Być księdzem - pytania o motywacje

Przewodnik Katolicki 20/2011 Przewodnik Katolicki 20/2011

„To efekt beatyfikacji ks. Jerzego?” – zastanawiała się we wrześniu ubiegłego roku Ewa K. Czaczkowska na łamach „Rzeczpospolitej”, informując, że: „Do wielu seminariów wstąpiło więcej kleryków niż w latach poprzednich”.

 

Jakiś internauta skomentował tę wiadomość następująco: „Ciekawe, czy wpływ na motywacje kleryków i zwiększenie ich liczby mają powody religijne, czy raczej kryzys na rynku pracy? Delikatnie obstawiam tę drugą możliwość”. Swego sceptycyzmu (a może realizmu?) nie pozostawił bez uzasadnienia: „W sumie mają zapewnioną stabilną pracę, etat nauczycielski w szkole, inne dochody, służbowe mieszkanie i w niektórych środowiskach prestiż, a w czasach kiedy ukończenie studiów wyższych nie gwarantuje niczego, to dużo dostają”...

Błąd w rytuale

Informacje o spadku, a nawet kryzysie powołań duchownych w Polsce stały się od pewnego czasu swoistym rytuałem w mediach. Błąd większości tego typu materiałów dziennikarskich polega na tym, że zatrzymują się one jedynie na liczbie wstępujących na pierwszy rok do seminariów diecezjalnych oraz do zakonów. Tak jakby autorzy nie zdawali sobie sprawy z faktu, że do końca formacji dotrwa jedynie część (niejednokrotnie mniejsza niż 50 proc.) z tych, którzy ją podjęli. Nic w tym nadzwyczajnego. Tak było, jest i będzie zawsze.

Niedawno w dwóch polskich tygodnikach opinii („Uważam Rze” i „Wprost”) równocześnie ukazały się obszerne artykuły poświęcone polskim seminariom duchownym. Jeden był po prostu relacją ze zorganizowanej akcji „Zostań klerykiem na 48 godzin”. Drugi był oparty na relacji byłego alumna innego seminarium. Obydwa teksty, chociaż pisane z zupełnie innych pozycji, przyniosły obraz miejsca przygotowania do kapłaństwa dla mnie osobiście odpychający i zniechęcający. Żaden też nie próbował zgłębić motywacji, którymi kierują się dzisiaj młodzi ludzie wstępujący w progi takich właśnie instytucji.

Ważniejsi od Boga

W styczniu 2009 r. na łamach „Tygodnika Powszechnego” pojawił się podpisany pseudonimem tekst praktyka na temat wykorzystywania psychologii w formacji kleryków. Moją uwagę zwróciły w nim dwa zdania: „Pytania o motywacje ucinali: «Mam powołanie i już» lub «O tym rozmawiam tylko z ojcem duchowym». Ich reakcje bywały zadziwiająco podobne”.

Gdy po ponad dwóch latach znów czytałem ten artykuł, przypomniała mi się rozmowa sprzed kilku tygodni z alumnem trzeciego roku, który właśnie natrafił na pewne „zahamowania” w swej drodze do kapłaństwa. Nie został dopuszczony do jednej z posług. Inteligentny chłopak zrobił mi nadzwyczaj racjonalny wykład na temat konieczności „dostosowania” się do seminaryjnego „szablonu”, a zwłaszcza „udawania” przed przełożonymi kogoś innego, niż się jest w rzeczywistości, po to, aby podjęli korzystną dla kandydata do kapłaństwa decyzję. Mówił, że sam tego dotychczas nie robił, ale teraz ma nauczkę, bo koledzy, którzy już od dawna prowadzą „podwójne życie”, nie mają żadnych kłopotów, a on ma. „Chcesz powiedzieć, że w seminarium przełożeni są ważniejsi od Boga?” – zapytałem. „W takich sprawach tak” – odpowiedział zdecydowanie. Zszokowany rzuciłem: „Słuchaj, ty się starasz o fajną robotę w dochodowej korporacji czy chcesz służyć Bogu jako ksiądz w Kościele?”. „A to dobre pytanie” – odrzekł po chwili milczenia. I dodał: „O to mnie jeszcze nikt nie zapytał”.

Smutna diagnoza

Pytanie o motywacje, którymi kierują się wstępujący do seminariów duchownych lub do zgromadzeń, jest niesłychanie ważne w każdym okresie. Myślę, że brzmi ono między innymi w wypowiedzi rektora krakowskiego seminarium, ks. Grzegorza Rysia, który podkreślając, że eksplozja powołań w minionych dziesięcioleciach była wynikiem pontyfikatu Jana Pawła II, dodaje: „Powinniśmy zadać sobie pytanie, jak tę obfitość wykorzystaliśmy”.

Na stronie salwatoriańskiego Centrum Formacji Duchowej wśród materiałów dotyczących „Szkoły Wychowawców WSD” można znaleźć konstatację: „W pokoleniu, które rozpoczyna dziś swoją seminaryjną drogę, można zauważyć pewne przejawy zmian mentalności takie, jak: indywidualizm, trudność do wchodzenia w relacje międzyosobowe, niedojrzałość emocjonalną, które utrudniają realizację przedstawionego ideału życia kapłańskiego”. Dalej diagnoza jest jeszcze ostrzejsza i... smutniejsza. Mówi o często nieuświadomionych problemach, które przynoszą alumni ze swych rodzin i środowisk. W tym kontekście wielokrotnie i na różne sposoby stawiane pytanie o motywacje wydaje się niezbędnym elementem formacji.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...