Diabeł jest gdzie indziej

Tygodnik Powszechny 40/2011 Tygodnik Powszechny 40/2011

Straszny jest kraj, w którym nie wolno wyrażać własnych poglądów. A jak nazwać miejsce, w którym poglądy można wyrażać bez opamiętania? W dziedzinie nienawiści Polaków stać na wiele.



Mecz jak stan wojenny

Inną przestrzenią, w której nienawiść rządzi niepodzielnie, są trybuny. O ile w przypadku rapu pojawiają się czasem tłumaczenia, że muzycy prowadzą wyrafinowaną grę ze słuchaczem, a okrucieństwo widoczne w tekstach nie przekłada się na życie codzienne, to w przypadku kultury kibicowskiej takie tłumaczenie jest nie do obrony: stadion i nieustannie wyrażana nienawiść do przeciwników prowadzi niejednokrotnie do morderstw.

Mimo że liczba incydentów na samych stadionach od kilku lat maleje, nie powinna nas ta informacja usypiać: walka przeniosła się na ulice. Jest wiele miast w tym kraju, w których dzień meczu oznacza dla niekibiców dzień stanu wojennego, i to się prawdopodobnie w najbliższych latach nie zmieni. Zbyt głęboko bowiem nienawiść zapuściła swoje korzenie nie tylko na trybunach, ale również w strukturach klubowych. Okopy, które wyrosły wokół polskich stadionów, są bardzo głębokie, a pogodzić kibiców może jedynie wspólna nienawiść do Donalda Tuska, który wypowiedział im wojnę. Nie dziwmy się wściekłości: stadion został na wiele lat uznany w Polsce za przestrzeń wyjętą spod standardów życia społecznego, za coś w rodzaju wentyla niepokojów i frustracji. Jak się okazało: błędnie.

Jest coś, co łączy kulturę ulicznego rapu (nieustannie podkreślam, że w tekście mowa jest o rapie ulicznym, bo są też i inne, nie tak inwazyjne odmiany tej muzyki) ze stadionem. To przekonanie, że istnieją miejsca, gdzie w sposób nieskrępowany możemy wypuścić na spacer barbarzyńcę, który drzemie w każdym z nas. Oto radykalna odsłona prawa do wolności przekonań: ponieważ jestem człowiekiem wolnym, mam również prawo do wymiotowania wszystkim, co drażni moje wnętrze. Wolność pozwala mi być okrutnym, bezwzględnym, nieludzkim. Ponieważ jestem człowiekiem wolnym, mam prawo, by niszczyć innych.

Zdumiewające jest przy tym przekonanie, że momenty okrutnej szczerości są doznaniem niemalże katartycznym i prowadzą do uzdrowienia poranionej duszy. Tak jak stadion zamiast wentyla stał się paleniskiem, na którym co dwa tygodnie podgrzewane są animozje, tak wybuchy nienawistnej szczerości, zamiast prowadzić do uspokojenia, budzą kolejne demony.

Ziomale i frajerzy

Patrząc na polską wolność zaprawioną nienawiścią próbuję szukać porównań, zarówno zestawiając Polskę z innymi krajami, jak i czas teraźniejszy z przeszłością. Obie metody okazują się zawodne: owszem, mam poczucie, że w żadnym z krajów, które dotychczas poznałem, stężenie powszechnie akceptowanej brutalności, podkreślę, brutalności, która zajmuje miejsce w społecznym centrum uznając, że ma prawo do oficjalnej legitymacji, nie było równie wysokie jak tutaj. Najświeższy trop podsuwa książka „Dom” autorstwa Piotra Ibrahima Kalwasa: pisarz przyjął islam i wyjechał do Aleksandrii przekonany, że jego pozornie głęboko religijna ojczyzna jest w istocie miejscem bezbożnym i zdegenerowanym, a przez to podatnym na pokusy w rodzaju opisanych powyżej. „Wszędzie piwo, po prostu kult piwa. Bezmyślne społeczeństwo. Coraz bezmyślniejsze i coraz bardziej puste” – pisze Kalwas. „Ale nie to jest najgorsze, najgorsze jest, że coraz bardziej nienawistne i agresywne, dzielące swój bardzo mały świat na przyjaciół – ziomali i wrogów – frajerów, którym trzeba dokopać za wszelką cenę, nakopać adidasami i martenami, a najlepiej ich unicestwić”.

To może być jednak doświadczenie zwodnicze, ograniczmy się więc do tego, co nie ulega wątpliwości: rozwój technologii doprowadził do trwałego rozmycia granic między prywatnym i wspólnym. To, co niegdyś było ukryte i ograniczone do wąskich grup, teraz zatacza kręgi dzięki naciśnięciu jednego klawisza. W ten oto sposób narodził się fenomen popularności komentarzy internetowych – anonimowej kloaki dla wszelkiej maści frustratów i nienawistników, znajdujących się w znacznie bardziej komfortowej sytuacji niż raperzy. Nienawiść muzyków wyrażana jest przynajmniej pod nazwiskiem, autorzy bluzgów internetowych mają przywilej anonimowości. Są to jednak niewątpliwie drużyny, które, by użyć języka kibicowskiego, „mają ze sobą zgodę” i nieźle się rozumieją, tworząc wielki alians ludzi korzystających z prawa do buntu w formie wyjątkowo bezlitosnej.

Kariera ulicznego rapu i triumf stadionu nad życiem codziennym przeplatają się pięknie ze zjawiskiem innym, do połowy lat 90. właściwie nieobecnym. Niezwykła jest kariera, jaką zrobiła w Polsce kultura więzienna, która wyszła z cel i przywędrowała w światła kamer. Więzienie nie jest już powodem do wstydu, przeciwnie – to oznaka społecznego wtajemniczenia. Wyraz „frajer”, niegdyś jedna z mocniejszych i przynoszących poważne skutki obelg więziennych, dziś stał się jednym z ważniejszych polskich słów, co mogłoby się właściwie stać tematem osobnej rozprawy: mityczny podział na „frajerów” – stojących najniżej w hierarchii więziennej, i „ludzi” – elitę zakładów karnych, przekłada się na rzeczywistość społeczną, czyli nieudaczników, naiwniaków, słabeuszy, oraz tych, którym jakimś cudem się powiodło.

Na „frajerze” popularność więziennych zasad się nie kończy. Wyjątkowo okrutny wyraz „przecwelić” wszedł do swobodnego języka, a czasem nawet pojawia się na ustach dziennikarzy. Również moda na tatuaże nie wzięła się, śmiem przypuszczać, z fascynacji kulturą maoryską. To raczej przejęcie przez tzw. normalne społeczeństwo jednego z centralnych symboli więziennej kultury. Tatuaż, owszem, bywa piękny, ale przede wszystkim jest wyraźnym sygnałem wysyłanym otoczeniu: „Uważaj! Stać mnie na wiele!”. I tak jest w rzeczywistości. Stać nas na wiele, a w dziedzinach nienawiści nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

I jeśli szukać w tym piekle absolutnej wolności głęboko ukrytych enklaw, w których odzywa się samoświadomość, to najpełniej słychać ich obecność w autentycznie wstrząsającym utworze Peji z refrenem:

Oto życie k...skie które tak często
przeklinasz
Oto życie k...skie w którym tak często
przeginasz
Za to życie k...skie
Za to życie k...skie
Miej do siebie pretensje

(„życie k...skie” Peja)

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...