Dowcipy o tym co święte i bardzo osobiste

Wojciech Żmudziński SJ

publikacja 25.11.2011 20:00

Ludzie zniewoleni przez skostniałe ideologie, zalęknieni i uzależnieni od pewnych religijnych i społecznych stereotypów, nie potrafią się śmiać z dowcipów, które dotykają spraw dla nich świętych. A przecież dowcip z Maryją lub Panem Jezusem w roli głównej nie ma na celu wyśmiewania osób świętych lecz chce nam objawić jakąś prawdę o nas samych.

Być dla innych 4(47)2011 Być dla innych 4(47)2011

 

Podczas kazania ksiądz wołał donośnym głosem słowami Ewangelii:

- Przy końcu świata Syn Człowieczy pośle aniołów swoich i zbiorą wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (por. Mt 13,40-42).

Stojąca w pierwszym rzędzie staruszka podniosła ramię do góry i sepleniącym głosem zawołała:

- A co z nami, którzy zębów nie mamy?

Ksiądz po chwili konsternacji, z taką samą determinacją, proroczym głosem zaripostował:

- Zęby będą dostarczone.

Dlaczego opowiedziana sytuacja jest postrzegana jako dowcipna? Przede wszystkim dlatego, że słowa staruszki zaskakują. Nie przejmuje się tym, że trafi do piekła. Poczuła się pominięta, nie wzięta pod uwagę w tej płomiennej mowie głosiciela Ewangelii. Jej słowa są paradoksalne, nonsensowne. Po tej samej linii podąża wyjaśnienie księdza, który każe się jej nie przejmować, gdyż dobry Bóg dostarczy jej wszystko, co będzie potrzebne do godnego przeżywania mąk piekielnych.

Co sprawia, że czyjeś słowa odbieramy jako humorystyczne?

Humorystyczna (zabawna, dowcipna) jest sytuacja, wydarzenie, idea lub też gra słów, która jawi się nam jako zaskakująca, nieprzewidywalna, czasem karykaturalna, nonsensowna, nie pasująca do kontekstu, zabawna. Gdy sytuacja jest widziana jednocześnie z dwóch perspektyw w rzeczywistości nie powiązanych ze sobą i każda z tych perspektyw wydaje się logiczna i spójna w sobie, natomiast ich zestawienie jest absurdalne – wtedy śmiejemy się. Zestawione ze sobą różne znaczenia tego samego słowa mogą być przykładem struktury dowcipu. W poniższym kawale słowo “opinia” inaczej rozumiane jest przez lekarza a inaczej przez pacjentkę:

- Jest pani nieuleczalnie chora – diagnozuje lekarz

- Domagam się jeszcze jednej opinii lekarskiej – sprzeciwia się kobieta

- Bardzo proszę, jest pani również brzydka

Śmiejemy się, gdy w naszym umyśle są równocześnie obecne dwie sprzeczne ze sobą idee. Przykładem może być znany w środowiskach kościelnych dowcip, który kontrastuje ze sobą dwie prawdy teologiczne: bezgrzeszność Najświętszej Maryj Panny oraz jej bezwzględne posłuszeństwo Synowi.

Jezus widząc tłum ludzi ściskających w dłoniach kamienie, gotowych ukamienować nierządnicę, zwraca się do nich słowami:

- Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień.

W tym momencie powietrze przecina świst kamienia, który uderza stojącą nierządnicę. Jezus odwraca się i widząc swoją Matkę, mówi:

- Oj matuchno, matuchno…

„To nie tak” – sprzeciwiamy się wewnętrznie ale uśmiech pojawia się nam na twarzy. Jak widzimy, dowcip może nam wiele powiedzieć o teologii, zmusić do refleksji o nas samych a nawet zbulwersować. Takie zestawienie dwóch prawd zaskakuje i śmieszy bo jest zarazem absurdalne i logiczne. Przytoczony dowcip komunikuje nam bardzo ważną prawdę, że źle pojęta wierność czy ślepa lojalność prowadzić może do paradoksu.

