Nowy rok, stara bieda

Niedziela 36/2011 Niedziela 36/2011

Wrzesień tradycyjnie rozpoczął nowy rok szkolny, a wraz z nim wróciły stare problemy i spory. Dzieciństwo powinno być czasem bezpieczeństwa i radości, z którego garściami będzie można czerpać w dorosłym życiu. Wielu uczniom nie ma jednak czego zazdrościć

 

Drożej za „wyprawkę”

Prof. Ryszard Szarfenberg z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że nawet gdyby te kwoty waloryzowano, obszar ubóstwa zmniejszyłby się nieznacznie, ponieważ wysokość świadczeń socjalnych jest w Polsce niewielka, tak jak niewielki jest udział wydatków na pomoc społeczną w PKB.

Podobnie twierdzi dr Ryszard Bugaj z Polskiej Akademii Nauk, który był społecznym doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. ekonomicznych. Gdy padają zarzuty neoliberałów, że Polska jest zbyt rozdętym socjalnie krajem i dla oszczędności budżetowych właśnie „socjal” trzeba ciąć, Bugaj zaprzecza: – Wręcz przeciwnie. Polska była w neoliberalnej klasie prymusem. Zmiany odbywały się po okresie komunizmu i wszystko to, co trąciło obecnością państwa w gospodarce, było traktowane jako komunizm, więc łatwo to było zwalczać. W efekcie mamy system mało opiekuńczy – podkreśla.

Prof. Józefina Hrynkiewicz przypomina, że nie zdajemy sobie sprawy, iż według danych GUS, od momentu wejścia do UE z Polski wyemigrowało 2,21 mln młodych ludzi. – Z demograficznego punktu widzenia możemy powiedzieć, że wyjechał wielki potencjał demograficzny. Dzieci mamy mało, tym bardziej więc muszą one mieć dobre warunki rozwoju. Nikt nie zapewni im lepszych warunków niż rodzice. Przychodzi jednak czas, że nawet najlepsza rodzina nie jest w stanie sama zapewnić dziecku wszystkich dóbr – podkreśla prof. Hrynkiewicz. Wtedy rodzinie powinno przyjść z pomocą państwo.

Niesprawiedliwie dzielimy ten wspólny polski tort. W kraju, gdzie 2,2 mln ludzi żyje za minimum potrzebne do biologicznego przeżycia, które skalkulowano na 466 zł na osobę – 600 tys. to dzieci.

Przy okazji nowego roku szkolnego biedę widać może nawet ostrzej. Wielu rodzin nie stać na szkolną wyprawkę. Same książki kosztują o 25-30 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Na książki dla ucznia pierwszej klasy trzeba wyłożyć co najmniej 300 zł, dla gimnazjalisty – 400-500 zł, licealisty – 600-700 zł. To średnio 60-100 zł więcej niż rok temu. Podwyżka jest następstwem wprowadzenia 5-procentowego podatku VAT na podręczniki szkolne (był dotąd zerowy) oraz efektem przerzucenia przez producentów kosztów inflacji na cenę książek. Jeśli doliczyć koszty zakupu nowej odzieży, butów, tornistrów, kwota na ucznia wzrasta od 1000 do 1500 zł, i to w tanich sklepach. Wyprawka dla trojga dzieci to wydatek rzędu przynajmniej 3 tys. zł. Dla niezamożnych rodzin z kilkorgiem dzieci w wieku szkolnym taki wydatek to dramat. Mogą co prawda korzystać z dopłat do książek, które w tym roku wynoszą 180 zł na ucznia podstawówki i 325 zł dla gimnazjalisty, ale tylko wówczas, gdy dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 351 zł.

Głód zagląda w oczy

Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) przedstawiła raport, z którego wynika, że Polacy wydają na dzieci najmniej spośród wszystkich 32 krajów tej organizacji. Sytuacja materialna dzieci w Polsce została uznana również przez UNICEF za najgorszą spośród 21 krajów europejskich.

Główny Urząd Statystyczny oszacował liczbę biednych dzieci na 600 tys., biorąc za kryterium kwotę wyznaczającą w naszym kraju minimum egzystencji. OECD podaje, że z powodu ubóstwa cierpi w Polsce aż 1,8 mln dzieci. Zastanawiające, że nikt ani z rządu, ani z parlamentu nie skomentował tak wielkiej różnicy w liczbach, nie dociekał tego stanu rzeczy. I niczemu nie zaprzeczał. Różnica bierze się stąd, że 23 proc. dzieci żyje na granicy ubóstwa. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Granica jest cienką linią i często oznacza głód.

Biedę naszych dzieci bardzo wyraźnie widać w szkołach. Niektóre na lekcje przychodzą głodne, nie mogą się skupić, jedynym posiłkiem, jaki w ciągu dnia spożywają, bywa obiad w szkolnej stołówce.

– Ponad 2 mln dzieci powinno być dożywianych. Państwo dożywia ich ok. 1,5 mln, organizacje pozarządowe – ok. pół miliona, ale wciąż pozostaje ok. 170 tys. dzieci, które powinny być objęte pomocą, a nie są – powiedziała na konferencji Janina Ochojska, prezes Polskiej Akcji Humanitarnej. Biedniejszym samorządom nie starcza pieniędzy ani na utrzymanie szkół, ani na dożywianie dzieci. Zdrożała żywność, szkolne obiady stają się coraz droższe. Gminy z państwowej kasy otrzymują 60-80 proc. dofinansowania na dożywianie dzieci w szkołach. Resztę muszą dokładać z własnego budżetu. Biednych gmin na to nie stać. Dlatego co roku zwracają niewykorzystane środki na dożywianie, jednocześnie prosząc organizacje charytatywne o pomoc.

Ks. dr Marian Subocz z Caritas Polska, która dożywia dzieci i prowadzi dla nich świetlice i ośrodki wsparcia oświatowego i kulturalnego w całym kraju, twierdzi, że edukacja dzieci jest sprawą podstawową. – Istnienie bariery edukacyjnej sprawia, że bieda staje się dziedziczna i dzieci, podobnie jak ich rodziny, są skazane na wykluczenie społeczne. Wiele dzieci z powodu ubóstwa czuje się gorszymi, a ich szanse edukacyjne są mniejsze niż rówieśników – zauważa ks. Subocz.

Powołanie posła Bartosza Arłukowicza na ministra od wykluczenia społecznego problemu nie rozwiąże.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...