Salon mnie śmieszy

Niedziela 35/2011 Niedziela 35/2011

O polityce, obrażaniu Polski oraz o zbyt rustykalnej babci Józi i przystojnym strażaku – z aktorką Katarzyną Łaniewską rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– Czuje się Pani towarzysko i zawodowo bojkotowana?

– Szczerze powiedziawszy, nie zwracam na to uwagi, jestem osobą niezależną, emerytką. Nie celebrytką, tylko emerytką! Jednak niezbyt miłe jest to, że przyjaciele, którzy kiedyś przyjeżdżali na tę moją wieś, spali, jedli, popijali wódeczkę, grali w brydża, teraz stwierdzili, że poszłam do Pospieszalskiego dla pieniędzy… Miałam telefony anonimowe z pytaniem: „Ile pani za to zapłacili?”…

– A nikt nie nazwał Pani jeszcze „moherem”?

– Tak wprost, to nie, ale może tak o mnie myślą i mówią zaocznie. Niech sobie myślą, niech mówią! Co miesiąc w rocznicę katastrofy smoleńskiej czytam lekcje w czasie

Mszy św. w katedrze warszawskiej i widzę, jak wielu tam młodych ludzi, często z biało-czerwonymi flagami. Oni także są „moherami”? A te wytworne i zadbane panie, które przychodzą tam co miesiąc? Także są „moherami”?

– O czym rozmawia Pani ze swymi kolegami po fachu i z przyjaciółmi?

– O sprawach czysto zawodowych, o pogodzie, o komarach… Smutne jest to, że wykruszają się te nasze koleżeństwa właśnie dlatego, że nie ma już o czym rozmawiać. Nie można rozmawiać o sprawach naprawdę ważnych, choćby o tym, że gnębi się ludzi i wyrzuca z pracy za prawdę, że poeta nie może przypominać faktów i wyrażać swojej opinii… Odnoszę wrażenie, że wielu z moich kolegów nie chce tego rozumieć albo udaje, albo naprawdę nie dostrzega tego nawrotu do klimatu stanu wojennego. Tylko że wtedy wszyscy byliśmy razem…

– Jak środowisko aktorskie przyjęło Pani decyzję o starcie w wyborach parlamentarnych?

– Miałam kilka nieoczekiwanie sympatycznych telefonów, przede wszystkim od przyjaciół ze Stanów, z Anglii, ale większość moich tutejszych przyjaciół na ogół pomija tę sprawę grzecznym milczeniem. Trochę mnie to bawi, a trochę szkoda mi tych ludzi – są tacy jacyś zastraszeni, boją się szczerze rozmawiać o polityce…

– Jak Pani to sobie tłumaczy?

– No właśnie, zupełnie nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Może nie potrafią, bo nie mają argumentów i wolą milczeć. Zastanawiam się nad tym często, analizuję zachowania bliższych i dalszych kolegów i nadziwić się nie mogę. Naprawdę rzadko zdarza się, żeby ktoś tak wprost zaatakował mnie za moje poglądy, choć widzę, jak brutalnie potrafią atakować innych, najchętniej jednak zaocznie, na odległość. Wtedy ci kulturalni ludzie potrafią być agresywni i nietolerancyjni.

– Dlaczego zdecydowała się Pani kandydować do parlamentu?

– Gdy prezes PiS zwrócił się do mnie z propozycją kandydowania do Senatu z listy tej partii, w pierwszym odruchu powiedziałam, że jestem za stara… Po przemyśleniu jednak doszłam do wniosku, że jeśli się mogę jeszcze przydać po to, aby cokolwiek zdziałać, choćby w małych sprawach, to nie powinnam kapitulować. Uważam, że w Polsce bardzo potrzebna jest właśnie teraz żmudna, pozytywistyczna praca. Tak się składa, że wszędzie poza tym naszym artystycznym salonem spotykam ludzi myślących podobnie jak ja. A więc – może jednak powinnam działać właśnie dla tych ludzi?

– Co by Pani chciała zdziałać w polityce?

– Chciałabym, żeby spełniły się słowa piosenki Janka Pietrzaka: „żeby Polska była Polską”.

– Co to znaczy?

– Chodzi mi o małe, ale ważne sprawy, np. żeby nie zamykać małych sklepów, bo bez nich życie w miastach jest naprawdę trudne.

Tu wszędzie je pozamykano, bo pani prezydent nałożyła wysokie czynsze… i w śródmieściu Warszawy starsze panie nie mają gdzie kupić ziemniaków… Nie ma szewca, dobrego krawca, bo uznano, że to niepotrzebne. Wszystko, co było nasze, tutejsze, zostało zlikwidowane… Nagle Polska oszalała, że musi jeść sushi, a jak się chce zjeść przyzwoite polskie danie, to trzeba długo szukać… Wszędzie banki albo spa... Martwi mnie to, że zanika czystość polskiego języka, że polskie szkoły oduczają samodzielnego myślenia i zabijają wyobraźnię. I dlaczego filmy dla dzieci są pełne agresji!? Dlaczego nie szanujemy polskości, tradycji, kultury!? Co się stało z naszymi teatrami? Czy np. Teatr Polski nie ma lepszych pomysłów artystycznych i koniecznie musi wystawiać Szekspira w bikini? Przeraża mnie, że ludzie w moim kraju się nie śmieją, tylko rechocą, że wmawia się im, iż takiej byle jakiej kultury sami chcą! To nieprawda!

– Mówi Pani jak błędny rycerz.

– Jak „moher”! Wierzę w Boga i wierzę, że On czuwa i że coś wreszcie się u nas zmieni. Wierzę, że większość ludzi jednak podziela te moje małe marzenia.

Z Katarzyną Łaniewską rozmawiała Wiesława Lewandowska


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...