W innym biblijnym dowcipie słowo „głupia” nabiera niespodziewanie pozytywnego znaczenia.

- Dlaczego Boże stworzyłeś Ewę taką piękną – pyta Adam.

- Abyś mógł się w niej zakochać – odpowiada Bóg.

- A dlaczego stworzyłeś ją taką głupią?

- Aby i ona mogła zakochać się w tobie.

Nie mamy tu do czynienia z karykaturą Ewy, jak mogłoby się wydawać w trzecim wersecie lecz, dzięki zaskakującej słuchacza puencie, z karykaturą Adama – mężczyzny. Podobnie rzecz wygląda w krążącym po Internecie „zagubionym” fragmencie Księgi Rodzaju. Choć tutaj dostaje się po równo, zarówno mężczyźnie jak i kobiecie.

 

 

Adam spacerował po ogrodzie Eden I czuł się bardzo samotny, tak więc Bóg rzekł:

- Co się z tobą dzieje Adamie? Nie jesteś szczęśliwy?

Adam odpowiedział:

- Nie mam nikogo, z kim mógłbym rozmawiać.

Bóg rzekł:

- Uczynię ci towarzyszkę, która sprawi, że będziesz szczęśliwy.

I powiedział Bóg:

- Będzie to osoba, która będzie podawała ci wyśmienite jedzenie, gotowała dla ciebie, a kiedy wymyślisz ubranie, będzie ci je prała i prasowała. Zawsze będzie zgadzała się z twoimi decyzjami. Będzie wychowywała ci dzieci i nigdy nie będziesz musiał do nich wstawać w środku nocy. Nie będzie ci niczym zawracała głowy i będzie pierwszą, która przyzna, że nie ma racji jeśli będziecie mieli różne zdania. Nigdy nie będzie ją bolała głowa i obdarowywać cię będzie miłością, będzie w ciebie zapatrzona i uczyni wszystko, czego zapragniesz.

Adam zapytał:

- Ile mnie to będzie kosztowało?

Bóg rzekł:

- Będziesz musiał oddać tylko jedną swoją nogę i jedno ramię.

Adam zamyślił się i rzekł:

- A co bym dostał za jedno żebro?

Zwykle dowcip stwarza na początku pewną sytuację po której oczekuje się, że…, a tym razem padają nieprzewidziane, zaskakujące słowa. Ta nieprzewidywalność śmieszy. Opowiedziana historia wydaje się logicznie wyjaśniać dzisiejszą rzeczywistość, trudną do zaakceptowania przez mężczyznę. Tłumaczy, że jest ona konsekwencją jego egoistycznych pragnień. Sytuacja jest groteskowa, gdyż przerysowany, wręcz przesłodzony, nieprawdopodobny opis kobiety, którą Bóg chce obdarować mężczyznę, natrafia na inny jej obraz – ten, który tkwi w umyśle słuchającego. W naszym mózgu dochodzi do fenomenu zderzenia się dwóch różnych perspektyw. A puenta odnosi się nie do tekstu lecz do tego obrazu kobiety, jaki słuchający ma we własnej głowie.

Większość kobiet ten dowcip rozbawi ale są i takie, które obrażą się, że za tak niską cenę zostały „nabyte”.

