Jak wychować geniusza?

Przegląd Powszechny 9/2011 Przegląd Powszechny 9/2011

- Co daje nasza szkoła? Przede wszystkim możliwość kontaktu z podobnymi sobie młodymi, odkrycie: nie jestem sam – rozmowa z Arkadiuszem Stańczykiem, dyrektorem Zespołu Szkół Gimnazjum i Liceum Akademickie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu

 

– Jak ją znaleźć?

– Obecnie państwo robi sporo: zmieniły się rozporządzenia dotyczące pomocy psychologiczno-pedagogicznej dla uczniów wymagających takiego wsparcia. Dopiero od przyszłego roku szkolnego będziemy to wszystko wdrażać. Najważniejsze, żeby było jak najmniej biurokracji. Jako nauczyciel wolałbym poświęcać czas na indywidualną pracę z uczniem i wspólne uczenie się, nie na papierki.  Motto naszej szkoły brzmi: „Mistrz i uczeń dziwią się razem”. Chciałbym się trochę podziwić razem z tym uczniem, podziwiać świat, odkrywać jego tajemnice, a nie wypełniać kolejne rubryki w raportach.

Prócz modelu realizowanego według wzorca naszej szkoły jest wiele innych sposobów odkrywania talentów. Są różne fundacje, na przykład Fundacja na Rzecz Dzieci i projekt zbierania uczniów z różnych stron kraju, by mogli się spotkać na neutralnym gruncie i poznawać wzajemnie nowe możliwości. Nasi uczniowie także korzystają z tego funduszu i są bardzo zadowoleni. To przekłada się na normalne życie. Ostatnio odwiedził mnie absolwent naszej szkoły, obecnie student prawa na Uniwersytecie Warszawskim i powiedział, że pobyt na jednym tylko spotkaniu naukowym w ramach tego funduszu zaowocował poznaniem kolegów, z którymi obecnie mieszka. Razem łatwiej było znaleźć mieszkanie i zorganizować życie. System powinien takie kontakty ułatwiać. Można to osiągać w różny sposób: przez organizację zajęć, jak to czyni Stowarzyszenie Talent wyłaniające utalentowanych informatyków, organizując wyjazdy i obozy naukowe. Mamy w Polsce wiele takich przedsięwzięć.

Ministerstwo, władze lokalne (w naszym województwie kujawsko-pomorskim zakupiono do szkół podstawowych tablice interaktywne, przyznano środki na stypendia doktoranckie) reagują i zaczyna się wiele dziać. Powiem przewrotnie – owszem, na to potrzeba pieniędzy, ale nie aż tyle dodatkowych. Moim zdaniem środki na tę młodzież już są w systemie, podobnie jak na szkoły muzyczne, plastyczne, baletowe, sportowe czy dla dzieci z dysfunkcjami. Ci, którzy decydują o subwencjach i prawie oświatowym boją się znaleźć podobne miejsce w systemie dla szkół (bo nie jesteśmy już dzisiaj jedyną taką szkołą) funkcjonujących przy publicznych szkołach wyższych i są szkołami publicznymi, które kształcą małe zespoły klasowe, oferują liczne dodatkowe zajęcia. Pamiętajmy, że chodzi też o młodzież, która pochodzi z rodzin potrzebujących pomocy finansowej ze strony państwa.

Dziś korzystamy z pomocy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, bez czego nie dalibyśmy sobie rady. Jeśli u nas klasa liczy od siedemnastu do dwudziestu czterech uczniów, a klasa w przeciętnym liceum miejskim ma ponad trzydzieści osób, to różnica w subwencji oświatowej jest na naszą niekorzyść. Tę różnicę musimy wyrównać sami i udaje się to dzięki Uniwersytetowi, głównie w formie dodatkowych zajęć stwarzających możliwości rozwoju ucznia. Część kosztów Uniwersytet bierze na siebie bezpośrednio delegując pracowników do pracy u nas czy przez przyjmowanie naszych uczniów na zajęcia uniwersyteckie (około pięćdziesięcioro z prawie stu czterdziestu licealistów na nie uczęszcza). Tak odkrywają oni życie uczelni, poznają co to jest wykład, czym są ćwiczenia, laboratoria i tak dalej. Dzięki tej orientacji mogą wykorzystać czas na studiach na szybsze ukończenie nauki, podjęcie drugiego kierunku, wyjazd na stypendium zagraniczne. Jest im łatwiej. Większość szkół ponadgimnazjalnych nie ma na to czasu i możliwości. Nauczyciel ma de facto dwa i pół roku, zważywszy, że klasa maturalna w drugim semestrze skupia się na przygotowaniu do ostatniego egzaminu. Zanim na dobre pozna się ucznia, ten już szkołę opuszcza. Szkoła ponadgimnazjalna bazuje na własnych absolwentach z gimnazjum, lecz jeśli uczeń przychodzi z zewnątrz, brakuje czasu, by na przykład zmienić orientację jego zainteresowań. Jeśli stanie się to pod koniec drugiej klasy, jest za późno. Brakuje wtedy czasu na konkursy i olimpiady, na działalność społeczną, publiczną, wolontariat. Całą energię musi ten uczeń skupić tylko na przygotowaniach do matury.

Im wcześniej się rozpozna zdolności ucznia, tym więcej możliwości rozwojowych i aktywności jest w jego zasięgu. Między innymi dlatego w naszej szkole zrezygnowaliśmy ze skróconego, pięcioletniego cyklu (trzy plus dwa), i uczniowie sobie to chwalą. Mogą pielęgnować swoje pasje, wielu z nich uprawia sport, niektórzy uczęszczają do szkoły muzycznej. A potrzebny jest jeszcze – nawet i w klasie maturalnej – czas na refleksję o tym, co właściwie ów młody człowiek chce w życiu robić. Czy faktycznie studia gwarantują jego rozwój, a może powinna to być praca zawodowa albo podróże? Wszyscy nasi absolwenci wprawdzie idą na studia, ale to nie oznacza, że potem nie rezygnują z nich i nie podejmują nauki na innym kierunku od początku.

Szkoła ma także uczyć pracy w grupie. Często zdolna młodzież przypomina atomy samotnie krążące na swych orbitach. Tutaj mają możliwość wzajemnego odnajdywania siebie. Pochodzą z całej Polski, wnoszą w naszą kulturę doświadczenia środowisk lokalnych. Mamy uczniów z Mazur, z Warmii, z Lubuszczyzny i Lubelszczyzny, górali, z Mazowsza i z naszego regionu Kujaw i Pomorza. To wszystko sprawia, że potem łatwiej im odnaleźć się w środowisku studiów, w innym miejscu, poza domem rodzinnym i nawet jeżeli ktoś z nich wychowywał się na wsi lub w małym miasteczku, nie ma większych trudności z adaptacją w Warszawie, Krakowie czy Łodzi. Sześcioletni pobyt poza domem, dwieście-trzysta kilometrów od miejsca pochodzenia uczy samodzielności i podejmowania decyzji. W tym okresie wychowawcy oczywiście pomagają, ale nie starają się wyręczać.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...