Marketing zamiast debaty publicznej

Niedziela Niedziela
28/2011

O tym, kto zyskuje, a kto traci z powodu braku rzeczowej debaty publicznej, o programach partii politycznych z dr. Tomaszem Żukowskim rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– Tak by było, gdyby toczyła się debata merytoryczna, ale się nie toczy. Dlaczego?!

– Dlatego, że jest ona podporządkowana działaniom marketingowym, promocyjnym, służącym zwolennikom liberalnej wizji gospodarki i polityki społecznej. Równocześnie przemilczani lub piętnowani są ci, którzy próbują odwoływać się do idei solidarności czy nauczania społecznego Kościoła. Co chyba jeszcze istotniejsze, zamiast debaty o sprawach ważnych proponuje się opinii publicznej tematy zastępcze. Miejsce dyskusji o tym, kto ma lepszy pomysł na służbę zdrowia czy wyrównywanie dostępu młodzieży do edukacji, zajmują rozważania o tym, który z polityków jest przystojniejszy, który jak się ubiera… A wszystko to w ramach rzeczywistości, którą próbuje się przedstawiać jako bezalternatywną.

– Czy, Pana zdaniem, podnoszony przez opozycję zarzut, że rząd nie umie lub nie chce dbać o interesy państwa, a jedynie uprawia sztukę PR, troszczy się o powierzchowny wizerunek, jest uzasadniony?

– Z całą pewnością marketing wychodzi rządzącym lepiej niż reformowanie finansów publicznych czy budowa autostrad. Co gorsza, stałe przypisywanie opozycji złych intencji, jej oskarżanie – bez jakichkolwiek podstaw – o „faszyzm” psuje polską debatę publiczną. Szkoda, że medialne autorytety na ogół nie reagują na takie działania rządowych specjalistów od PR. Można powiedzieć, że obóz władzy dysponuje niemal bezkrytycznym poparciem „medialnych przyjaciół”.

– Dlaczego media nie lubią PiS-u?

– Z wielu powodów. Warto przypomnieć genezę i strukturę własności większości mediów „głównego nurtu”. Nie zapominajmy również, że naturalnym partnerem mediów jest reklamujący się w nich wielki biznes, a ten ma swoją wizję gospodarki, niekoniecznie zgodną z programem „Polski solidarnej”. Istotną przyczyną ucieczki mediów od debaty o sprawach najistotniejszych jest też „tabloidyzacja”: informacje poważniejsze są wypierane przez te lżejsze i bardziej sensacyjne…

– I tylko PiS proponuje poważną debatę?

– Wygląda na to, że zależy mu na niej bardziej niż głównemu konkurentowi. Ale tak się jakoś dzieje, że media „głównego nurtu” na ogół ignorują głos Prawa i Sprawiedliwości, ironizują na temat jej poważnych propozycji… Trudno nie zauważyć, że w Polsce media nie koncentrują się na kontrolowaniu partii rządzącej – jak to się dzieje zazwyczaj w demokratycznych krajach – lecz na opozycji. Zaś prezes PiS-u Jarosław Kaczyński atakowany jest i wtedy, gdy mówi, i wtedy, gdy milczy.

– Niedawno jednak także partia rządząca zebrała ostre cięgi, i to nawet od swych sympatyków…

– Rzeczywiście, na początku tego roku rząd podjął decyzje o jakościowej zmianie systemu emerytalnego, reformie funduszy OFE i  w związku z tym wszedł w bardzo ostry konflikt z potężnymi grupami interesu, zazwyczaj wspierającymi obóz rządzący… Platforma została więc zaatakowana przez sporą część mediów, ekspertów, celebrytów. Równocześnie pojawił się otwarty konflikt wewnątrz kierownictwa PO.

– Pozycja PO uległa wówczas poważnemu zachwianiu?

– Kilka tygodni krytyki obozu władzy przez sporą część mediów spowodowało wyraźny spadek notowań Platformy (nawet o 10 punktów). Okazało się jednak, że wbrew oczekiwaniom organizatorów tej kampanii, jej beneficjentem nie był Sojusz Lewicy Demokratycznej, a PiS. I wtedy kampanię wyciszono, zaś jej organizatorzy wrócili do ataków na Prawo i Sprawiedliwość.

– PO mimo narastających kłopotów raczej nie traci dobrej opinii. Tymczasem o PiS-ie wciąż mówi się, że jest partią gnuśną i ociężałą, skierowaną ku przeszłości, obciachową i opresyjną, nieskuteczną…

– Taką „gębę” dorabiają mu – i to bardzo konsekwentnie – media „głównego nurtu” i konkurenci. A PiS potrafi się przed tymi atakami bronić skuteczniej niż jakakolwiek formacja w ciągu ostatnich dwóch dekad. Jak dotąd tak potężne kampanie medialno-polityczne kończyły się stosunkowo szybkim kryzysem i dekompozycją atakowanych. Tak było z AWS-em i Marianem Krzaklewskim, podobnie z SLD i Leszkiem Millerem. Z tej perspektywy patrząc, fakt, że mimo długotrwałej nagonki przeciwko PiS-owi partia ta nie tylko nie straciła na znaczeniu, ale potrafiła się nawet do pewnego stopnia zregenerować, świadczy nie tyle o słabości, ile o bardzo dużym wewnętrznym potencjale tej formacji.

– I dlatego Joanna Kluzik-Rostkowska odchodząc z PJN – który nie tak dawno stworzyła, odchodząc demonstracyjnie z PiS-u – desperacko zaproponowała „otoczenie PiS-u obywatelskim kordonem sanitarnym”?

– Wcześniej słyszałem tę zdumiewającą propozycję z ust polityków PO… Wydaje się, że szefowa kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego już od dawna kierowała swe kroki ku PO. A tego typu pogląd jest po prostu częścią strategii PO i lewicowego establishmentu medialnego.

– Czy straszenie PiS-em to wciąż dobry pomysł na kampanię wyborczą PO?

– Skoro nie ma innego… Skoro trudno chwalić się dokonaniami rządu i nawet uśmiechnięta twarz premiera może nie wystarczyć… Zapewne dojdzie do eskalacji walki wyborczej przez przedstawianie PiS-u jako największego zagrożenia dla Polski. Wymagać to jednak będzie zatarcia pamięci ludzi o latach 2006-2007. To był przecież okres szybkiego wzrostu gospodarki, tworzenia nowych miejsc pracy, poprawy nastrojów społecznych, spadku korupcji.

– Czy po konwencjach obu największych partii można mieć nadzieję, że wyborcy już lepiej poznali ich programy wyborcze, czy nadal będą się raczej kierować zastarzałymi stereotypami?

– Obawiam się, że po konwencjach przeciętny wyborca wie o obu partiach niewiele więcej niż przed konwencjami. Bo i media niewiele powiedziały nam o ofertach programowych PO i PiS-u. Z Gdańska np. przebiły się głównie informacje o partyjnych transferach i czerwonej garsonce jednej z pozyskanych przez Platformę postaci. Można mieć tylko nadzieję, że miesiące dzielące nas od wyborów pozwolą Polakom lepiej poznać programy głównych konkurentów. Nie liczyłbym tu jednak wyłącznie na najważniejsze stacje telewizyjne. Zachęcam czytelników „Niedzieli” do poszukania tych informacji samodzielnie. Warto pójść na przedwyborcze spotkania, oglądać materiały przygotowywane przez partie i ich kandydatów. A potem dokonać wyboru. Nie zapominajmy: przyszłość Polski zależy także od każdego nas.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...