Papież cierpienia

Niedziela 16/2011 Niedziela 16/2011

Przygotowując się do beatyfikacji Jana Pawła II, publikujemy fragmenty powieści Pawła Zuchniewicza o Papieżu z Polski. Już w początkach lat 90. XX wieku u Ojca Świętego pojawiły się objawy choroby Parkinsona. Gdy my wciąż podziwialiśmy jego wspaniałą formę i niezłomną pracowitość, on wiedział już, co go czeka.

 

Od dawna ma Ojciec Święty te trudności? – zapytał doktor Renato Buzzonetti.

– Trudno powiedzieć, to się powtarza już od jakiegoś czasu, pewnie wiek daje o sobie znać – odpowiedział Jan Paweł II.

Lekarz pokiwał głową i coś zanotował.

– A więc musi Ojciec poświęcać więcej czasu na poranne ubieranie?

– Tak, to jest dość dokuczliwe. Sutanna ma dużo guzików i ich zapinanie trochę trwa. A ostatnio idzie mi z tym coraz gorzej. Dobrze, że buty są wsuwane, bez sznurowadeł, bo z ich wiązaniem też miałbym chyba problemy.

– Czy mógłbym prosić o przejście kilku kroków?

Jan Paweł II posłusznie wstał i przespacerował się po pokoju. Lekarz obserwował go uważnie. Wydawało mu się, czy rzeczywiście tak było?

– Ojcze Święty, przepraszam, ale proszę to zrobić jeszcze raz.

– Może pójdziemy na dach? Wolę spacery na świeżym powietrzu – zażartował Papież, ale zaraz spełnił prośbę doktora. Nie, nie zdawało mu się. Ruchy Jana Pawła II nie były tak harmonijne, jak wcześniej. Przypadkowy obserwator najprawdopodobniej by tego nie zauważył, ale Buzzonetti dostrzegał teraz, że ręce Papieża nie poruszały się dokładnie w rytm kroków.

– Proszę usiąść, Ojcze Święty. Zadam jeszcze kilka pytań. Czy zdarza się Ojcu odczuwać drżenie ręki?

– Raczej nie.

– Nigdy, nawet przy zmęczeniu?

– Wtedy tak, ale nie myślałem, żeby to miało jakieś znaczenie. Składałem to na karb wieku. A i ćwiczeń fizycznych mam trochę za mało. Chwyciłoby się wiosło do ręki, popłynęło kajakiem, wiem, wiem, to już nie te lata, a i komplikacji byłoby co niemiara. Wystarczy, że męczycie się ze mną w czasie wakacji w górach – coroczne wypady Papieża w Dolomity mobilizowały zarówno miejscowe służby policyjne, jak i członków jego osobistej ochrony oraz, naturalnie, najbliższych współpracowników. – Domyślam się, że pan doktor zadaje mi te pytania, szukając czegoś konkretnego.

– Jeszcze jedno. Czy zdarzają się zakłócenia równowagi? Niedawno Ojciec się potknął, ale nie wiem, czym to było spowodowane…

– Tak, mnie też to zaskoczyło. W sumie szedłem prostą drogą, nie trafiłem na żadną przeszkodę, nie wpadłem w żadną dziurę, nie poślizgnąłem się, choć w pierwszej chwili tak mi się wydawało. Ale nie, to nie była wina pasty do podłogi ani nierównego dywanu.

– Czy w rodzinie Ojca Świętego zdarzały się jakieś choroby na tle neurologicznym?

– To znaczy choroby nerwowe? No nie, wariatów to raczej u nas nie było.

– Mam na myśli raczej problemy z połączeniami nerwowymi – jakieś drętwienia, paraliże, może ktoś w starszym wieku miał problemy z panowaniem nad mięśniami twarzy czy innych części ciała.

– W starszym wieku, czyli w takim jak mój teraz?

– Mniej więcej.

– No cóż, mama zmarła dość młodo, brat także, ojciec też nie był jeszcze stary. O innych członkach rodziny trudno mi coś od tej strony powiedzieć.

– A czy Ojciec odczuwa czasem zniechęcenie, przygnębienie, niezrozumiałą złość?

– Hm, to już podpada pod spowiedź.

