Łatając łaty

Rycerz Młodych Rycerz Młodych
3/2011

Próbowałeś kiedyś łatać łaty? Może to dziwne pytanie, bo kto jeszcze się bawi w reperowanie czegoś, co i tak jest już strzępem. Mam na myśli takie kawałki materiału, które mają dziury, a które zszywa się jeszcze z innymi kawałkami, żeby sklecić jakąś całość. A może to brzmi jak pomysł na modę, no bo w końcu dzisiaj, jeśli chodzi o styl ubierania się, to w sumie wszystko jest dozwolone... A tak naprawdę to ja żadnej nowej mody nie wymyślam.

 

Sprawiedliwość czy miłosierdzie?

To, czego doświadczamy, gdy my sami jesteśmy dawcami lub pośrednikami miłosierdzia, jest na pewno porównywalne ze świętem, które miłosierny Ojciec uczynił swemu młodszemu synowi. Święto zorganizowane niesprawiedliwie w stosunku do starszego syna... Pytanie: sprawiedliwość czy miłosierdzie? Czy może być tak, że podczas gdy największym przymiotem Boga jest miłosierdzie, człowiek będzie kierował się głównie sprawiedliwością? I to jaką, tą subiektywną, to znaczy tym poczuciem, które nosi w swoim sercu, a które nie zawsze ma na uwadze dobro drugiego człowieka. Mówi Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia: „Ten rodzaj nadużycia samej idei sprawiedliwości oraz praktycznego jej wypaczenia świadczy o tym, jak dalekie od sprawiedliwości może stać się działanie ludzkie, nawet jeśli jest podjęte w imię sprawiedliwości. Nie na próżno Chrystus wytykał swoim słuchaczom, wiernym nauce Starego Testamentu, ową postawę, która wykazała się w słowach: «oko za oko i ząb za ząb»”.

W takich momentach miłosierdzie staje się zarówno dla tego, kto przebacza, jak
i dla tego, kto potrzebuje przebaczenia, morzem, w które trzeba się rzucić, nawet jeśli się nie umie pływać. Rzuca się ten, kto się upokarza, ale rzuca się też ten, kto otwiera swe serce, zanim jeszcze ów drugi poprosi o łaskę. I wtedy staje się cud: pływamy razem i nie toniemy, bo nasze dziury zostały zszyte – nie toniemy i – co więcej – jesteśmy zszyci razem, więc pomagamy sobie. Miłosierdzie staje się okazją do głębokiego uzdrowienia z obu stron. Jan Paweł II potwierdza to w słowach: „Miłość miłosierna we wzajemnych stosunkach ludzi nigdy nie pozostaje aktem czy też procesem jednostronnym. Nawet w wypadkach, w których wszystko zdawałoby się wskazywać na to, że jedna strona tylko obdarowuje, daje – a druga tylko otrzymuje, bierze – (jak np. w wypadku lekarza, który leczy, nauczyciela, który uczy, rodziców, którzy utrzymują i wychowują swoje dzieci, ofiarodawcy, który świadczy potrzebującym), w istocie rzeczy zawsze również i ta pierwsza strona jest obdarowywana”.

Często się dziś mówi o tym, że to Miłosierdzie zbawi świat. Tak zresztą Pan Jezus powiedział św. Faustynie, że orędziem o Miłosierdziu przygotuje świat na swoje ostateczne przyjście. To może wzbudzić w nas lęk. Są zatem różne motywacje. Są ci, którzy spełniają uczynki miłosierdzia, bo się boją, ale w tym przypadku zwykle takie „dobrodziejstwo” szybko się kończy, bo obawa nie może być motorem naszego życia i – co więcej – takie uczynki w istocie nie są dobrymi, gdyż nie ma w nich ducha. Są ci, którzy chcą się pokazać... i wobec takiej postawy chyba nie są potrzebne komentarze. Ważne jest podkreślenie, że te rodzaje „miłosierdzia”, które nie są motywowane miłością, nie przynoszą owocu. Często pochodzą od ludzi, którzy tak naprawdę nigdy nie posmakowali w swoim życiu prawdziwego przebaczenia. Są zaś ci, którzy rozkoszują się miłosierdziem wyłącznie dlatego, że poznali je na własnej skórze, a z drugiej strony dlatego, że najprawdopodobniej umieją czytać znaki czasu. Jak czytamy w Konstytucji soborowej Gaudium et Spes: „Zakłócenia równowagi, na które cierpi dzisiejszy świat, w istocie wiążą się z bardziej podstawowym zachwianiem równowagi, które ma miejsce w sercu ludzkim. W samym bowiem człowieku wiele elementów zwalcza się nawzajem. Będąc bowiem stworzeniem, doświadcza on z jednej strony wielorakich ograniczeń, z drugiej strony czuje się nieograniczony w swoich pragnieniach i powołany do wyższego życia. Przyciągany wielu ponętami, musi wciąż wybierać pomiędzy nimi i wyrzekać się niektórych. Co więcej, będąc słabym i grzesznym, nierzadko czyni to, czego nie chce, nie zaś to, co chciałby czynić. Stąd cierpi rozdarcie w samym sobie, z czego z kolei tyle i tak wielkich rozdźwięków rodzi się w społeczeństwie”. Stąd już prawie logiczną konsekwencją jest wola budowania swego życia według logiki miłosierdzia.

„Rozdarcie” – tego właśnie terminu używa Kościół w przytoczonym fragmencie. I to dziwnie pasuje do naszej refleksji nad łatami do załatania. Chciałbyś i ty być projektantem? Pan Bóg zaprasza nas do wspólnego stwarzania świata, do niesienia życia, do łatania i zszywania. Co mamy uszyć? Nie wiemy. Ten materiał, którym jest Boski plan zbawienia, jest zbyt obszerny, abyśmy byli w stanie objąć go naszym wzrokiem. Wiemy jedno: składa się z łat, którymi jesteśmy my sami. Niech więc Miłosierdzie, które łata nasze dziury i jednoczy nas ze sobą, tym bardziej przenika nasze życie i świat, im więcej w nich ran, rozdarć i nieporozumień, będących przestrzenią, w której nić miłosierdzia nawleczona na igłę Miłości, będzie mogła „stwarzać wszystko nowe”.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...