Ubodzy krewni

Tygodnik Powszechny 9/2011 Tygodnik Powszechny 9/2011

Informacje o wspólnych modlitwach, działaniach naukowych, przekładach Biblii usypiają czujność: pod powierzchnią kryje się wciąż zakorzenione głęboko przekonanie, że Polska jest dla Polaków-katolików. A „innowierca” to nie żaden brat.



By sprawa jedności chrześcijan stała się priorytetem, do czego tak usilnie wzywał „nasz” Papież, musi zbłądzić pod dachówki nie tylko pałaców biskupich, także plebanii i klasztorów. Powinny to być odruchy każdego duchownego i świeckiego. Jest zatem źle, jeżeli ośrodek zakonny, w którym dotąd odbywały się młodzieżowe spotkania ekumeniczne, dopuszcza do zaniku tego znaku jedności tylko dlatego, że zostaje przeniesiony do innego klasztoru jedyny ksiądz, którego to pasjonowało. Ekumenizm to nie hobby filatelistyczne: chodzi tu o znaczki nieporównanie świętsze!

Oczywiście jednak chodzi przede wszystkim o to, by zanikły zupełnie znaki niechęci czy nieufności, a takie niestety wciąż się zdarzają. A to władza samorządowa nie zgadza się na adopcję dziecka przez rodzinę zielonoświątkową, a to kleryk zachowuje się wobec biskupa innego wyznania poniżej wszelkiej krytyki. Usypiają czujność mnożące się informacje o wspólnych modlitwach, działaniach naukowych, przekładach Biblii: pod powierzchnią już wygładzoną kryje się wciąż zakorzenione głęboko przekonanie, że Polska jest dla Polaków-katolików. A każdy „innowierca” to nie żaden brat, tylko ubogi krewny.

Naród przecież wybrany

Dialog z judaizmem: nie moja to specjalność, choć moja proweniencja, więc się nie rozpiszę. Stwierdzę tylko, że postęp widać, poprawność podstawową też, ale pozorności nieporównanie więcej niż w sprawie ściśle ekumenicznej. O. Ludwik Wiśniewski napisał w swoim historycznym liście o antysemityzmie wstydliwie skrywanym: no właśnie. Na szczęście już wiadomo, że postawy tej należy się wstydzić, więc są jakieś maski, ale wyłazi spod nich starodawna duchowa obrzydliwość.

Brakuje m.in. zrozumienia, że Lud Wybrany jest właśnie wybrany, nie jeden z wielu – a jedyny. Że Holokaust nie był jednym z wielu ludobójstw: to przecież nie żaden Żyd, to Jan Paweł II powiedział, że zamach na lud wybrany przez Boga był zamachem na Boga samego! Gdy się to przyjmie do pozytywnej wiadomości, przyjdzie np. i opanowanie w krytyce książek Grossa. Tematyka ich jest w istocie religijna. Gdy się morduje choćby jednego Żyda, zabija się samego Boga.

Islam, ale i inni

Bardzo się cieszę, że mamy nie tylko Polską Radę Chrześcijan i Żydów oraz Dzień Judaizmu, lecz także Polską Radę Katolików i Muzułmanów oraz Dzień Islamu. Inny to z istoty swej dialog, bo i religia inna, dobrze jednak, iż jest jakaś równoległość, iż są jakieś znaki, żeśmy nie jednostronni. No i nie bójmy się meczetu w stolicy, choćby i z minaretem.

Rozumiem również pojęcie religii Abrahamowych: monoteizm tych trzech to nie pojmowanie bóstwa w hinduizmie i buddyzmie. A przecież szczególnie ta druga religia powinna interesować życzliwie chrześcijan. Nie upieram się akurat przy pomyśle Dnia Buddyzmu, ale czyż religia Współczucia nie jest jak żadna inna bliska religii Krzyża? Nie zapomnę usłyszanego gdzieś płaczu matki, że syn został buddystą. Płakałaby też zresztą pewnie, gdyby stał się baptystą, zupełnie nie rozumiejąc, że jest jeszcze inna ewentualność na tę samą literę, mianowicie bandytyzm, i to dopiero jest powód do lamentu.

Nawracać czy odwracać

W sprawie dialogu z niewierzącymi nie mam naprawdę nadmiernych wymagań. Nie proszę biskupów, by szli śladami Niemca, o. Karla Rahnera, i mówili o niektórych niewierzących jako o „anonimowych chrześcijanach”. Bo zresztą i niektórzy z tych ateistów czy agnostyków powiadają, że wolą, aby ich nie przypisywano do cudzej grupy społecznej i nie stosowano jej nomenklatury, mają własne. Nie życzę sobie też koniecznie, żeby mówiono o jakichś ludziach jako o wierzących implicite, deklarujących niewiarę słowem, ale praktykujących czynem, żeby stosowano ów termin francuskiego ks. Jean-François Sixa: też się bez tego od biedy obędę. I nawet może nazbyt radykalne są nad świętą Wisłą pomysły czeskiego duchownego Tomáša Halíka, żeby pisać jak on: „Myślę, że największą próbą dojrzałości dla nas, chrześcijan, będzie teraz miara naszej zdolności i chęci dostrzeżenia w świeckich humanistach dnia dzisiejszego nie naszych wrogów, ale naszych – być może często zagniewanych i nieprzyjemnych – braci”.

Choć przecież nie ma żadnego powodu, by wszystkich niewierzących traktować tak, jak kiedyś traktowało się tak zwanych braci odłączonych. Trzeba się wreszcie opamiętać.

Proponuję minimum pragmatyzmu: bez niego w ewangelizacji ani rusz. Sprawa in vitro uświadomiła mi wreszcie z przeraźliwą jasnością, że nasze duchowieństwo, z Episkopatem na czele, absolutnie nie rozumie, iż jeszcze nikt nikogo nie nawrócił wymyślaniem. Że iżby kogokolwiek skutecznie nawracać, nie można go od Kościoła odwracać. A iluż odwróciło od niego głoszenie nie wesołej, nie dobrej, jeno wręcz okropnej nowiny: o tylu grzesznikach zaprawdę śmiertelnych.

PS. Tymczasem zmarł śp. Arcybiskup Józef Życiński. Jedyny bodaj polski biskup rzymsko-katolicki, który napisał list pasterski wspólnie ze swoim prawosławnym sąsiadem, biskupem chełmskim i lubelskim Ablem. Niech inni nasi hierarchowie idą w te ekumeniczne ślady.

Jan Turnau (ur. 1933) jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, członkiem rady redakcyjnej miesięcznika „Więź”, inicjatorem pionierskiego w Polsce trójwyznaniowego tłumaczenia Nowego Testamentu: „Ekumenicznego Przekładu Przyjaciół” (najnowsza publikacja: „Listy św. Pawła”). Prowadzi bloga biblijnego „Moje pisanki”: janturnau.blox.pl.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...