Samotność długodystansowca

Więź 4/2011 Więź 4/2011

Przedstawiciele trzech religii monoteistycznych – biskup, rabin i imam – serdecznie uściskali się przy jego trumnie. Scena – ikona! Zmarły arcybiskup był naprawdę człowiekiem niezwykłym. Ktoś powiedział o nim, że to „skok Beamona” w polskim Kościele, i miną długie lata zanim ktoś skoczy dalej.

 

Przypięto mu łatkę (a właściwie „łatę”) liberała, a to jest dla niektórych przestępstwo niewybaczalne. Na czym polegał jego liberalizm? Arcybiskup miał ewangeliczną odwagę spotykania się z „celnikami i grzesznikami”, rozumiał wątpiących, bo wątpienie jest wpisane w los człowieka, a niepokorni – jak pisał – stanowią „ważną część ludu Bożego”. Był wierny duchowi Wieczernika i nie bał się myśleć. Nie godził się na ocenianie postaw ludzkich poprzez stosowanie kwantyfikatora ogólnego. Tak, w tym sensie był liberałem.

Czuję w sobie ludzką złość, gdy słyszę po jego śmierci mnożące się głosy zapewniające, jak był ceniony w polskim Kościele. Autorytet, jaki miał, wypracował własną osobowością, duchową i intelektualną odwagą. Jeśli ktoś jest erudytą, intelektualistą najwyższej próby, lubianym przez media, to w reakcji odzywają się, także w Kościele, stereotypy, półprawdy, kłamstwa, pomówienia. I jak już sprowadzi się wielką postać do parteru, wtedy można poczuć się lepiej… Dlatego tak ważne są słowa kard. Kazimierza Nycza wypowiedziane na zakończenie poruszającej homilii w czasie Mszy pogrzebowej w katedrze lubelskiej: „Wybacz w niebie wszystkim, którzy Cię nie rozumieli, którzy opornie przyjmowali Twoje poglądy. Wybacz także nam, żeśmy Cię nie zdążyli poznać do końca, a zwłaszcza, że nie potrafiliśmy wykorzystać całego potencjału Twoich możliwości.”

Abp Życiński na pewno już wybaczył, problem jest z nami żyjącymi: czy potraktujemy jego śmierć jako „oczyszczające atmosferę” odejście do Pana anarchisty polskiego Kościoła, po czym – mówiąc jego językiem – krzywa samozadowolenia będzie rosła, a wiernych będzie ubywało; czy też uznamy wreszcie, że odszedł od nas jeden z wielkich proroków współczesnego chrześcijaństwa. Może dopiero teraz wielu ludzi Kościoła, także jego przeciwników i wrogów, którzy go nie rozumieli, pojmą jak straszliwej wyrwy doznał Kościół w Polsce i Polska w ogóle. Że swoim życiem i wiarą arcybiskup ukazał nam szlak, którym powinniśmy podążać

Umarł w biegu

Abp Życiński kochał Kościół, także w wymiarze instytucjonalnym, mimo że niektóre głosy hierarchiczne budziły w nim radykalny sprzeciw, pozostawał jednak zawsze lojalnym członkiem Konferencji Episkopatu Polski. Był pasterzem optymizmu, pozbawionym jakichkolwiek cech faraonicznych. Otwarty, chodzący po obrzeżach Kościoła, bo spodziewał się tam znajdować ludzi Ewangelii. I nie mylił się – znajdował ich, dawał im szansę, wierzył, że będą zaczynem większych dzieł.

Wszyscy wspominają po śmierci jego uśmiech i gesty życzliwości. To prawda, był – tak jak Jan Paweł II – człowiekiem gestu. Uważał bowiem, że jeden gest może znaczyć więcej niż tysiąc wypowiedzianych słów. Potrafił zafascynować intelektualistów, młodzież, dzieci i ludzi prostych. Nie jest prawdą – co przypisują mu ludzie nieżyczliwi – że w wiejskiej parafii diecezji tarnowskiej w czasie kazania namiętnie polemizował z Sartre’em. To nie był człowiek odrealniony, żyjący w swoim filozoficznym świecie, czuł jak mało kto tętno współczesności. O brzytwie Ockhama, Marksie, Kancie czy egzystencjalistach mówił w czasie wykładów, dyskusji i paneli. Słuchało się jego słów z zapartym tchem, a on doskonale wyczuwał audytorium. Często powtarzał, żeby nie celebrować własnych krzywd i frustracji, bo to nas oddala od Boga. Oczywiście, po ludzku rzecz biorąc, nie było mu łatwo. W tym sensie dzielił los Camusa.  

 Abp Życiński był tytanem pracy. Kiedy jakiś czas temu w jednej z rozmów zauważyłem, że zbyt intensywnie pracuje, bez wytchnienia, że szarżuje, ryzykując w ten sposób zdrowiem i w konsekwencji życiem. „Andrzeju, a może umrę w biegu” – odpowiedział. Zmroziło mnie to zdanie. Arcybiskup Życiński czuł – tak sądzę – że przy swoich licznych chorobach nie dożyje sędziwego wieku, dlatego w życiu szedł na całość i umarł w biegu. Pozostawił po sobie niezatarty ślad. Prawdziwych świadków Chrystusa nie da się zatopić i dlatego jestem przekonany, że Życińskiego, tak jak Tischnera, będziemy przywoływać jeszcze wiele razy jako człowieka Ewangelii, a znaczenie jego słów będzie rosło z upływem czasu. Dla mnie właśnie on i ks. Józef Tischner (na równi) pozostaną nauczycielami kapłaństwa ewangelicznego.

Po raz ostatni zadzwonił do mnie z Rzymu na 24 godziny przed śmiercią, w środę 9 lutego, o godz. 16.50. Byłem wtedy w redakcji WIĘZI. Powiedział jedno zdanie bardzo spowolnionym głosem. Zawsze tak mówił, gdy źle się czuł. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, połączenie zerwało się. Zaniepokojony oddzwaniałem trzy razy. Odzywał się tylko bezduszny automat, który kobiecym głosem informował mnie po włosku, że połączenie nie może być zrealizowane. Pozostałem z tym jednym zdaniem, którego nigdy nie zapomnę…

A poznałem go 19 lat wcześniej, w 1992 roku, gdy był ordynariuszem tarnowskim. Byłem młodym księdzem, udzieliłem pierwszego wywiadu w życiu, dla „Gazety Wyborczej”. Ewa Milewicz zatytułowała naszą rozmowę Charczenie i śpiew – takie odgłosy słyszał w polskim Kościele ks. Józef Tischner, a ja za nim to powtórzyłem. Bp. Życińskiemu spodobał się wywiad, postarał się o numer mojego telefonu, zadzwonił do Łowicza i zaprosił mnie do Tarnowa na obiad i rozmowę. I tak się zaczęło, przez prawie dwadzieścia lat miałem szczęście spotykać się z człowiekiem wielkiej wiary. Bardzo mi pomógł w życiu. Tak było aż do tego ostatniego zdania z 9 lutego…

Ks. Andrzej Luter – duszpasterz, publicysta, ekumenista. Asystent kościelny Towarzystwa „Więź”, członek redakcji WIĘZI i Zespołu Laboratorium WIĘZI, współautor (z Katarzyną Jabłońską) felietonu filmowego Ksiądz z kobietą w kinie. Współpracownik „Tygodnika Powszechnego” i miesięcznika „Kino”, współtwórca programów telewizyjnych. Aktywny duszpastersko w środowiskach dziennikarskich. Mieszka w Warszawie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...