Naprawdę nie ma złych księży

Tygodnik Powszechny 18/2011 Tygodnik Powszechny 18/2011

Będą w życiu rozmaite przygody. Rozmaite. Tylko zawsze trzeba się zapytać: czy w czasie tej przygody było się z Nim, czy bez? Jeżeli z Nim – to w porządku. Choćbyś dostał, choćbyś się przewrócił. (Ks. Józef Tischner)


Wywiad ten został nagrany we wtorkowy wieczór 20 marca 1993 r. w mieszkaniu ks. Tischnera przy ul. św. Marka. Stefan Szary był jego studentem, pod kierunkiem Tischnera przygotowywał pracę magisterską o filozofii wiary Kierkegaarda. Spisany wywiad trafił w moje ręce akurat, kiedy skończyłem pracę nad biografią autora „Etyki solidarności”. Stefan Szary napisał wówczas do mnie: „Niedługo po wywiadzie w »Tygodniku Powszechnym« ukazał się artykuł »Duchowieństwo«. Być może jakaś maleńka myśl powstała dzięki tej rozmowie? Nieważne. Dla mnie ten tekst to najważniejsza konferencja, jaką kiedykolwiek usłyszałem”.
Wywiad nie był dotąd publikowany. A jest on swoistym komentarzem do tego, co Tischner mówił i pisał w tamtych latach o postawie polskich duchownych. (Najważniejsze teksty, w tym wspomniany artykuł, znalazły się w książce „Nieszczęsny dar wolności”.) Mocne sformułowania zostały wówczas bardzo źle przyjęte przez środowisko księżowskie; odtąd Tischner stał się, jak sam mówił, „podejrzany”. W rozmowie znajdziemy szereg opinii, które ściągnęły gromy na jego głowę. Ale też przejmujące wyznanie wiary w sens kapłaństwa i solidarności z tymi, którzy wybrali tę drogę.

W 2005 r. Stefan Szary opublikował książkę „Człowiek – podmiot dramatu. Antropologiczne aspekty filozofii dramatu Józefa Tischnera”. Obecnie jest wykładowcą w Wyższej Szkole Edukacji i Terapii w Poznaniu. Prowadzi też „Warsztaty filozoficzne dla nie-filozofów” w Akademii Walki z Rakiem.
Wojciech Bonowicz

Stefan Szary: Człowiek współczesny poszukuje nadziei. Ale nadziei poza Ewangelią, bez Boga. Mówi się, że w naszych czasach człowiek żyje, „jakby Boga nie było”. Mówi się też o kryzysie autorytetów. Dlaczego tak trudno przyjąć jest Boga i Jego nadzieję?

Ks. Prof. Józef Tischner: Mam trochę inny obraz tego Bożego świata. Jeżeli przyjrzeć mu się dobrze od strony filozofii, to w zasadzie nie ma dzisiaj takiej filozofii, która by podnosiła rękę przeciwko Panu Bogu. Ostatnią taką była filozofia Sartre’a, ale dosyć prędko została przezwyciężona przez egzystencjalizm chrześcijański. Paradoks dzisiejszego świata – przynajmniej świata filozofii – na tym polega, że jest on całkiem, ale to całkiem chrześcijański, w przeciwieństwie na przykład do wieku XIX. Wojujący ateizm się skończył. Owszem, istnieją rozmaite formy agnostycyzmu, ale formalnej walki z chrześcijaństwem w filozofii nie ma. Jest duża sympatia wobec chrześcijaństwa.

Być może tak jest na poziomie filozofii. Ale na poziomie codziennych wyborów wygląda to inaczej. Młody człowiek w okresie poszukiwań może i ociera się o Ewangelię, ale wybiera na ogół inne wartości.

Może to zbyt ogólne stwierdzenia. Kiedy stykam się ze współczesną młodzieżą, tymi, którzy studiują czy to na uniwersytecie, czy w szkole teatralnej, to widzę, że ile razy zacznę mówić o religii, o Bogu, to nagle frekwencja na wykładach rośnie. Mam wrażenie, że raczej panuje duży głód tej problematyki. I że większym problemem jest nasz sposób mówienia o Panu Bogu niż brak zaciekawienia ze strony słuchacza. Młodzi mają kłopoty z instytucją, z Kościołem. Mają kłopoty z tymi, którzy mówią do nich swoim własnym językiem. Młodzi tego języka nie rozumieją, ale nie znaczy to, aby nie byli w tym kierunku otwarci.

