Diabeł tkwi w szczegółach

Adam Klos

publikacja 05.04.2012 21:25

Temat wydaje się dość oklepany. Wiele razy poruszany w katolickiej prasie, w naukach księży, w rodzinie, wciąż pozostaje dyskusyjny. Spotyka się ze śmiechem lub pogardą – rzadko kiedy traktuje się go poważnie. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie: Czy muzyka metalowa jest czymś, czego powinniśmy unikać?

Asperges Me 1/2012 Asperges Me 1/2012

 

Zacznijmy od tego, dlaczego w tego rodzaju muzyce doszukuje się zła. I nie chodzi o to, że wszystkie kapele demoralizują. Są grupy, które grają ciężko i nie mają nic wspólnego z praktykami satanistycznymi. Smutna prawda jest niestety taka, że większość grup reprezentuje wartości, od których powinniśmy trzymać się z daleka. Zastanówmy się dlaczego.

Weźmy na początek nazwę. Jednym z najpopularniejszych polskich zespołów metalowych jest Behemoth, co z hebrajskiego oznacza bestie. Za granicą sukcesy osiągają m.in. Cradle Of Filth (Kolebka Zła) czy Lamb Of God (Owieczka Boga). Są także Death (Śmierć) czy Suicidal Tendencies (Tendencje Samobójcze). Przeglądając nazwy artystów z niższej półki, można natknąć się na wiele takich, przy których człowiek już sam nie wie, czy śmiać się, czy płakać. I o ile nazwy kapel nie są jednoznaczne i nasuwają różne interpretacje, o tyle teksty piosenek pozostawiają przeważnie mniejsze pole do dyskusji. Amerykańska grupa Slayer, ikona i legenda, zaliczana do tak zwanej Wielkiej Czwórki thrash metalu, jeden ze swoich albumów zatytułowała „God hates us all”, czyli „Bóg nienawidzi nas wszystkich”. Zajrzyjmy głębiej w dyskografię formacji. Znajdziemy tam także m.in.: „Christ Illusion” (Iluzja Chrystusa), „Diabolus in Musica” (Diabeł w muzyce) czy „Hell Awaits” (Piekło czeka). Można tak wymieniać dalej. Przypomnę, że nie jest to garażowa kapela, do której przyczepiłem się na siłę, żeby przekonać do swoich racji, ale światowej sławy grupa, znana każdemu szanującemu się fanowi mocnego brzmienia.

Spójrzmy teraz na symbole. Kto znajdzie kapelę, na koncercie której fani nie pokazują „rogów”, będących symbolem szatana? Niektórzy mogą przypisywać temu gestowi inne znaczenie, jeszcze inni mogą powtarzać go bezmyślnie, nie rozumiejąc jego znaczenia... Niezależnie od intencji, symbol pozostaje symbolem.

Idźmy dalej, popatrzmy na grafiki związane z muzyką metalową. Zwróćmy uwagę na okładki płyt, t-shirty, strony internetowe, plakaty promocyjne czy samo logo. Ile razy znajdziemy w nich nawiązanie do treści i symboli satanistycznych? Przypomnę, że nieistotne jest, czy znamy znaczenie danego symbolu. Są osoby, dla których pentagram to dobry znak, niemający nic wspólnego z szatanem. Mylne pojęcie nie zmieni jednak faktu, że w rzeczywistości jest to znak złego, a identyfikowanie się z nim, na przykład przez noszenie wisiorków czy naszywek, stanowi zagrożenie dla duszy. Tak samo jak modlitwa i sakramenty otwierają nas na działanie Boga, tak samo wiązanie się w jakikolwiek sposób z symbolami i praktykami satanistycznymi otwiera nas na działanie złego. Nieważne, czy w to wierzymy.

Jeszcze dwa słowa na temat samej muzyki. Mówi się, że pięknem muzyki rockowej jest to, że się ją przeżywa. Jest dużo emocji, które człowiek przejmuje. Jeśli zaś muzyka polega na jak najszybszym uderzaniu w bębny, ostrej i ciężkiej grze na gitarze oraz często niezrozumiałym wokalu, to jak możemy ją przeżywać? Czy słuchanie jej, wyzwoli w nas dobre emocje? Niekoniecznie po wysłuchaniu takich brzmień musimy od razu zniszczyć wszystko dookoła, ale jej regularne słuchanie zostawi w nas swój ślad. Wątpię, żeby był to dobry ślad.

Jeśli sięgniemy do lektury nawiązującej do egzorcyzmów, możemy dowiedzieć się kilku przydatnych rzeczy. Szatan przez opętane osoby mówił, że mógł szkodzić danemu człowiekowi, ponieważ on sam mu na to pozwolił. Furtką mogą być właśnie różne symbole, które zakładamy sobie na szyi, przypinamy do plecaka, wieszamy na ścianie czy stawiamy na półce. Wielu z nas czasami nie chce wierzyć, że to ma znaczenie... Właśnie ze świadectwa innych osób, które miały za sobą przykre przeżycia, dowiadujemy się, że dopóki nie wyrzuciły ze swojego domu przedmiotów stanowiących furtkę dla złego, szatan wracał. I nie dajmy się zwieść, że to bajki. Już w Piśmie Świętym diabła nazywa się „ojcem kłamstwa”, zaś za jego największe kłamstwo uważa się wmawianie ludziom, że nie istnieje. Wtedy może spokojnie działać. Świadomą wolą możemy spotęgować szkodę, ale jej brakiem nie zamkniemy do siebie dostępu. Furtka jest otwarta i tyle.

Miałem swoją historię w tej bajce. Był czas, że szukałem wszystkiego co najcięższe i najszybsze. Rozklejałem nawet plakaty promujące płytę mojego ulubionego zespołu, prowadziłem jego polskie forum, które sam założyłem. Ogólnie mówiąc, byłem aktywnym fanem. Aż w końcu się obudziłem. Poszedłem na festiwal w piątek, czyli w dzień postu. Impreza od południa do nocy. Mnóstwo ludzi, fanów zespołu. Krzyki, pokazywane rogi, pentagramy i podobne klimaty. W bufecie, choć był piątek(!), nie mogłem zjeść nic bezmięsnego. W moim przypadku był to moment przełomowy. Odszedłem. Odciąłem się od tego. Każdemu, kto ma cokolwiek wspólnego z tego typu muzyką, proponuję przemyślenie swojego życia. (ak)