Polska szkoła – poprawny politycznie ciemnogród

Niedziela 27/2011 Niedziela 27/2011

O lakierowaniu, kolorowaniu i komercjalizacji polskiej szkoły, oduczaniu samodzielnego myślenia i efektach dostosowywania podstawy programowej do światowych kanonów z prof. Andrzejem Waśko rozmawia Wiesława Lewandowska

 

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Projekty reformowania systemu edukacji podejmowane przez rząd PO spotykają się z coraz szerszą, choć niezbyt nagłaśnianą przez media, krytyką. Pan Profesor jest autorem bodaj najbardziej surowych ocen. Mówi Pan, że proponowane reformy prowadzą do „systemowej infantylizacji świadomości społecznej”. Co to znaczy?

PROF. ANDRZEJ WAŚKO: – To znaczy, że bez wątpienia obecny stan naszej oświaty i edukacji podporządkowany jest wyjątkowo spolegliwie kanonom tzw. kontrkultury, która narzuciła kult młodości, panujący w świecie już od lat 60. poprzedniego stulecia, a w Polsce ujawniający się i nasilający wraz z odzyskaniem wolności. Czytałem niedawno pracę habilitacyjną na temat nowej matury z języka polskiego, w której dojrzałość jest traktowana jako kategoria ideologiczna powiązana z poprzednim systemem politycznym! Sugeruje wprost, że wyzwolenie z poprzedniego opresyjnego systemu ma polegać na wyzwoleniu z dojrzałości.

– Dlatego tak gorliwie i bezrefleksyjnie zaczęliśmy nadrabiać to rzekome zapóźnienie… Pan Profesor ostrzega, że owo „zdziecinnienie należy do najważniejszych metod sterowania społecznego”. Czy rzeczywiście mamy w polskiej edukacji do czynienia z jakąś celową strategią?

– Trudno to inaczej zrozumieć. Gdy do pokomunistycznej Polski wkroczyły mechanizmy rynkowe handlu i reklamy, rozpropagowano szeroko formę życia ułatwionego, konsumpcyjnego. Chodziło o stworzenie społeczeństwa całkowicie zdezintegrowanego wewnętrznie, nastawionego na łatwą, pozbawioną wartości samoekspresję – bez wszelkich zobowiązań, poczucia tożsamości i lojalności, bez odniesienia się do tego, co jest poza sferą rozrywki, doraźnego sukcesu i popularności. Wartością stała się konsumpcja i to, co głaszcze ego rozpieszczonego dziecka, które dorasta, ale nie dojrzewa…

– To brzmi naprawdę groźnie. System edukacyjny ma być tak zreformowany, przystosowany, aby „produkował” konsumentów dóbr materialnych?

– Tak, wskazuje na to już sam sposób zarządzania szkołą. Nauczyciel przestaje być mistrzem w swoim zawodzie, traci autorytet, zaczyna być pracownikiem technicznym, bezustannie szkolonym, trenowanym przez rozmaitych ekspertów, posiadaczy jedynie słusznego kamienia filozoficznego w dziedzinie oświaty, poddawany jest rozmaitego typu kontrolom; oczekuje się od niego, że będzie pracował według instrukcji, wypełniał punkty, pisał biurokratyczne sprawozdania.

– Kiedy rozpoczął się ten proces przekształcania polskiej szkoły w zakład rozrywkowo-produkcyjny?

– W latach 90. ubiegłego wieku, kiedy to niewinnie i na pierwszy rzut oka rozsądnie zaczęło się od pytań: Dlaczego podręczniki są takie szare? Dlaczego szkoła jest taka smutna? Postanowiono, że wszystko ma być wesołe, uśmiechnięte, że w szkole podstawowej mają królować zaprzyjaźnione z dziećmi postaci z kreskówek… Nauczyciel też musi udawać postać z kreskówki. Szkoła za wszelką cenę musi być radosna – przekonywały pedagogiczne autorytety… Władze kuratoryjne wręcz promowały takie imprezy, jak dni wagarowicza, żeby dzieci się przebierały i beztrosko wychodziły na miasto.

– Zapanował szkolny obowiązek radości?

– Można tak powiedzieć. To była taka sztuczna, odgórna radość, która, gdy się jej przyjrzeć bliżej, była czasami bardzo smutna, bo powierzchowna… Niestety, ta pierwsza dziecinna radość kolorowej szkoły wymuszała dalsze kroki – aby jej nie zaburzać, wymagania wobec uczniów musiały być obniżane, zaczęło się równanie w dół.

– Postępował też proces oduczania samodzielnego myślenia, choć panowało przekonanie, że zrobiła to już szkoła peerelowska...

– Wydaje mi się, że po prostu doszło tylko do „polakierowania i pokolorowania” szkoły socjalistycznej, a ta jej odnowa wcale nie przełożyła się na uczenie samodzielności myślenia. Z czasem okazało się, że jest wręcz przeciwnie. Wystarczy posłuchać swobodnych wypowiedzi studentów z pierwszych lat kulturoznawstwa lub polonistyki; wszystkie są do siebie bliźniaczo podobne. Efektem reformowania edukacji jest więc to, że absolwenci szkół średnich w Polsce myślą tak samo – jak skserowani – i uważają, że właśnie tak powinno być. Są zaskoczeni, gdy się od nich wymaga jakiejkolwiek samodzielności myślenia, oczekują, żeby nimi pokierować…

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...