Dobry dowcip uwalnia od lęków i stereotypów

Ludzie zniewoleni przez skostniałe ideologie, zalęknieni i uzależnieni od pewnych religijnych i społecznych stereotypów, nie potrafią się śmiać z dowcipów, które dotykają spraw dla nich świętych. A przecież dowcip z Maryją lub Panem Jezusem w roli głównej nie ma na celu wyśmiewania osób świętych lecz chce nam objawić jakąś prawdę o nas samych. Jeden z włoskich kawałów mówi, że Pan Jezus był Włochem bo do trzydziestego roku życia mieszkał z Matką; cokolwiek zrobił, uważano to za cud; a Matka widziała w nim Boga. To oczywiste, że Włosi śmieją się tu z samych siebie a nie z Pana Jezusa. Śmianie się ze stereotypów, z własnych przywar i słabości, po części nas od nich uwalnia, poszerza nasze spojrzenie na świat. Dowcipy o Żydach, Szkotach czy Polakach mają swój wychowawczy wpływ wówczas, gdy to oni sami śmieją się z siebie. Polak opowiadający dowcip o Żydach czy Żyd o Polakach daje jedynie świadectwo swojego własnego ograniczenia, które nie pozwala mu na komfort śmiania się z samego siebie.

Gdy leżałem w szpitalu i lekarze nie wiedzieli co mi jest, zacząłem podejrzewać, że coś przede mną ukrywają. A jeśli to rak i będę musiał niedługo umrzeć? Gdy wreszcie powiedzą prawdę, jak to przyjmę? Dręczyłem się tak do wieczora. Kładąc się spać zauważyłem, że na moich piersiach pojawiły się okrągłe, czerwone plamki. Byłem już pewien, że to rak. Widziałem wcześniej takie plamy w jakiejś encyklopedii. Położyłem się do łóżka i ze ściśniętym ze strachu gardłem rozmawiałem z Bogiem prosząc Go o ocalenie. Gdy nad ranem pogodziłem się już ze śmiercią, wszedłem do łazienki, by raz jeszcze spojrzeć na przeklęte plamy. Były nieco bledsze. W tym momencie przypomniałem sobie, że dzień wcześniej robiono mi EKG a te plamki, to pozostałość po przyssawkach, jakie przyczepiła mi pielęgniarka. Tę historie opowiadałem już wielokrotnie śmiejąc się ze znajomymi z mojej hipochondrii. Uważam, że lepiej wychodzę na śmianiu się z samego siebie niż na ukrywaniu przed ludźmi tego, co wydaje mi się wstydliwe. Od tamtej nieprzespanej nocy nie boje się już tak bardzo umierania i wiem z całą pewnością, że Bóg nie straci poczucia humoru nawet w godzinie mojej śmierci.

Na spotkaniu w Centrum Arrupe, również jedna z sióstr zakonnych opowiedziała nam historię z własnego życia.

Gdy po raz pierwszy byłam w Niemczech, szukając domu naszych sióstr przechodziłam  przez potężne skrzyżowanie nie za bardzo wiedząc, które światła dotyczyły mnie a które przejeżdżających samochodów. W rezultacie utknęłam na czerwonym świetle na środku skrzyżowania. Kierowcy trąbili i zniecierpliwieni krzyczeli coś do mnie po niemiecku. Nie znałam niemieckiego. Pewnie myśleli „co za nierozgarnięty pingwin, skąd się tu wzięła ta zakonnica”? Wtedy przypomniałam sobie jedyne zdanie, jakie znałam w języku zachodnim i krzyknęłam: „Made in Poland”. Jeden z kierowców zaczął się głośno śmiać i pomachał mi ręką ze zrozumieniem.

Opowiedziana przez siostrę historia wcale nie świadczyła o jej błyskotliwości i zaradności. Rozbawiła nas wszystkich i wzbudziła do siostry dużą sympatię jako do osoby wolnej od kompleksów, pogodnej i z poczuciem humoru.

Jestem przekonany, że zarówno dowcip sytuacyjny mówiący o naszych osobistych, nieraz trudnych doświadczeniach, jak i kawały o sprawach świętych i wzniosłych, pomagają człowiekowi dojrzewać, kształtują pogodę ducha i wnoszą humor w relacje. A humor, podobnie jak narzekanie, jest piekielnie zaraźliwy. Niestety, mimo wysiłków nielicznych, epidemia humoru chyba nam nie grozi.