Zalety i przywary polskiego języka wiary

Więź 2-3/2011 Więź 2-3/2011

Jakie są mocne i słabe strony polskiego języka wiary dzisiaj? Jakie są szanse i zagrożenia dla rozwoju języka wiary Polaków w najbliższej przyszłości?

 

„Każde pokolenie odnajduje swój język, w którym wyraża swoją wiarę” – stwierdza o. Knotz. Kłopot w tym, że we współczesnej Polsce „chrześcijański język religijny staje się językiem martwym”,hermetycznym. Jest on rozumiany tylko w środowisku ludzi „którzy się go specjalnie nauczyli. […] Większość już tego języka nie rozumie i błędnie go odczytuje”, uznając na przykład troskę o przestrzeganie norm moralnych za dążenie do narzucenia państwa wyznaniowego. „Niezrozumiały język nie jest w stanie nikogo poruszyć. Ludzie nie mają kodów językowych, aby poprawnie i z pożytkiem dla siebie odczytywać dokumenty Kościoła, listy pasterskie, nawet wiele homilii […] tak, aby widzieli sens i wartość dla swojego życia”.

Podobnie widzi sprawę o. Michał Paluch, wskazujący na „ucieczkę w tradycyjne, bezpieczne zwroty, które nie zawsze pozostają wciąż nośne czy zrozumiałe” oraz „zbyt rzadkie i mało odkrywcze próby wiązania głoszonych prawd z prostymi doświadczeniami życia”. Również Ewa Kusz ubolewa nad odstawaniem języka religijnego „od doświadczenia życia człowieka, jego problemów”. Zdaniem Ewy Karabin, „osoby używające języka religijnego zdają się nie pamiętać, że w większości przypadków prostota jest kluczem do prawdziwego porozumienia, a zbytnia górnolotność nie dodaje prestiżu, co najwyżej śmieszności”.

Według arabistki Agaty Skowron-Nalborczyk, istnieje rozziew między językiem wiary, którym każdy z nas osobiście mówi o swoim doświadczeniu duchowym[2], a językiem kościelnym. „Języka kościelnego nikt prawie ze świeckich nie używa na co dzień, jesteśmy zmuszani do używania go w kontaktach z księżmi, np. gdy dziękowałam księdzu katechecie na koniec roku za nauczanie mojego syna i powiedziałam «Dziękuję!», poprawił mnie, że powinnam mu powiedzieć «Bóg zapłać!»”. A. Skowron-Nalborczyk opisuje formuły z języka kościelnego, „które nic nie znaczą w języku codziennym, jak np. «pozostawać w łączności» czy «ubogacać», […] a już mówienie na kobietę, a nawet do kobiety (dorosłej, samodzielnej) per «niewiasta» (etymologicznie: ‘ta, która nie wie’) jest dla mnie przejawem niegrzecznego braku szacunku wobec niej. Język kazań jest często tak hermetyczny, daleki od języka codzienności, że i ich treść wydaje się nie mieć żadnego związku z rzeczywistością poza budynkiem kościoła”.

Właśnie na języku kazań skupia się w swojej diagnozie Ewa Kiedio. Jej zdaniem, największa słabość to „zawieszenie w świecie abstraktów, operowanie słowami, które z trudem poddają się definiowaniu, a w związku z tym są bardzo różnie rozumiane przez odbiorców. Garść przykładów: wiara, nadzieja, miłość, miłosierdzie, dobro, zło, grzech, wspólnota, serce. Często ich znaczenie jest do tego stopnia rozmyte, że bez odwołania się do przykładu z życia, bez zakotwiczenia ich w jakimś konkretnym wydarzeniu, jakiejś przywołanej sytuacji, pozostaje z nich jedynie sam dźwięk. […] Pojawia się też problem wytartych metafor, wyślizganych zdań, zwrotów, które kiedyś przynosiły ożywczego ducha i stawiały przed oczami słuchaczy wyraźny obraz, obecnie jednak na skutek ciągłego używania całkowicie straciły swą moc”. Przykładami takich zdań mogą być: „Jezus jest twoim przyjacielem”, a jeszcze bardziej, oderwane od współczesnych realiów życiowych, „Jezus jest Królem” albo „Jesteśmy Bożą owczarnią”.

O. Śliwiński używa w tym kontekście dosadnego określenia „paplanie” – chodzi mu o „za długie, zbyt zawiłe i niejasne mówienie o wielu kwestiach, np. niezrozumiałość argumentacji w rozstrzygnięciach bioetycznych”. Zdaniem kilku uczestników ankiety, hermetyczność cechuje także język nowych wspólnot religijnych. Nie omawiamy szerzej tego problemu w tym miejscu, gdyż wnioski z wypowiedzi członków Zespołu Laboratorium WIĘZI są pod tym względem analogiczne do tez zamieszczonego obok artykułu Katarzyny Czarneckiej i Małgorzaty Nowak.

Język wiary komunikowany w przestrzeni społecznej – uważa Ewa Kusz – jest częstoinstrumentalizowany, „służy głównie celom pozareligijnym, najczęściej politycznym, społecznym lub po prostu ideologicznym, nawet jeśli jest stosowany przez osoby instytucjonalnie związane z Kościołem”. W podobny sposób pisali inni członkowie Zespołu. Na „uwikłanie polityczne, czy szerzej i ogólniej: manipulowanie językiem religijnym dla potrzeb rozmaitych gier związanych z władzą” wskazuje o. Michał Paluch. Zdaniem o. Knotza, „czasami pod język wiary podszywają się ideolodzy. Ideolog nie troszczy się o przybliżenie ludzi do Boga, dlatego gdy mówi, nawet w obronie wiary, nie widzi przed sobą człowieka pogubionego i poranionego, w którym pomimo jego grzechów mieszka Chrystus. To nie jest już słowo do człowieka, który może kiedyś spotka Boga, ale słowo mające pogrążyć drugą, często zagubioną, osobę, która nie myśli tak, jak zdaniem ideologa myśleć powinna. Język wiary powinien mieć na celu zmianę kultury, a nie zmianę polityczną”.

Socjolog Marek Rymsza zwraca uwagę na „posługiwanie się przez ludzi wierzących, zarówno w komunikacji prywatnej, jak i publicznej, językiem wiary i religii jak przysłowiowym cepem w walce o słuszne sprawy”. Jego zdaniem, „to, że niemałą rolę odgrywają tu mechanizmy obronne naturalne w sytuacjach stresu, bycia napiętnowanym, czasem wprost wyszydzanym – jakoś po ludzku nas tłumaczy, ale bynajmniej nie usprawiedliwia”. Przecież zasada „cel nie uświęca środków” odnosi się również do sfery języka. Rymsza ubolewa zwłaszcza nad tym, że „zacietrzewiony język to także narzędzie komunikacji między różnymi środowiskami ludzi wierzących (coraz częściej toczonej przez pośredników – na przykład w wysokonakładowych mediach). Tacy dyskutanci, podkreślając własne zakorzenienie w Kościele, tworzą w nim trwałe, z trudem przekraczalne podziały”.


[2]  „Język wiary to dla mnie język codziennego życia, które musi być przepełnione wiarą, bo ona jest nieodłączną częścią tego życia. Jako języka wiary używam z przyjaciółmi zwykłych wyrażeń, a nie tych z języka kościelnego. Często są one nasycone jakimś humorem, np. modlitwa w czyjejś intencji to «dzwonienie do Góry»”. Takie rozumienie pojęcia „język wiary” przez A. Skowron-Nalborczyk sprawiło, że nie udzieliła ona dalszych odpowiedzi w ankiecie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...