Zresztą czy my nie patrzymy na tę młodzież trochę przez pryzmat własnych życzeń? Pamiętajmy, w jakim kraju żyjemy. Jest to kraj, gdzie chrześcijaństwo się sprawdziło, Kościół się sprawdził. Jest to kraj, w którym znaleźli się ludzie odważni, którzy stanęli okoniem przeciwko wielkiej potędze tego świata – komunizmowi. Kraj ludzi wolnych, myślących. Pewnie, że młodzież, która dzisiaj jest w liceum, tego nie przeżyła, ale... niedaleko pada jabłko od jabłoni. Może oni też nie są tacy źli? Owszem, znam bardzo liczne przypadki konfliktów między młodzieżą a Kościołem. Ale kiedy przyglądam się tym konfliktom, to proszę mi wierzyć, widzę, że młodzi buntują się nie przez czytanie Marksa, Nietzschego, ale dlatego, że natrafiają na ludzi, których nie mogą zaakceptować jako rzeczników Dobrej Nowiny.

Czy nie wynika to z tego, że oczekiwania młodzieży są zbyt wygórowane, idealistyczne?

Trzy dni temu spotkałem dziewczynę skłóconą z Kościołem od czasu mniej więcej piątej klasy. Pochodzi ze wsi, z bardzo licznej rodziny. Jej ojciec jest alkoholikiem. Na lekcji religii ksiądz mówił o tragedii pijaństwa. W pewnym momencie zwrócił się do niej: „A teraz ty wstań i opowiedz, jak wygląda wasza rodzina. Opowiedz o swoim ojcu”. I od tego czasu dziewczyna ma uraz. Ile razy widzi księdza, kościół, coś ją w środku boli.

Inny przykład. Widziałem parafię: kościół prawie pusty. Słyszałem kazanie tamtejszego proboszcza. Od początku do końca jedna wielka pogarda dla ludzi. Nawet sobie tego nie uświadamiał... I widziałem tę parafię rok później. Zmieniono księdza. Ten nowy nic nadzwyczajnego nie robił, ale miał do tych ludzi zwykły szacunek. I oni nie czuli się przepędzani z kościoła. Bo przedtem też chcieli chodzić, ale tamten ksiądz formalnie ich przepędzał.

Może to jest radykalne ujęcie, ale ja nie widzę problemu po stronie ludzi, natomiast widzę ogromne problemy po stronie stylu duszpasterstwa polskiego. Przebiegam myślą parafie moich okolic: dwie trzecie ludzi mają konflikty z proboszczami. Jest coś w środku człowieka, jakiś postkomunistyczny bakcyl, który sięgnął duszpasterzy. Mieliśmy znakomitych duszpasterzy, pięknych, wielkich... I mamy. Ale nawet najlepszy duszpasterz nie zdoła naprawić tego zła, którego potrafi narobić jeden głupiec. Ile czasu potem trzeba, żeby to odwrócić! Bo życie religijne jest strasznie delikatne i często odwrócić się tego nie da.

Po jednym z moich wystąpień w telewizji katowickiej dostałem list od dziewczyny, która była w oazie. Uczyła się w szkole muzycznej. Przyszedł okres bierzmowania. Ojciec tej dziewczyny był protestantem. Ja nie wiem, co strzeliło do głowy temu księdzu, w każdym razie nie chciał jej dopuścić do bierzmowania, „ponieważ mają heretyka w domu”. W dzisiejszych czasach! Zrobiła się wielka afera. Ona była dotknięta do żywego. W tej chwili jest za granicą. Do kościoła nie chodzi. Na swój sposób wierzy w Pana Boga, ale coś takiego się stało... Sam nie wiem, jak to było możliwe. Była kiedyś w Znaku, chyba przed dwudziestu laty, taka książka „Dlaczego wierzę, wątpię, odchodzę?”. Byłoby dobrze i dziś zrobić taką ankietę.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...