– Przepraszam, Ojcze Święty, ale są pewne choroby, które charakteryzują się tymi objawami.

– Jakie?

– Jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Musimy najpierw zrobić Ojcu badania na tarczycę. Mogą być też dolegliwości reumatyczne. Bo znając Ojca, depresję raczej wykluczam.

– Panie doktorze, zaczyna mnie pan intrygować. Czy to coś poważnego?

– Istnieje pewne prawdopodobieństwo, podkreślam prawdopodobieństwo, bo pewności możemy jeszcze nie mieć dość długo, że chodzi tu o chorobę Parkinsona.

– Cóż to takiego?

– W mózgu każdego człowieka znajduje się tak zwana istota czarna, odpowiedzialna za koordynację ruchów. Może ona ulegać zwyrodnieniu, szczególnie w starszym wieku. To powoduje niedobory dopaminy w ośrodkowym układzie nerwowym. A to z kolei wpływa na pojawienie się problemów ruchowych, problemów z mięśniami, z mimiką, mówiąc krótko – chory na parkinsonizm powoli przestaje być panem swojego ciała.

– Jak to się leczy?

Buzzonetti milczał przez chwilę.

– Wyłącznie objawowo. Mamy dzisiaj lekarstwa, które są w stanie spowolnić postęp choroby, natomiast, jak dotąd, nie znaleziono sposobu na usunięcie przyczyny. Z tego, co mi wiadomo, są prowadzone pewne badania, ale budzą poważne wątpliwości etyczne.

– Proszę kontynuować.

– Jak wspomniałem, wszystko rozgrywa się w mózgu, w istocie czarnej. Gdyby znaleźć sposób na jej zregenerowanie, można byłoby wyeliminować chorobę. Kłopot w tym, że leki nie są w stanie tego dokonać. Zaczęto myśleć o transplantacji tkanki. Idealna wydawała się tkanka płodu. Nie jest ona jeszcze dojrzała immunologicznie i stąd nie jest odrzucana przez organizm biorcy, następuje w niej szybki podział komórek i bardzo szybko rośnie, poza tym jest doskonale ukrwiona. Były już pewne eksperymenty i – zdaniem ich autorów – wygląda to obiecująco. Natomiast wygląda na to, że tkanka do przeszczepu nie może zostać pobrana od płodu, który uległ naturalnemu poronieniu.

Papież słuchał wstrząśnięty. Eksperymenty. A zatem jakąś kobietę poddano aborcji, a z dziecka, które zabito, pobrano tkankę, aby wszczepić ją do czyjegoś mózgu. Straszne. Mógł sobie wyobrazić, co się stanie, gdy lekarze nabiorą większej wprawy w tej procedurze.

– Bardzo dziękuję, panie doktorze – powiedział cicho. – Czy można ocenić, jak szybko choroba będzie postępować? Oczywiście, przy zastosowaniu tradycyjnego leczenia.

– Z tym może być bardzo różnie, Wasza Świątobliwość. Poważniejsze objawy mogą wystąpić nawet za kilka lat. Jak powiedziałem, mamy obecnie leki, które znacznie spowalniają proces zwyrodnieniowy.

– Czy mam się liczyć z całkowitym zniedołężnieniem?

– Tak jak powiedziałem, chory  powoli przestaje być panem swojego ciała. Trudno natomiast przewidzieć, jak szybko będzie to postępować i jakie części ciała zostaną zaatakowane. Zasadniczo chodzi o sprawność ruchową, nie intelektualną.

– To przynajmniej dobra wiadomość. Raz jeszcze dziękuję.

– Powtarzam, Ojcze Święty, nie mamy jeszcze pewności. Musimy najpierw wyeliminować prawdopodobieństwo innych chorób.

Papież skinął głową. Buzzonetti wstał. Uścisnął z szacunkiem dłoń Jana Pawła II i schylił się, aby pocałować Pierścień Rybaka.

Paweł Zuchniewicz Dziennikarz radiowy, pisarz, autor cyklu powieści biograficznych o życiu Papieża z Polski: „Lolek”, „Wujek Karol”, „Habemus Papam”, „Jan Paweł II: Będę szedł naprzód” i „Jan Paweł II – nasz święty”; www.pawelzuchniewicz.pl

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...