Modlitwa: spotkanie osób w miłości

Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010 Zeszyty Karmelitańskie 53/4/2010

Modlić się to odkrywać, że jest się miłowanym; to kontemplowanie Boga, który mnie miłuje. Droga modlitwy otwiera się dla człowieka, a jego przemieszczanie się po niej nabiera tempa, w zależności od tego, na ile wie, że jest miłowany przez Boga.

 

W modlitwie – tak jak rozumie ją św. Teresa od Jezusa – absolutne pierwszeństwo należy się miłości. Trzeba tutaj również powiedzieć, że – ponieważ jest to spotkanie w miłości – modlitwa jest spotkaniem w prawdzie. Jedynie miłując się jako osoby odkrywamy przed sobą nawzajem prawdę o tym, kim jesteśmy. Jedynie miłość, rozumiana jako akceptacja i przyjęcie, obdarowanie i ofiarowanie, otwiera drzwi do prawdy o sobie samym.

Św. Teresa sięga dokładnie tam, gdzie znajduje się sama „istota doskonałej modlitwy”. I wbrew opinii tych, którzy sądzą, że „cała ta sprawa zasadza się na myśleniu”, ona skłania się zdecydowanie ku przekonaniu, że „postęp duszy nie polega na myśleniu wiele, ale na miłowaniu wiele” (F 5,2). W ten sam sposób i w identycznym kontekście napisała w Mieszkaniach: „Aby postąpić wiele na tej drodze i wstąpić do mieszkań, do których pragniemy, nie polega ta sprawa na myśleniu wiele, ale na miłowaniu wiele” (T 4,1,7). Nie pozostawia najmniejszego cienia wątpliwości. Teresa argumentuje, że „nie wszystkie wyobraźnie są z natury zdolne do tego [medytowania, rozważania], ale wszystkie dusze są zdolne do miłowania wiele” (F 5,2).

Po potwierdzeniu prymatu miłości w modlitwie – „relacji przyjaźni” – przejdźmy teraz do pewnego aspektu nauczania św. Teresy, który uważam za kluczowy w jej naukach. Modlitwa jest ruchem osoby ku Osobie. Miłosna uwaga, wciągająca Drugiego. W tym miejscu Teresa wprowadza to, na czym chciałbym się skupić: uwagę i skoncentrowanie się na miłości, którą On mnie darzy. Modlić się to odkrywać, że jest się miłowanym; to kontemplowanie Boga, który mnie miłuje. Droga modlitwy otwiera się dla człowieka, a jego przemieszczanie się po niej nabiera tempa w zależności od tego, na ile wie, że jest miłowany przez Boga. Ten element św. Teresa uważa za tak ważny, że wprowadza go do swojej definicji modlitwy. „Relacja przyjaźni... z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje” (Ż 8,5). Jest to istotny i kształtujący ją element. On nas miłuje. Pierwsza i ostateczna rzeczywistość, z którą spotyka się człowiek w modlitwie. Jest to także siła, która go mobilizuje. Miłość niezawodna, nieznająca zmierzchu, wieczna. W wiecznej teraźniejszości. „On nas miłuje”.

Nie wypaczając w najmniejszym stopniu tych spraw i bez wpadania w zubażające uproszczenia można powiedzieć, że modlitwa jest postępującym odkrywaniem, żywym doświadczeniem tego, że Bóg nas miłuje. Ta miłość jest tym, co zawsze motywuje nasze zbliżenie się do Boga i wytrwałe zabieganie o rozwijanie relacji przyjaźni z Nim. To ta miłość jest tym, co przezwycięża wszelkie opory, które rodzą się z naszej kondycji grzeszników, i które blokują tę przyjaźń i powodują jej zerwanie. „Widząc [...] jak bardzo [On] was miłuje, przejdziecie przez tę długotrwałą udrękę przebywania z Tym, który tak bardzo różni się od was” (Ż 8,5). Gdy Teresa czuła się powalona na ziemię, przygnębiona z powodu tak wielu upadków, „rozważając tę miłość, którą On mnie darzy, ponownie odzyskiwałam hart ducha” (Ż 9,7). Ta teologalna pewność, że Bóg mnie miłuje, podtrzymuje w modlitwie modlącego się człowieka.

Miłość, którą On nas darzy. To jest pierwsza rzecz, której uczy Jezus, Nauczyciel modlitwy: „Zważcie na te słowa, które wypowiadają te boskie usta, gdyż w pierwszym z nich zaraz zrozumiecie tę miłość, którą On was darzy, gdyż nie jest małym dobrem i radością ucznia ta świadomość, że jego nauczyciel miłuje go” (D 26,10). Całe życie Jezusa jest nastawione na to, aby przekonać nas o tej Jego miłości do nas. On nie zaniechał niczego, aby „nie pozostała w nas najmniejsza wątpliwość co do tej miłości” (D 40,7). Wiedzieć, że jesteśmy miłowani! Wbrew pozorom nie jest to wcale łatwe zadanie, pomimo że miłość jest tak bardzo wyświechtanym wśród ludzi słowem. A raczej właśnie dlatego. Jednakże jest to absolutnie konieczne dla każdego, kto na poważnie ma zamiar podjąć życie duchowe. W modlitwie wszystko musi pozostawać ukierunkowane i podporządkowane na odkrywanie tej miłości, którą Bóg ma dla nas. Wszystko musimy odczytywać według klucza miłości, jako że w tym kluczu miłości zostało to napisane. „Miłość, którą nas darzy […], we wszystkich rzeczach się uobecnia” (Ż 13,13). „Tak więc tym pragnę zakończyć: zawsze, gdy myśli się o Chrystusie przypominajmy sobie o miłości, z jaką uczynił nam tyle darów i jak wielką Bóg nam ją okazał, dając nam takie potwierdzenie tego, co do nas czuje” (Ż 22,14).

Modlitwa – każda modlitwa – musi rozwinąć się w kontemplowanie miłości, której jesteśmy adresatami ze strony Boga. Skupienie się na miłości, którą Bóg nas darzy. Dlaczego św. Teresa tak bardzo na to nalega? Dlaczego modlitwa jest ześrodkowaniem na miłości Drugiego? Krótka odpowiedź: ponieważ „miłość wzbudza miłość” (Ż 22,14), ponieważ świadomość bycia miłowanymi pobudza nas do miłowania. Świadomość bycia miłowanym rodzi miłość, otwiera życie na heroizm.

Świadomość bycia miłowanym wyzwala w człowieku najsilniejsze i najbardziej odnawiające siły oraz dynamizm działania. „I choćby była [ona] całkiem w początkach, a my bardzo rozbici, usiłujmy wpatrywać się w to nieustannie i rozbudzać siebie do miłowania. Ponieważ jeśli raz Pan uczyni nam dar, że odciśnie się w naszym sercu ta miłość, wszystko stanie się dla nas łatwe, i będzie nam to zajmowało znacznie mniej czasu i całkiem bez trudu” (Ż 22,14).

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...