Przytul mnie mocno, mamo

Nela Niewadzi-Bargiełowska

publikacja 30.04.2012 21:26

Dziecko jest ważnym źródłem radości i miłości. Darem, który pomaga nam zrozumieć istotę Bożej miłości.

Sygnały Troski 4/2012 Sygnały Troski 4/2012

 

„Posiadanie dzieci przypomina odkrywanie nowych, niezwykłych pokoi w domu, w którym mieszkało się całe życie”.
Jonathan Carroll

 

Kiedy dziecko przychodzi na świat, nagle wszystko staje się piękniejsze, a problemy mniej istotne. Serca rodziców zostają wypełnione po brzegi wielką, niekontrolowaną miłością. Dzieci są darem, który jest zapowiedzią trudnej, wspaniałej wędrówki ze szczęściem pod rękę. Szansą na pełniejsze i prawdziwsze przeżywanie miłości. Możliwością na dzielenie i pomnażanie jej.

Czasem wydaje się, że cały świat małego dziecka mieści się w dwóch słowach: „mama” i „tata”.

Wraz z pierwszym oddechem pojawia się wielka potrzeba bliskości i przynależenia, bezpieczeństwa.

„Przytul mnie mocno, mamo…” – poprosił kiedyś mój syn, kiedy odbierałam go ze szkoły. Przeżywał wtedy typową dla siedmiolatka fazę lęku przed utratą rodziców. Miałam wrażenie, że w tym uścisku chce powierzyć mi cały swój niepokój i strach… Czułam radość z tego, że obdarowuje mnie takim zaufaniem… Jakby: „Przytul mnie, mamo” znaczyło: „Oswój mój lęk. Jeden twój gest może ukoić każdy mój ból…rozjaśnić każdy smutek”. Aby wywołać radość na twarzy małego dziecka, wystarczy tak mało: miłość oraz bliskość. Za taki uśmiech wielu z nas, dorosłych gotowych byłoby oddać wiele. Bo radość odczuwana przez dzieci promieniuje.

Często obserwuję „moje dzieci”… (tak nazywam te z domu dziecka, w którym pracuję). W codziennych epizodach lub wyłapywanych ukradkiem chwilach dostrzegam ich braki, tęsknoty, niezaspokojenia. Chciałabym je wszystkie przytulić do serca. Powiedzieć im o tym, jak bardzo są dla mnie ważne.

Mały chłopiec krzyczący o uwagę swoim złym zachowaniem. Dziewczynka zmyślająca coraz to nowe, zadziwiające historie, próbująca przegląd ć się w chłopięcych twarzach. Nastolatek odczuwający każdego dnia fizyczny ból ciała, zamknięty w sobie, kulący się podczas snu w pozycji embrionalnej. I wreszcie przedszkolak pytający z płaczem: „Co trzeba zrobić, aby być już w niebie… razem z tatą?”.

Dziecięce głody… samotności… ból…. a przecież na to wszystko jest jedno lekarstwo, bo przyczyna choroby jedna….

Otworzyć serce dla dziecięcej tęsknoty… sprawić żeby stały się potrzebne… kochane… po prostu czyjeś.

Nawet te, które mają rodziców, pragną, aby im przypominać o tym. Chcą być, potrzebne, bliskie sercu. Stara baśń o darach czterech wróżek zawiera w sobie pewien motyw przewodni, którego w dzieciństwie nauczyli mnie rodzice. Na jego wspomnienie uśmiecham się z zadumą: „bo dziecię bez matki jest jak bez rosy kwiatki”.

Dziecko jest ważnym źródłem radości i miłości. Darem, który pomaga nam zrozumieć istotę Bożej miłości.