszy do rozwiązania”. Podałem po prostu przykład. Sam Radia Maryja słucham i niezwykle cenię.

Czego w nim Ojciec słucha?

O. Ludwik Wiśniewski: Przede wszystkim „Rozmów niedokończonych”. Tam są czasem świetne tematy.

Ks. Tomasz Jaklewicz: Tego Ojciec w liście nie napisał, a takich akcentów właśnie brakuje.

O. Ludwik Wiśniewski: Tylko że w tym radiu zdarzają się rzeczy niedopuszczalne – zapraszanie polityków tylko jednej opcji, straszenie słuchaczy.

Radio Maryja ma malejącą słuchalność (wg ostatnich badań 2,2 proc.), niektórzy socjologowie nie potwierdzają tezy o silnym wpływie tego medium na sferę polityczną. Czy rzeczywiście to ono jest najważniejszym problemem?

Ks. Adam Boniecki: Radio Maryja ma wpływ na mentalność dużej części katolików – albo ją kształtując, albo prezentując oblicze Kościoła. Wielu ludzi kojarzy dziś katolickość z „radiomaryjnością”. Dla niektórych ta rozgłośnia staje na drodze do Kościoła – przynajmniej jako wymówka dla ich dystansu. Są wyborcy, którzy zagłosują według wezwań o. Rydzyka.

O. Ludwik Wiśniewski: Nie o toruńską rozgłośnię tu się rozchodzi, ale o coraz bardziej niepokojące przekonania księży. Do tego dochodzi triumfalizm, samozadowolenie, przekonanie, że wszystko w Kościele działa idealnie. Boję się tego, co się dzieje dzisiaj w Kościele. Ten lęk płynie z kontaktów z młodzieżą, która coraz bardziej Kościoła nie rozumie i odwraca się od niego. Nie jestem nieomylny, moje tezy można dyskutować i uzupełniać. Chciałem zasygnalizować, że coś się dzieje niedobrego, to nie jest analiza socjologiczna, ale mój krzyk. Na ile trafnie opisuje rzeczywistość, nie mnie osądzać. Otrzymuję zarówno listy entuzjastyczne, jak i życzące mi smutnych Świąt i złych snów...

Ks. Tomasz Jaklewicz: W ostatnią niedzielę grudnia słuchaliśmy listu biskupów o rodzinie. Wiadomo, że te teksty miewają styl nadmiernie kościelny, są czytane często monotonnym głosem itd. Ale czy w tym liście pobrzmiewał jakiś triumfalizm? Czy autorzy nie zwracali uwagi na realne problemy Kościoła i rodziny? Jest tam mowa o haśle ostatnio ogłoszonego programu Kościoła w Polsce „W komunii z Bogiem”. Biskupi napisali, że fundamentem dojrzałej wiary jest „głęboka zażyłość z miłującym Bogiem”. Dawno nie słyszałem w liście Episkopatu takiego określenia. On też zasługuje na dyskusję, a to się nie dzieje... To nieprawda, że biskupi są pogrążeni w samozadowoleniu i oderwani od rzeczywistości. Ojciec jest zaniepokojony poziomem duchowieństwa. To zależy, gdzie się patrzy i co się widzi.

W 100 procentach zgadzam się, że konieczna jest refleksja nad tym, czy młode pokolenie odnajduje się w Kościele. Liczne są jednak takie przestrzenie, które niosą nadzieję. Parę tygodni temu Szymon Hołownia miał spotkanie w Bibliotece Śląskiej w Katowicach. Aula na 200 osób była przepełniona młodymi, którzy przyszli posłuchać o Bogu. Zadawali pytania, np. o in vitro. Hołownia ani przez moment nie mrugał okiem, że nauka Kościoła jest do zmiany – tylko zachęcał, by jej słuchać.

Wielu ludzi szuka głębokiej duchowości i odnajduje ją w Kościele. W Krakowie działa Centrum Formacji Duchowej, gdzie listy uczestników są wypełnione na rok do przodu; działają centra rekolekcji ignacjańskich, w Warszawie pojawiły się Wspólnoty Jerozolimskie. Ojciec sam przecież prowadzi szkołę wiary dla młodych. Spędza ich Ojciec siłą?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...